Pod koniec XIX wieku doszło do spektakularnego wydarzenia w historii świebodzickiego przemysłu zegarowego. Zwalczający się dotąd i konkurujący ze sobą producenci zegarów z naszego miasta postanowili dojść do porozumienia i powołać do życia duże konsorcjum, które zapisało się w historii pod nazwą: Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów (niem. Vereinigte Freiburger Uhrenfabriken). Zdarzenie to zasługuje dzisiaj na szczególne uznanie. Niweczyło ono widmo bankructwa, które wówczas wisiało nad wieloma świebodzickimi spółkami zegarowymi, a nade wszystko, pozwalało nadal kontynuować produkcję czasomierzy w naszym mieście, która od wielu lat wpisana była w tradycję grodu nad Pełcznicą i stanowiła chlubną wizytówkę tych okolic.
Pierwsze rozmowy i konsultacje w celu stworzenia znaczącego konsorcjum zegarowego rozpoczęły się już w 1898 roku. Udział w nich wzięły największe spółki zegarowe z naszego miasta. Była więc firma Gustava Beckera, najstarsza z nich i ciesząca się dużą renomą wśród wszystkich świebodzickich producentów czasomierzy. Była też fabryka Augusta Willmanna, największa po Beckerze wytwórnia zegarów z terenu Świebodzic. Nie mogło tu zabraknąć Germanii ani Concordii, które sławiły się w produkcji wytwornych regulatorów. Dołączyły do nich nieco mniejsze jak Kappel & Co oraz Carl Böhm, ale im także nie brakowało kunsztu i biegłości w tym fachu. Niektóre źródła wspominają, że w negocjacjach uczestniczyła też świebodzicka firma Sölch & Jäckel oraz fabryka zegarków kieszonkowych E. Eppnera ze Srebrnej Góry, jednak oba te przedsiębiorstwa nie potwierdziły swojego udziału w tym przedsięwzięciu i postanowiły nadal funkcjonować samodzielnie.(1)
Dnia 22 czerwca 1899 roku doszło do ostatecznego sfinalizowania rozmów, które zakończyły się oficjalnym zawiązaniem spółki akcyjnej. Dysponowała ona dość znaczącym kapitałem w wysokości 2,7 mln marek, a jej nazwa brzmiała: Aktiengesellschaft für Uhrenfabrikation. Niedługo potem, bo już 3 lipca tegoż roku, doszło rejestracji spółki w sądzie okręgowym w Świebodzicach, a w dniu 30 września, na pierwszym zebraniu akcjonariuszy, uchwalono ostateczną nazwę firmy, jako: Vereinigte Freiburger Uhrenfabriken Aktiengesellschaft, incl. vormals Gustav Becker (tj. Zjednoczenie Świebodzickich Fabryk Zegarów, Spółka Akcyjna, dawniej Gustav Becker). Nowo utworzona spółka zegarowa (w skrócie VFU) zobowiązała się do przejęcia znaku firmowego w postaci kotwicy z inicjałami „GB” (była to spuścizna po dawnym koncernie Gustava Beckera).(2) W jej nazwie uwieczniono też imię i nazwisko twórcy przemysłu zegarowego na Śląsku. Z zachowanych informacji wiadomo nam, że pod koniec 1899 roku w świebodzickiej kompanii zatrudnionych było już około 1200 pracowników, którzy produkowali około 600 zegarów dziennie, a ogólna powierzchnia całego przedsiębiorstwa wynosiła 100 tys. m kw.(3)
* * *
Historycy i miłośnicy świebodzickich czasomierzy słusznie dziś uważają, że zbyt duża konkurencja na lokalnym rynku i widmo bankructwa niektórych zegarowych spółek były powodem nawiązania wspólnych rozmów, które w ostateczności doprowadziły do powstania znaczącej kompanii zegarowej na terenie Świebodzic. Nie były to jednak jedyne przeszkody, z którymi próbowali się wówczas zmierzyć tutejsi producenci zegarów.
Począwszy od połowy lat 60. XIX wieku zaczęły, jak grzyby po deszczu, wyrastać nowe spółki zegarowe na terenie naszego miasta. Dlatego Gustavowi Beckerowi, jedynemu do tej pory producentowi czasomierzy, zaczęło stale przybywać nowych konkurentów. Już w maju 1865 roku swoją wytwórnię regulatorów w Pełcznicy założył niejaki Heinrich Endler. Niedługo po nim powstały następne: Germania (1871 rok), A. Willmann (1872 rok), W. Sabath (1873 rok), Concordia (1881 rok), Kappel & Co (1882 rok), Borussia (1888 rok), Carl Böhm (1895 rok) i inni. Poza nimi swoją działalność rozwijali tutaj producenci obudów i mechanizmów zegarowych oraz indywidualni handlarze. Mnogość zegarowych spółek na lokalnym rynku przerodziła się w niezdrową konkurencję. Zaczęły się wojny cenowe i walka o wykwalifikowany personel pracowniczy. Wielu miejscowym producentom czasomierzy doskwierała niemożność pozyskania kredytów bankowych na zakup surowców i nowych maszyn produkcyjnych. Zegarowe współzawodnictwo zaczęło z czasem przybierać deprawujący charakter. Prowadziło to do ludzkich dramatów, jak np. samobójcza śmierć Adolfa Seidela (4) oraz biznesowych absurdów (sprawa Ernsta Kammlera).(5)
Niezdrowa konkurencja nie była jednak jedynym problemem do pokonania. Od lat 80. XIX stulecia można zaobserwować powolny spadek zainteresowania świebodzickimi regulatorami. W tym też okresie coraz bardziej zaczynają liczyć się producenci zegarów ze Schwarzwaldu, a zwłaszcza rosnący w siłę Junghans. Założona w 1861 roku przez dwóch braci: Xavera i Erharda Junghansa firma, specjalizująca się początkowo w produkcji obudów i elementów zegarowych, zaczęła kilka lat później odnosić pierwsze rynkowe sukcesy. Już w 1866 roku udało się Junghansowi skonstruować i wyprodukować pierwsze własne zegarki. Niedługo potem wprowadzono w tym przedsiębiorstwie, na wzór amerykański, akordowy system pracy, a także przystąpiono do wzmożonej pracy nad poprawą jakości i usprawnieniem produkcji. Pozwoliło to schwarzwaldzkiemu producentowi uzyskać znaczącą przewagę nad innymi konkurentami, w tym także nad tradycyjnymi regulatorami produkowanymi na terenie Świebodzic. Słusznie więc zauważył jeden z niemieckich historyków przemysłu zegarowego podkreślając, iż podczas gdy świebodziccy producenci czasomierzy, w tym Gustav Becker, tkwili jeszcze w czasach pruskich i produkowali zegary według przyjętych w pierwszej połowie XIX wieku wzorców wiedeńskich, tak w fabrykach Junghansa sięgnięto po nowatorskie wzorce amerykańskie, które w połączeniu z niemiecką precyzją, okazały się przełomowym momentem w produkcji zegarów.(6) Zresztą przewodnim hasłem koncernu było powiedzenie: „Bilig und gut” (tj. tanio i dobrze), które spowodowało, że czasomierze Junghansa stały się dobrem ogólnie dostępnym, przynosząc popularność firmie na całym świecie.
Ale nie tylko schwarzwaldzka konkurencja zagrażała passie „frejburskich” regulatorów. Przyczyniły się też do tego czynniki natury makroekonomicznej, a zwłaszcza wojna celna pomiędzy Niemcami i Rosją, prowadzona w latach 90. XIX stulecia, która również ograniczała eksport świebodzickich zegarów na Wschód. Nic więc dziwnego, że w takich okolicznościach zaczęły mnożyć się bankructwa świebodzickich spółek zegarowych. Tym, którym udało się przetrwać, coraz bardziej dążyły do zawarcia porozumienia i wypracowania wspólnego działania na przyszłość.
* * *
Tradycja głosi, że to właśnie za pośrednictwem wrocławskiego banku E. Heimann & Co doszło do utworzenia Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów. Bank ten, założony w 1819 roku, stał się głównym inicjatorem fuzji 6 największych producentów czasomierzy w naszym mieście. Zresztą nie tylko świebodzickie fabryki były intratną inwestycją dla tej finansowej instytucji. Rodzina Heimannów z powodzeniem lokowała także pieniądze w wielu regionalnych przedsięwzięciach, jak koleje śląskie, ubezpieczenia czy przemysł ciężki (kopalnie i huty). Wrocławski bank zdecydował się zainwestować w zegarowe konsorcjum dość pokaźną sumę pieniędzy. W zamian grupa bankowa, do której należał, otrzymała 1/3 akcji spółki. Pozostałą część papierów wartościowych przejęli: Paul Landenberger (7) oraz konsul W. Deurer (8) z firmy H.A.U. (niem. Hamburg Americanische Uhrenfabrik), a także byli właściciele firm zegarowych, które weszły w skład Zjednoczenia.
W Radzie Nadzorczej powołanego do życia przedsiębiorstwa zasiedli wówczas: Ewald Küster (przedstawiciel banku E. Heimann & Co), Paul Becker (9) oraz Richard Becker (10) (właściciele największej świebodzickiej spółki zegarowej), Max Conrad (11) (właściciel młyna z Pełcznicy), Wilhelm Deurer (konsul z Hamburga), Reinhold Jendersie (inspektor d/s górnictwa z Wrocławia), Paul Landenberger (dyrektor H.A.U.) oraz Carl Marfels (12) (wydawca gazety „Deutsche Uhrmacher Zeitung” z Berlina). Zarząd firmy tworzyło natomiast dwóch najmłodszych synów (bliźniaków) Gustava Beckera: Paul Albert Becker (13) oraz Max Becker,(14) a także Paul Kappler (15) (właściciel spółki A. Willmann, który w 1901 roku zastąpiony został przez Josefa Bühlera (16) – późniejszego długoletniego dyrektora VFU). Prokurentem w firmie mianowano natomiast Eugena Beckera. Widać więc, że ludzie, którym przyszło stać na czele największej spółki zegarowej w historii Świebodzic, nie byli osobami z przypadku. Przemawiały za nimi i kompetencje i doświadczenie, którymi zdołali się wykazać w ponad 30-letniej działalności VFU.
* * *
Zarząd VFU bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że chcąc liczyć się na światowych rynkach i tworzyć konkurencyjne produkty, trzeba znacznie unowocześnić przedsiębiorstwo oraz produkcję. Dlatego już w pierwszych miesiącach po rozpoczęciu działalności widzimy wzmożone nakłady na badania, modernizację i rozwój. Według zachowanych źródeł wiadomo nam, że w pierwszym roku funkcjonowania firmy wydanych zostało na te cele blisko 450 tys. marek. W tym to czasie znacznie odnowiono i rozbudowano niektóre zabudowania fabryczne. Na przykład zakład nr 3 (czyli dawna spółka Kappel & Co przy obecnej ulicy Granicznej) doczekał się nowej maszyny parowej (17) oraz kotłowni, a oddział nr 2 (wcześniej A. Willmann & Co przy obecnej ulicy Kolejowej) nowoczesnych pomieszczeń biurowych wraz z salą konferencyjną oraz jadalnią i łazienkami dla pracowników. Kilka lat później, w 1905 roku, zakład ten przekształcony został również w wielką stolarnię, w której produkowano wszelkiego rodzaju obudowy i elementy drewniane dla całego koncernu VFU.
Poza modernizacją budynków, całą parą szła tu także standaryzacja i unowocześnianie produkcji. Do realizacji tego przedsięwzięcia miał przede wszystkim posłużyć zakup nowoczesnych maszyn i urządzeń, sprowadzanych niekiedy zza oceanu. Z miesiąca na miesiąc przybywało tutaj wszelkiego rodzaju tokarek, szlifierek, frezarek i innych, które okazały się niezbędne przy produkcji precyzyjnych i kunsztownych czasomierzy. Powstały również nowe działy obróbki metali (zarówno w Świebodzicach jak i w Braunau). Poza tym od podstaw stworzono lub zmodernizowano tu ślusarnię, odlewnię, blacharnię, szlifiernię szkła, zakład galwanizacyjny, dział obróbki tarcz i kluczy zegarowych oraz tartak i stolarnie, w których tworzono obudowy zegarowe. (18)
„Tworzenie wytwornych czasomierzy w VFU – jak pisze w swojej książce K. Kochmann – odbywało się na terenie trzech zakładów, które skupiały się na produkcji wszystkich niezbędnych części wraz z pracami inżynieryjnymi tj. obróbką metali, cięciem i szlifowaniem szkła, czy też obróbką stolarki, wykorzystywanej przy wykonywaniu obudów zegarowych. Do produkcji używano tylko najlepszych i najbardziej precyzyjnych maszyn. Na terenie zakładów były więc dostępne maszyny różnego kalibru, począwszy od wielkich pras, zdolnych do wywierania 250 tys. kg nacisku, a skończywszy na małych nowoczesnych urządzeniach używanych do produkcji zegarów kieszonkowych, które zostały skonstruowane na miejscu dla potrzeb przedsiębiorstwa. Precyzja pracy niektórych maszyn i urządzeń była widoczna tylko przy pomocy szkła powiększającego. Wszystkie części były produkowane pod ścisłą kontrolą i zostały zaprojektowane tak, aby można je było wymieniać, gdyż wymienność była tutaj najważniejsza w masowej produkcji. Aby jednak to osiągnąć trzeba było najpierw włożyć mnóstwo pracy organizacyjnej i przeszkolić kilkudziesięciu dobrze wyselekcjonowanych pracowników.” (19)
Drugą dziedziną, do której przywiązywano wiele uwagi, były badania i rozwój. Dowodem na to może być sama liczba patentów – ponad 50 oraz wzorów użytkowych – blisko 100,(20) które udało się zarejestrować w całej historii istnienia przedsiębiorstwa. Oczywiście wielka w tym zasługa konstruktorów i inżynierów, którym przyszło pracować w strukturach VFU. Wyróżniali się wśród nich: Hermann Rosin,(21) Georg F. Bley (22) oraz Gustav Adolf Krumm.(23) To właśnie pod ich nadzorem powstawały cenione wynalazki i rozwiązania techniczne, o których donosiła ówczesna prasa fachowa i, które przynosiły wiele chluby tutejszym fabrykom zegarów. Nie bez przyczyny Świebodzice nazywane były wtenczas „Śląskim Miastem Zegarów” czy też „Małą Szwajcarią”.
Istotnym wydarzeniem w historii VFU było powołanie do życia przyzakładowej szkoły zawodowej, w której młodzi adepci mogli uczyć się zegarowego rzemiosła. Świebodzice idąc w ślady takich miast jak: Glashütte, Furtwagen, Schwenningen czy Lipsk, bardzo potrzebowały tego rodzaju placówki edukacyjnej. O jej powstanie silnie ubiegał (po zakończeniu działań wojennych w 1918 roku) sam dyrektor Bühler. W staraniach tych wspomagał go wybitny pedagog – inżynier Gustav Adolf Krumm. Jak nam wiadomo I wojna światowa kosztowała życie wielu mieszkańców Świebodzic (w tym 53 pracowników Zjednoczenia). Zaczynało w związku z tym brakować dobrze wykwalifikowanej kadry pracowniczej. Dlatego podjęto się próby utworzenia tego typu szkoły na terenie naszego miasta. Sprawa ta nie wydawała się jednak prosta. Pomimo podjętych prób nie udało się na ten cel pozyskać rządowego wsparcia. W związku z tym zarząd VFU postanowił działać na własną rękę i w końcu dopiął swego. Kierownictwo nad szkołą przejął inżynier G.A. Krumm, który już wcześniej miał okazję nauczać zawodu zegarmistrza w wiedeńskich szkołach. Jemu też świebodzicka placówka edukacyjna może zawdzięczać fakt utworzenia przy niej fachowej biblioteki, na wyposażeniu, której znalazło się kilkaset książek niezbędnych do nauki zegarmistrzowskiego rzemiosła. Do nauki zawodu próbowano głównie nakłonić młodzież ze Świebodzic i najbliższej okolicy. Aby jednak zostać przyjęty w szeregi tutejszej szkoły trzeba było najpierw zdać pomyślnie testy psychotechniczne. Chętnych do nauki jednak nigdy nie brakowało, tym bardziej, że świebodzicka szkoła zyskała z czasem solidną reputację.
* * *
Kto miał kiedyś okazję przeglądać stare katalogi Beckera, na pewno zdaje sobie sprawę ile kunsztu i precyzji trzeba było włożyć, aby wyprodukować zaprezentowane w nich zegary. Chociaż od zamknięcia zakładów w Świebodzicach minęło już sporo lat, to jednak wiele egzemplarzy „frejburskich” czasomierzy przetrwało do dziś i są zapewne ozdobą niejednego gabinetu czy domu. W świebodzickich fabrykach, chcąc dorównać konkurencji, starano się wytwarzać zegary na każdą kieszeń, zgodnie z panującymi wtenczas standardami i modą. A było tutaj w czym wybierać. Oprócz tradycyjnych zegarów wahadłowych, oferowano zegary roczne, morskie, kuchenne, stołowe, ścienne oraz wolnostojące (w sumie około 400 rodzajów). Produkowane były w obudowach z różnych gatunków drewna i w wielu trendach. W 1913 roku rozpoczęto także produkcję budzików w tzw. amerykańskim stylu, a po I wojnie światowej do asortymentu doszły jeszcze zegarki kieszonkowe. Poza tym posiadano w ofercie różnego rodzaju liczniki i precyzyjne mechanizmy zegarowe. Szczególnym uznaniem cieszyły się zegary wyposażone w tzw. mechanizmy bicia (czyli gongi).(24) Świebodzicka kompania mogła pochwalić się wieloma tego rodzaju mechanizmami, które nosiły dość charakterystyczne nazwy: „Gloria”, „Dom”, „Harfen”, „Universal”, „Trio”, „Symphonie”, „Eroica”, „Rataplan”, „Westminster-Harfen”, „Cornevile”, „Regina” i inne.
Wysoka jakość produktów oraz ich niezawodność powodowały, że na brak zamówień świebodzickie fabryki nie mogły narzekać. Przychodziły one niemal z całego świata. Z zachowanych statystyk wynika, że już w pierwszym roku działalności firmy udało się sprzedać zegary m.in. do Anglii (najwięcej!), Rosji, Danii, Szwecji, Holandii, Belgii, Finlandii, Szwajcarii, Rumunii, Serbii oraz Portugalii. Blisko 40% produkcji trafiało na krajowy rynek, a obok indywidualnych odbiorców, szczególnymi klientami byli tu: poczta, kolej oraz marynarka wojenna. Czasomierze sprzedawano też do dawnych niemieckich kolonii. Przykładem tego może być pewien przypadek, odnotowany w 1905 roku, kiedy to od 12-letniego murzyńskiego chłopca z Kamerunu przyszedł list do zarządu Zjednoczenia z podziękowaniem za podarowane mu broszury reklamowe o zegarach.
W VFU duże znaczenie przywiązywano do organizacji i form sprzedaży. Przebiegała ona dwutorowo. Dystrybucja krajowa była obsługiwana za pomocą sieci hurtowni rozlokowanych na terenie całych Niemczech. W sumie było to około 120 punktów sprzedaży w 52 miastach.(25) Natomiast transakcje zagraniczne odbywały się za pośrednictwem przedstawicieli handlowych rozsianych po całym świecie. Musiały to być odpowiednio dobrane osoby, gdyż eksport zegarów za granicę stanowił największe źródło dochodów firmy. Jednym z takich przedstawicieli handlowych był Louis Bergdolt, który zanim trafił do pracy w VFU, zajmował się sprzedażą zegarów w Badische Uhrenfabrik w Furtwangen oraz Schlenker & Kienzle w Schwenningen. Bergdolt w Świebodzicach przepracował kilkadziesiąt lat. Swoją karierę rozpoczął w 1902 roku i dosłużył się tutaj dyrektorskiego stanowiska. Jego pogodna natura i poczucie humoru pozwoliły pozyskać wielu kluczowych klientów dla VFU.
Chcąc pozytywnie kreować wizerunek przedsiębiorstwa oraz starając się dotrzeć do jak największej liczby potencjalnych odbiorców, zarząd Zjednoczenia dużo uwagi poświęcał także publikacjom katalogów firmowych. W swojej ponad 30-letniej historii udało się dokonać kilku bardzo starannie opracowanych wydań tego rodzaju, a o niektórych z nich z entuzjazmem rozpisywała się ówczesna prasa. Publikacje te były bardzo dobrym materiałem promocyjnym oraz wizytówką świebodzickiej kompanii zegarowej.
Wraz ze wzrostem sprzedaży rosła także liczba pracowników w przedsiębiorstwie. W 1904 roku w Świebodzicach oraz w filii w Braunau pracowało łącznie 1560 osób, zaś kilka lat później – w 1911 roku – już 2160. Mniej więcej w tym samym okresie podwoiły się także roczne obroty przedsiębiorstwa. W 1906 roku wynosiły one 2,25 mln marek, a w 1913 roku już prawie 5 mln. Odnotowywano także stopniowy wzrost liczby produkowanych tutaj czasomierzy. Jeszcze w 1900 roku firma była w stanie wytwarzać 100 tys. sztuk rocznie, a w 1913 roku było to już ponad 300 tys. (26)
* * *
Stare powiedzenie mówi, że „wykwalifikowany pracownik jest na wagę złota”, dlatego w świebodzickiej kompanii zegarowej zawsze duże znaczenie przywiązywano do kapitału ludzkiego, traktując go jak najcenniejsze dobro przedsiębiorstwa. Zresztą już w czasach Gustava Beckera każdy pracujący w jego fabryce był objęty opieką zdrowotną i mógł liczyć na premię motywacyjną. Te same wzorce starano się także stosować w VFU, szczególnie ceniąc sobie pracowników lojalnościowych i utożsamiających się z firmą.
Chyba największym autorytetem i poszanowaniem wśród pracowników i zarządu spółki cieszył się Wilhelm Stenzel. Ten niezwykły człowiek przepracował ponad 60 lat w świebodzickim przemyśle zegarowym. Zaczynał już na początku lat 50. XIX stulecia, jako 14-letni praktykant, w warsztacie samego Gustava Beckera, by po wielu latach pracy dosłużyć się tu mistrzowskiego stanowiska. Zresztą o naszym bohaterze rozpisywała się prasa, przy okazji obchodów jego 60-lecia służby zawodowej:
„Niezwykle rzadka i prawdopodobnie jedyna taka rocznica była obchodzona 25 lutego przez Wilhelma Stenzela, majstra w Zjednoczeniu Świebodzickich Fabryk Zegarów. W tym dniu minęło właśnie 60 lat, kiedy Stenzel rozpoczął praktykę zawodową u byłego zegarmistrza, a później komisarza Gustava Beckera. W naszym 74-letnim jubilacie słusznie widzi się jednego z pionierów, którzy stanowili filar naszego przemysłu zegarowego. Na 25 rocznicę swojej pracy zawodowej Stenzel otrzymał pruski medal za zasługi obywatelskie (niem. Allgemeine Ehrenzeichen – przyp. R.W.), a na 50-lecie Krzyż za Szczególne Osiągnięcia (niem. Kreuz zum Allgemeinen Ehrenzeichen – przyp. R.W.)”(27)
Wilhelm Stenzel był na pewno wyjątkową osobą, ale oprócz niego w świebodzickich zakładach zegarów pracowało jeszcze wielu innych, którzy mogli poszczycić się kilkudziesięcioletnim stażem zatrudnienia. Wystarczy tutaj wspomnieć o obchodach 25-lecia działalności firmy w 1924 roku, gdzie 170 pracowników mogło także świętować srebrny jubileusz swojej pracy w Zjednoczeniu.
Uroczystości z okazji 25-lecia funkcjonowania firmy, były jedną z największych imprez w historii przedsiębiorstwa, do której przygotowywano się od dłuższego czasu. Wielu zasłużonym pracownikom przyznano wtenczas nagrody i wyróżnienia, a nawet pokuszono się o wydanie okolicznościowej kroniki pt. „Denkschrift der Vereinigten Freiburger Uhrenfabriken A.G. incl. Vormals Gustav Becker aus Anlass ihren 25 jährigen Bestehens in Juni 1924”,(28) opisującej historię przemysłu zegarowego na Dolnym Śląsku oraz ćwierćwiecze istnienia VFU. Poza jubileuszami i nagrodami pracownicy Zjednoczenia mogli także liczyć na inne formy wsparcia ze strony swojego przedsiębiorstwa. Były to wszelkiego rodzaju premie i fundusze pracownicze, możliwość najmu mieszkania zakładowego (29) czy nawet dzierżawa ogródków działkowych.(30) Wsparcie i dbałość o pracownika spowodowało, że w historii koncernu nigdy nie doszło do poważnego strajku,(31) chociaż bywały momenty, kiedy robotnicy próbowali walczyć się o swoje prawa, a zwłaszcza o podniesienie swoich marnych zarobków. Kończyło się to zazwyczaj polubownie. Warto tu jednak podkreślić, że wynagrodzenia w świebodzickich fabrykach zegarów były dość niskie, a powód tego tkwił w wyśrubowanych akordach (dotyczy to przede wszystkim okresu przed I wojną światową).
* * *
Pisząc o największym koncernie zegarowym w dziejach Świebodzic, trzeba tu również wspomnieć o jednym bardzo tragicznym momencie jaki wydarzył się w jego historii. Był nim wielki pożar do jakiego doszło pod koniec 1906 roku. Całkowitemu zniszczeniu uległ wówczas największy zakład stolarski w firmie, produkujący drewniane obudowy do zegarów. Obiekt ten znajdował się tuż obok dworca kolejowego, a na dodatek tego, rok wcześniej został znacząco zmodernizowany. Epizod ten odbił się dość szerokim echem w całych Niemczech. Pisały o nim również krajowe gazety. Między innymi w „Allgemeines Journal der Uhrmacherkunst” możemy przeczytać, że:
„W nocy 16 na 17 listopada, krótko po godzinie dwunastej, pojawił się w zakładach stolarskich należących do Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów ogień. Przyczyny jego zaprószenia nie udało się jeszcze ustalić, ale pewne okoliczności wskazują, że był to żarzący się żużel, który został rozsypany po opróżnieniu jednego z kotłów grzejnych na podwórzu zakładu (…) W wyniku gwałtownego wiatru, który panował w nocy, doszło do zapalenia się żużlu, od którego zajął się stojący kilka metrów dalej budynek stolarni. (32) Żywioł zaczął się błyskawicznie rozprzestrzeniać. Płomienie zostały szybko zauważone przez pracowników zakładu, którzy natychmiast ruszyli do akcji gaśniczej. Wezwano straż pożarną. Pomimo sprawnego działania i ofiarności ludzi, tylko nieznacznie udało się zmniejszyć skutki pożaru. Poniesione straty z tego tytułu okazały się bardzo wysokie. Ogień strawił znaczną część budynków, maszyny i skład drewna. Szacowane koszty to około 350 tys. marek, które zostały w pełni pokryte przez osiem firm ubezpieczeniowych. Mimo dotkliwych strat fabryka jest w stanie dalej kontynuować swoją produkcję, a pracownicy, którzy wcześniej zatrudnieni byli w zniszczonej stolarni, zostali przeniesieni do innych zakładów spółki. Już w dniu pożaru zarząd firmy przekonał swoich klientów, że ich zlecenia będą wykonane i dostarczone na czas.”(33)
Znaczącym wysiłkiem i zaangażowaniem zniszczony zakład został szybko odbudowany. Dyrekcja firmy, pomna jednak na przyszłość, wyciągnęła wnioski z tego dramatycznego zdarzenia i postanowiła w najbliższym czasie uposażyć przedsiębiorstwo w system przeciwpożarowy.(34)
* * *
Lata 1913-1914 nie były pomyślne dla Europy. Narastający niepokój polityczny na Bałkanach oraz widmo nadchodzącego konfliktu zbrojnego, kładły się cieniem na stosunkach handlowych w wielu gałęziach gospodarki. Sytuację tą można było także zaobserwować w świebodzickim przemyśle zegarowym. O ile jeszcze kilka lat wcześniej (1909-1912) „frejburskie” czasomierze przeżywały jeden z najlepszych okresów sprzedaży w swojej historii, tak w czasach I wojny światowej już nie. Napływało coraz mniej zamówień. Zamykały się niektóre rynki zbytu, których już nigdy później nie udało się odzyskać.
Już na samym początku wojny zaobserwowano poważny spadek sprzedaży. Na dodatek tego, wprowadzone przez państwo regulacje prawne, spowodowały, że produkcja czasomierzy na użytek cywilny mogła być prowadzona tylko w ograniczonym zakresie. Kto ma dziś w swojej kolekcji zegar Gustava Beckera z żelazną płytą, ten dobrze wie, że pochodzi on z czasów I wojny światowej. Panujące wówczas wysokie zapotrzebowanie na metale kolorowe oraz ich stopy, w tym m.in. mosiądz, spowodowało, iż tylko niektóre elementy czasomierzy,(35) można było produkować z tego materiału. Reszta natomiast (głównie płyta) była już z żelaza (tzw. „eiserne Uhren”). Dlatego zegary te odznaczały się masywnym wyglądem i odpowiednim ciężarem.
Okres wojny wymusił na świebodzickich fabrykach przestawienie się na produkcję zbrojeniową. Dzięki rządowemu wsparciu realizowano tutaj zamówienia na zegary specjalne oraz przyrządy pomiarowe dla marynarki wojennej i lotnictwa. Na potrzeby wojsk lądowych wytwarzano też telefony polowe. W dużej stolarni, nieopodal dworca kolejowego, która ucierpiała w skutek pożaru z 1906 roku, zainstalowano linie produkcyjne i montowano śmigła do samolotów. W wyniku wzrastającej produkcji zbrojeniowej polepszyła się też sytuacja ekonomiczna spółki. Dzięki temu rosła wartość akcji przedsiębiorstwa na wrocławskiej giełdzie.(36)
Rozwój działań wojennych spowodował również, że wielu młodych mężczyzn otrzymało powołanie do służby wojskowej. Z tego powodu zaczęło brakować rąk do pracy. W ich miejsce coraz częściej zaczęto zatrudniać kobiety. Już w 1908 roku pracowało ich tutaj 412. Stanowiły one niespełna 25% załogi. Natomiast w czasach wojny ich liczba wyraźnie powiększyła się.
Warto tu dodać, że w okresie I wojny światowej zginęło na frontach 53 pracowników VFU (z tego aż 41 osób w latach 1915-1916). Ku ich pamięci, zarząd firmy postanowił ufundować w latach 20. ubiegłego stulecia pamiątkową tablicę, którą uroczyście odsłonięto w głównym biurze spółki w Świebodzicach.
* * *
Koniec „wielkiej wojny” w 1918 roku nie przyniósł poprawy warunków bytowych mieszkańcom tych okolic. Państwo niemieckie obłożone – w wyniku traktatu wersalskiego – potężnymi kontrybucjami wojennymi, musiało przez wiele lat borykać się z wieloma wyrzeczeniami. Fatalna sytuacja gospodarcza była przyczyną wielu wystąpień społecznych, biedy i dużego bezrobocia w tym kraju. Do tego dochodziła szalejąca inflacja, która spowodowała, że ceny wielu produktów spożywczych rosły niemal z dnia na dzień. Również wartość samej marki niemieckiej gwałtownie malała. Gdy w lipcu 1923 roku za jednego dolara płacono 350 tys. marek, tak w listopadzie tego samego roku jego cena osiągnęła bagatela 4,2 biliona marek. Ta gwałtowna hiperinflacja doprowadziła do tego, że wiele fabryk i miast na Dolnym Śląsku zaczęło emitować własne pieniądze zastępcze (tzw. notgeldy). W Świebodzicach, poza magistratem miasta i zakładami lniarskimi, emitentem bonów było także Zjednoczenie Świebodzickich Fabryk Zegarów, które zmuszone było kilkakrotnie wypuszczać w obieg tego rodzaju banknoty.(37) Dopiero reforma walutowa w Niemczech, przeprowadzona w 1924 roku, znacząco uspokoiła szalejącą inflację.
Koniec I wojny światowej przyniósł też poważne zmiany w układzie sił na arenie międzynarodowej. Rozpadła się monarchia austro-węgierska i powstała Czechosłowacja, w granicach, której znalazła się filia VFU w Braunau. Doprowadziło to z czasem do jej usamodzielnienia się, ale jednocześnie do ograniczenia sprzedaży czasomierzy do Austrii, Węgier i innych państw tego regionu. Także nieciekawie wyglądała sytuacja na rynkach wschodnioeuropejskich – w Polsce i w Rosji – gdzie z powodu wprowadzenia bardzo wysokich ceł, zanikła dostawa zegarów VFU do tych krajów (realizowana przez oddział w Warszawie).(38) Za to w handlu międzynarodowym zaczęli coraz częściej pojawiać się nowi producenci czasomierzy, m.in. z Włoch i Japonii.
W tym też okresie doszło do znaczących zmian w strukturach zarządu firmy. Najpierw w 1916 roku, po siedemnastu latach pracy w Zjednoczeniu, odszedł na zasłużoną emeryturę Ewald Küster, przewodniczący tutejszej Rady Nadzorczej. Pięć lat później – w 1921 roku – Dyrektorem Generalnym przedsiębiorstwa wybrany został Josef Bühler, pełniący do tej pory funkcję dyrektora ds. technicznych i handlowych. Natomiast w kwietniu 1923 roku zmarł w wieku 60 lat, po długiej i ciężkiej chorobie, dyrektor Paul Albert Becker.
Dzięki wydanej w 1924 roku kronice jubileuszowej, z okazji 25-lecia istnienia spółki, możemy prześledzić cały skład zarządu firmy z tamtych lat. W skład Rady Nadzorczej wchodzili wówczas:
– dr Georg Heimann (od 1920 roku), właściciel banku z Wrocławia, przewodniczący Rady oraz doradca handlowy;
– Adolf Becker (od 1920 roku), dyrektor banku z Wrocławia;
– Otto Schweizer (od 1920 roku), dyrektor z Berlina;
– Hugo Sontag (od 1921 roku), bankowiec z Wrocławia;
– Ernst von Wallenberg-Pachaly (od 1901 roku), właściciel ziemski z okolic Wołowa;
– Adolf Schweter, przedstawiciel ds. pracowników;
– Oskar Berl (od 1921 roku), doradca handlowy z Wiednia;
– Dr Walter Hoensch (od 1920 roku), dyrektor firmy budowlanej z Wrocławia;
– V. Pohl (od 1920 roku), wiceprzewodniczący Rady, dyrektor z Wałbrzycha;
– Ernst Kroitzsch, przedstawiciel pracowników.
Natomiast w zarządzie firmy niezmiennie zasiadali: Josef Bühler (od 1901 roku) oraz Max Becker (od 1899 roku).(39)
W połowie lat 20. ubiegłego stulecia zarząd firmy, chcąc odzyskać utracone w czasie I wojny światowej rynki zbytu nad Dunajem, postanowił zawrzeć umowę z wiedeńską firmą Frankfurter & Krumm, na montaż i dystrybucję swoich zegarów. Kierownikiem tego przedsięwzięcia został brat głównego inżyniera z VFU – Friedrich Krumm. Współpraca ta kontynuowana była aż do sierpnia 1930 roku. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy finalizowano postanowienia umowy „wiedeńskiej”, doszło także do długo oczekiwanego momentu w historii świebodzickiej spółki zegarowej. Po wielu staraniach udało się, w dniu 2 marca 1926 roku, zadebiutować na berlińskiej giełdzie papierów wartościowych. Duży wpływ na to miała grupa kapitałowa, której przewodniczył wrocławski bank: E. Heimann & Co., który od samego początku istnienia Zjednoczenia, wspierał finansowo świebodzickie przedsiębiorstwo. W tym też okresie udało się uzyskać naszej firmie jeden z najwyższych kapitałów akcyjnych w swojej historii. Składał się on z akcji uprzywilejowanych o wartości 5 mln marek oraz akcji zwykłych wycenianych na 33 mln marek (1924 rok).
* * *
Druga połowa lat 20. ubiegłego stulecia znowu odbiła się dużym niepokojem wśród producentów zegarów w Niemczech. Zaczął spadać popyt na te wartościowe przedmioty, co pociągnęło za sobą cięcia płac i zwolnienia pracowników w wielu niemieckich fabrykach. Rozpoczęły się wojny cenowe wśród małych i średnich dostawców zegarów (głównie w Schwarzwaldzie). Wydarzenia te nie przeszły bez echa w naszych Świebodzicach. Tutaj także można było dostrzec trudną sytuację ekonomiczną w tej branży. Potwierdza to raport firmy z lat 1925-1926, mówiący, że w wyniku restrykcyjnych warunków celnych stosowanych w sąsiednich krajach, wysokiej inflacji na rynku krajowym, wzmożonej konkurencji, spadającemu popytowi i narastającej presji cenowej, sytuacja „frejburskich” zegarów nie była najlepsza. Doprowadziło to z czasem do znaczących ograniczeń mocy produkcyjnych, spadku dochodów spółki, a w następstwie do obniżek pensji pracowniczych, redukcji etatów i cięć w wydatkach socjalnych.(40) Z warunkami tymi musieli niestety pogodzić się sami pracownicy świebodzickich zakładów, gdyż nie mieli wówczas wyboru. Słysząc o ciężkiej sytuacji swojego przedsiębiorstwa, musieli przystać na wiele wyrzeczeń, by móc przetrwać trudny okres.
Pogłębiający się kryzys w przemyśle zegarowym doprowadził też do tego, że najwięksi dostawcy czasomierzy w Niemczech, coraz częściej zaczęli myśleć o podjęciu wspólnych działań, aby móc przeciwstawić się panującej recesji. Dlatego już w 1926 roku doszło do pierwszych rozmów wśród 6 najbardziej liczących się producentów na rynku, których zadaniem miało być wypracowanie wspólnego konsensusu i podjęcia współpracy w tym zakresie. W negocjacjach tych skupiono się głównie na łączeniu wspólnych sił i interesów oraz na wytyczaniu nowych kierunków rozwoju w zakresie polityki eksportowej i profilów produkcji. Oczywiście pierwsze skrzypce w tych trudnych rozmowach grał jeden z największych producentów czasomierzy na świecie – Junghans.(41) Ale oprócz niego swoje racje próbowały także przedstawić inne spółki zegarowe, w tym świebodzicka VFU oraz schwarzwaldzki HAU.(42) W połowie 1927 roku doszło między tymi trzema producentami do zawarcia ostatecznego porozumienia i połączenia interesów. Umowa – oficjalnie zawarta w dniu 29 lipca 1927 roku – miała obowiązywać na 30 lat (z 3-letnim okresem wypowiedzenia). W Radzie Nadzorczej nowo powstałego konsorcjum zegarowego zasiadło dwóch członków z Junghansa oraz po jednym z VFU i HAU. Ustalono również wszelkie kwestie dotyczące polityki handlowej, racjonalizacji, dystrybucji, produkcji, polityki reklamowej, ogólnych zasad zakupu i sprzedaży. Ważnym aspektem zawiązanej umowy był też podział zysków i strat, a także sprawy finansowe. Wiązano w ten sposób nadzieje, że pozwoli to na znaczne zredukowanie ponoszonych kosztów przez poszczególne przedsiębiorstwa oraz przyczyni się do wzrostu cen ich akcji na giełdzie.
Wiadomość o zawarciu porozumienia między trzema zegarowymi spółkami przyjęto w Schrambergu oraz w Świebodzicach bardzo entuzjastycznie. Samorząd naszego miasta wystosował nawet w dniu 19 października 1927 roku specjalne pismo w tej sprawie do władz w Schrambergu, w którym pisał, że „wiąże duże nadzieje z zawartym nowym porozumieniem w przemyśle zegarowym i jest przekonany, że spowoduje to silny wzrost gospodarczy, który będzie miał duży wpływ na rozwój i zarządzanie naszym miastem (tj. Świebodzicami – RW).”(43) Radość z zawartego sojuszu nie trwała jednak długo. W niespełna dwa lata później niemal cały ówczesny świat pogrążył się w wielkim kryzysie gospodarczym, którego skutki odcisnęły dość znaczące piętno także w przemyśle zegarowym. Dowodem na bardzo złą sytuację ekonomiczną był chociażby ogromny spadek wartości akcji samego Junghansa, co w ostateczności doprowadziło do całkowitego „wchłonięcia” przez niego swoich dwóch dotychczasowych partnerów handlowych: VFU oraz HAU (maj 1930 roku).
Naukowcy i badacze zajmujący się przemysłem zegarowym w Niemczech do dzisiaj zastanawiają się, na jakiej podstawie wielki koncern ze Schwarzwaldu „włączył” w swoje struktury pozostałych partnerów handlowych i czy miał do tego w ogóle prawo? Zaskoczeniem jest również to, że w wyniku całkowitego zawładnięcia VFU i HAU, firma Junghans zachowała taką samą nazwę. Sam zaś koncern, na stawiane mu w tym temacie pytania, zawsze zasłaniał się krótkim komunikatem, tłumacząc, że: „posunięcie to nie tylko przyniosło mu korzyści podatkowe, ale także umożliwiło znaczny wzrost wpływów finansowych i zmniejszyło ogólne koszty administracji i produkcji”.(44)
W wyniku przejęcia swoich dwóch dotychczasowych partnerów, zaszły ponownie istotne zmiany w zarządzie i organizacji wielkiego konsorcjum. Administracja obu firm w Schrambergu została połączona w jedną całość. Natomiast w odległych Świebodzicach postanowiono nadal utrzymywać odrębne kierownictwo. Dyrektorzy obu „wchłoniętych” spółek – tj. Paul Landenberger oraz Josef Bühler – stali się członkami zarządu firmy Gebr. Junghans AG. Ustalono również, że zegarki produkowane w fabrykach HAU i VFU, będą przejściowo nosić także sygnaturę schwarzwaldzkiego koncernu.
Przejęcie fabryk w Świebodzicach przez Junghansa okazało się przysłowiowym gwoździem do trumny dla przemysłu zegarowego w naszym mieście. Zaczęło się stopniowe wygaszanie produkcji w tutejszych zakładach pracy, co w bardzo szybkim czasie doprowadziło do wzrostu bezrobocia i wszechobecnej biedy w naszym regionie. Proces zamykania miejscowych fabryk zegarów próbowały powstrzymać władze Świebodzic, składając schwarzwaldzkiemu koncernowi szereg propozycji, ale nie był on zainteresowany kontynuacją produkcji zegarów na Dolnym Śląsku. Maszyny oraz półfabrykaty ze świebodzickich zakładów zostały załadowane do pociągów i wywiezione w kierunku Schramberga,(45) zaś budynki fabryczne po części sprzedane.
Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że to właśnie Junghans jest w głównej mierze odpowiedzialny za likwidację przemysłu zegarowego na tych terenach. Budowany z mozołem przez dziesiątki lat gospodarczy wizerunek Świebodzic, jako miasta zegarów, został unicestwiony w bardzo krótkim okresie czasu (w niespełna klika lat!). Słusznie więc twierdzą niektórzy badacze, że wraz z upadkiem tradycji zegarmistrzowskich w naszym mieście, skończyła się również pewna epoka w dziejach Świebodzic. Warto tu jednak zauważyć, że wyrobiona przez długie lata dobra reputacja o świebodzickich zegarach nie poszła w zapomnienie. Była ona kontynuowana w fabrykach Junghansa przez następne lata.(46) Tym bardziej, że na czasomierze z symbolem GB i charakterystyczną kotwicą wciąż cieszyły się dużym powodzeniem na wielu rynkach europejskich i nie tylko.
Kalendarium ważniejszych wydarzeń
1898 – W świebodzickim przemyśle zegarowym panuje bardzo zła sytuacja gospodarcza. Wielu miejscowym spółkom grozi z tego powodu bankructwo. Dlatego podjęto się przeprowadzenia pierwszych wstępnych rozmów wśród właścicieli największych firm zegarowych w naszym mieście, które miały na celu zażegnać widmo kryzysu.
1899 – Po kilkumiesięcznych negocjacjach udało się powołać do życia dużą spółkę akcyjną. W jej skład weszło 6 największych firm zegarowych z terenu Świebodzic (22 czerwca).
1899 – Rejestracja spółki w sądzie okręgowym w Świebodzicach (3 lipca).
1899 – Pierwsze zebranie akcjonariuszy, na którym ustalono ostateczną nazwę firmy: Zjednoczenie Świebodzickich Fabryk Zegarów dawniej Gustav Becker (w skrócie VFU) (30 września).
1899 – W wyniku fuzji świebodzickich przedsiębiorstw zegarowych, rosną obawy pracowników o utratę miejsc pracy. Dopiero udzielenie gwarancji zatrudnienia przez zarząd VFU rozładowuje napiętą sytuację.
1900 – Pomimo, iż pierwszy rok działalności był dość trudnym okresem w historii przedsiębiorstwa, zdecydowano się na wypłacenie akcjonariuszom 5-procentowej dywidendy. Kolejne dywidendy zaczęto wypłacać dopiero od 1904 roku.
1900-1902 – W tych latach pracownikiem VFU był Georg F. Bley, wybitny konstruktor i producent zegarów. Zajmował się tu głównie reorganizacją produkcji, mechanizmami zegarowymi oraz gongami.
1900 – Ukazał się pierwszy, ponad 300-stronicowy, katalog firmowy prezentujący zegary produkowane przez Zjednoczenie.
1901 – Dzięki staraniom Przewodniczącego Rady Nadzorczej – E. Küstera, powstał fundusz premiowy dla pracowników spółki.
1901 – Paul Kappler, były dyrektor A. Willmann & Co, rezygnuje z członkowstwa w zarządzie VFU. Jego miejsce zajmuje Josef Bühler (15 listopada).
1901 – W wyniku rosnącej konkurencji, głównie ze strony schwarzwaldzkich producentów zegarów, nastąpił spadek sprzedaży świebodzickich produktów. Przyczyniło się to do redukcji etatów (głównie wśród pracowników pracujących przy produkcji obudów drewnianych) oraz do skrócenia – o 6 godzin – tygodniowego czasu pracy.
1902 – Zegary VFU zostały zaprezentowane na Tragach Przemysłu i Rzemiosła w Lipsku.
1902 -Pracę w Zjednoczeniu rozpoczął Louis Bergdolt, wybitny specjalista ds. sprzedaży, a od 1904 roku także prokurent w firmie.
1903 – Wrocławski bank E. Heimann, posiadający znaczne udziały w Zjednoczeniu, postanowił założyć fundusz pracowniczy, który premiowałby za wzorową pracę i osiągnięcia w tutejszych zakładach zegarów. Fundusz powstał 2 maja, w rocznicę otwarcia przez Gustava Beckera firmy zegarowej w Świebodzicach.
1903 – W wyniku niezbyt pomyślnego roku i trudnej sytuacji na rynku, kapitał zakładowy spółki obniżył się o 20%.
1903 – Posadę w VFU otrzymał Hermann Rosin, ceniony konstruktor zegarów i mechanizmów zegarowych.
1904 – Johann Saiber z Monachium uzyskał wyłączne prawa do sprzedaży zegarów Zjednoczenia na terenie Badenii, Wirtembergii, Bawarii i Alzacji.
1904 – Świebodzickie zegary wyróżnione zostały złotym medalem na Wystawie Handlu i Rzemiosła Artystycznego we Wrocławiu.
1905 – Zakład nr 2 należący do Zjednoczenia (dawna firma A. Willmann & Co) przekształcony został na wielką stolarnię, w której produkowano obudowy i inne elementy drewniane do zegarów.
1905 – Czasomierze ze Świebodzic zaprezentowane zostały na Wystawie Zegarów w Norymberdze (Niemcy).
1905 – Pracownicy miejscowych fabryk zegarów (głównie stolarze i rzeźbiarze, w sumie ponad 600 osób) wysunęli swoje postulaty płacowe domagając się m.in. 9,5-godzinnego dnia pracy, tygodniowych wypłat oraz godnych stawek za nadgodziny oraz za pracę w niedziele i święta.
1906 – Prezentacja świebodzickich produktów na Wystawie Zegarów w Lipsku (Niemcy).
1906 – Ma miejsce największy pożar w historii VFU. Zniszczeniu uległa wielka stolarnia nieopodal dworca kolejowego (zakład nr 2) (16-17 listopada).
1907 – Zmarł Eugen Becker, pełniący rolę prokurenta w firmie. W świebodzickim przemyśle zegarowym był czynny od 1883 roku (17 sierpnia).
1907 – W Dortmundzie (Niemcy) odbyła się wystawa poświęcona nowościom technicznym w zegarmistrzostwie i złotnictwie. Wśród 36 wystawców była też obecna ekipa VFU wraz z pokazem nowoczesnych zegarów ściennych (4-6 września).
1907 – Rozpoczęto produkcję zegarów 400-dniowych dla firmy B.H. Abrahams (z sygnaturą BHA). Umowa trwała do około 1916 roku. Przypuszcza się, że w wyniku tej współpracy wyprodukowanych zostało około 4,5 tys. zegarów (tzw. „roczniaków”) przeznaczonych do sprzedaży na angielski rynek.
1908 – Udział świebodzickich czasomierzy w Wystawie Zegarów w Krefeld (Niemcy).
1908 – Panuje kryzys w sprzedaży zegarów. W związku z tym ograniczono czas pracy w części świebodzickich zakładów do 5 dni w tygodniu.
1909 – Liczba zatrudnionych w świebodzickiej kompanii zegarowej wynosiła 1750 osób.
1909 – Georg Bofinger (ur. 1881) wybrany został dyrektorem oddziału w Braunau. Bofinger, zanim zaczął swoją przygodę w VFU (od 1904 roku), był m.in. pracownikiem „Junghansa” oraz „Lorenz Furtwängler Söhne AG”. Funkcję dyrektora w Braunau sprawował aż do swojej śmierci w 1937 roku. Jego miejsce zajął Hans Juchelka.
1910 – Akcje VFU zadebiutowały na giełdzie we Wrocławiu.
1910-1912 – Dzięki dobrej koniunkturze i popytowi na „frejburskie” zegary, rosną obroty i zyski firmy. Dochodzi do wielu inwestycji w strukturach przedsiębiorstwa (m.in. rozbudowano wówczas filię w Braunau w celu zwiększenia jej zdolności produkcyjnych oraz zmodernizowano zakład nr 4 w Świebodzicach w celu uzyskania większej powierzchni magazynowej). Wzrasta też kapitał akcyjny spółki.
1911 – Udział świebodzickich zegarów w Targach Rzemiosła i Przemysłu w pobliskiej Świdnicy.
1911 – Ministerstwo Handlu przyznało Zjednoczeniu Świebodzickich Fabryk Zegarów srebrny medal za znaczące osiągnięcia w handlu i przemyśle (06 grudnia).
1912 – Pracownicy zatrudnieni w przemyśle drzewnym w VFU (w sumie 484 mężczyzn i 172 kobiety) domagają się podwyżek swoich wynagrodzeń. W porozumieniu z zarządem firmy ustalono wówczas 4-letni plan płacowy, który miał poprawić wynagrodzenia pracownicze.
1912 – Na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu zadecydowano o podniesieniu kapitału zakładowego z 2,25 do 3,25 mln marek. Pieniądze na zwiększenie kapitału miały pochodzić głównie ze sprzedaży akcji przedsiębiorstwa na wrocławskiej giełdzie (24 kwietnia).
1913 – Jubileusz 60-lecia pracy w świebodzickim przemyśle zegarowym obchodził Wilhelm Stenzel (25 lutego).
1913 – Rozpoczęto produkcję budzików w amerykańskim stylu.(47)
1913 – zatrudnienie w VFU wzrosło do 2200 osób.
1914-1918 – Trwa I wojna światowa. Świebodzickie fabryki zegarów przestawiają się na produkcję zbrojeniową.
1916 – Ewald Küster, przedstawiciel banku E. Heimann oraz prezes Rady Nadzorczej, rezygnuje z pracy w Zjednoczeniu i odchodzi na emeryturę.
1918 – Dyrekcja VFU zakupiła grunty (10 mórg w okolicach dzisiejszego dworca kolejowego) pod wynajem dla swoich pracowników, aby mogli przekształcić je w ogródki działkowe.
1920 – Gustav Adolf Krumm, ceniony pedagog z Wiednia, mianowany został głównym inżynierem w świebodzickich zakładach zegarów.
1920 – Pod koniec tego roku w Zjednoczeniu zatrudnionych było 1900 osób.
1921 – Powołano do życia przyzakładową szkołę zawodową, w której młodzi adepci mogli uczyć się zegarowego rzemiosła. Jej kierownikiem został inżynier Gustav Adolf Krumm.
1921 – Josef Bühler wybrany zostaje Dyrektorem Generalnym Zjednoczenia.
1922 – Czechosłowackie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało oficjalną zgodę na prowadzenie działalności biznesowej na terenie tego kraju przez VFU z siedzibą w Braunau.
1923 – W wieku 60 lat zmarł dyrektor techniczny i członek zarządu – Paul Albert Becker (05.04).
1923 – W związku z szalejącą inflacją na terenie Niemiec, dyrekcja Zjednoczenia jest zmuszona wyemitować bony zastępcze (tzw. notgeldy).
1924 – Uroczystości z okazji 25-lecia funkcjonowania firmy.
1925-1927 – zarząd firmy, chcąc odzyskać utracone w czasie I wojny światowej rynki zbytu nad Dunajem, postanowił zawrzeć umowę z wiedeńską firmą Frankfurter & Krumm, na montaż i dystrybucję swoich zegarów. 30 lipca 1927 roku doszło do ostatecznej rejestracji tego przedsięwzięcia w wiedeńskim sądzie gospodarczym, a w niespełna miesiąc później do wprowadzenia oficjalnej nazwy jako: „Becker- Uhren-Vertriebsgesellchaft, Frankfurter & Krumm” (26 sierpnia).
1925 – Liczba zatrudnionych wynosi 1650 osób.
1926 – Akcje VFU zadebiutowały na berlińskiej giełdzie papierów wartościowych (2 marca).
1926 – Porozumienie VFU z Wilhelmsburger Steingut-Fabrik (Austria) na dostawę tarcz zegarowych.
1926 – Panujący w przemyśle zegarowym kryzys wymusza na największych producentach czasomierzy w Niemczech podjęcie wstępnych rozmów w celu zawiązania wspólnego sojuszu. W negocjacjach tych uczestniczy też zarząd VFU.
1927 – Zawiązuje się porozumienie gospodarcze między Zjednoczeniem Świebodzickich Fabryk Zegarów a dwoma firmami ze Schwarzwaldu – Junghansem oraz HAU (29 lipca).
1927 – W związku z wejściem w życie syndykatu Junghans-HAU-VFU, doszło do likwidacji działu produkcji zegarków kieszonkowych w Świebodzicach. Od tej pory małe i lekkie zegary mają być produkowane tylko w Schrambergu, natomiast w naszym mieście jedynie zegary masywne i ciężkie.
1927 – Nastąpiło wycofanie akcji VFU z giełdy w Berlinie. Miało to związek z zawarciem porozumienia między trzema firmami, w wyniku, którego wszystkie udziały Zjednoczenia i HAU przeszły w ręce Junghansa i mogły być wymieniane tylko na akcje koncernu ze Schramberga.
1928 – Ze względu na niskie koszty produkcji Junghans oraz HAU zdecydowali się przenieść produkcję niektórych zegarów-budzików do oddziału w Braunau.
1928 – Narasta stagnacja w światowej gospodarce. Z tego powodu, na terenie zakładów VFU w Świebodzicach, skrócono (tuż przed świętami Bożego Narodzenia) tydzień pracy do 3 dni, a w roku następnym – do 2 dni (od 7 stycznia 1929 roku).
1930 – Junghans dokonuje przejęcia VFU oraz HAU. Następuje powolny upadek przemysłu zegarowego w Świebodzicach.
1930 – Nastąpiło zamknięcie przez Junghansa wiedeńskiej firmy „Becker- Uhren-Vertriebsgesellchaft, Frankfurter & Krumm” (8 sierpnia).
1930-1932 – W wyniku stopniowego wygaszania produkcji czasomierzy w Świebodzicach, nastąpił gwałtowny wzrost bezrobocia i wszechobecnej biedy w tych okolicach. Pod koniec 1930 roku w świebodzickich zakładach zegarów pracowało już tylko 250 osób.
1931 – Od stycznia do kwietnia tego roku Junghans wypowiedział pracę całemu personelowi technicznemu i handlowemu w świebodzickich zakładach.
1932 – Nastąpiło ostateczne zamknięcie fabryk zegarów w naszym mieście. Park maszynowy, półfabrykaty oraz inne urządzenia ze świebodzickich zakładów, zostały transportem kolejowym wywiezione do głównej siedziby Junghansa w Schrambergu. Przesiedleniu poddani zostali również niektórzy pracownicy świebodzickich fabryk.
Przypisy:
1. K. Oniszczuk-Awiżeń: „Zarys dziejów śląskich fabryk zegarów – Gustawa Beckera i Edwarda Eppnera” (w: „Oczy czasu, zegary w zbiorach muzeum w Kłodzku”, katalog wystawy, Kłodzko 1990 rok, s.18).
2. Warto tu też zauważyć, że sygnatura z kotwicą i inicjałami G.B. (logo Gustava Beckera) była jedną z najbardziej rozpoznawalnych wówczas sygnatur zegarowych na świecie i tylko ona mogła gwarantować sukces w sprzedaży zegarów produkowanych w fabrykach VFU.
3. 20% tej powierzchni zajmowały budynki fabryczne. Dawną zabudowę fabryki Gustava Beckera przy obecnej ulicy Strzegomskiej określano jako przedsiębiorstwo nr 1. Firmie A. Willmanna, która mieściła się niegdyś przy dzisiejszej ulicy Kolejowej 34, przyznano nr 2. Spółka Kappel & Co (ulokowana dawniej przy ulicy Granicznej) nazywana była zakładem nr 3. Pozostałym zaś spółkom, tj. Concordii (ulica Wałbrzyska 18-20), C. Böhmowi (ulica Graniczna 3) oraz Germanii (ulica marszałka Józefa Piłsudskiego 25-27) przyznano numery od 4 do 6.
4. Adolf Seidel, to postać dość tragiczna w historii świebodzickiego przemysłu zegarowego. W 1903 roku jego firma została poważnie zniszczona przez pożar, który strawił wszystkie maszyny i znaczną część półfabrykatów. Po tym wydarzeniu świebodzicki przedsiębiorca już nigdy nie wrócił do lat swojej świetności. Na domiar złego w 1911 roku popadł on w znaczące kłopoty finansowe i z tego powodu targnął się na swoje życie, strzelając sobie w serce. W połowie 1911 roku – po tragicznej śmierci właściciela – przedsiębiorstwo wystawiono na sprzedaż (28 lipca).
5. Ernst Kammler był właścicielem domu wysyłkowego z zegarami w Świebodzicach (niem. Freiburger Uhrenversandhaus), który funkcjonował tu na przełomie XIX i XX wieku. W prasie zrobiło się o nim głośno w 1892 roku kiedy to na łamach jednej z ksiąg adresowych poświęconych przemysłowi niemieckiemu i handlowi, zareklamował sprzedaż zegarów ze Świebodzic po cenach o 25-30% niższych od kosztów produkcji. Takie postępowanie może świadczyć o bardzo dużej konkurencji w przemyśle zegarowym jaka wówczas panowała na terenie naszego miasta. Pomimo „dumpingowych” cen przedsięwzięcie Kammlera przetrwało tylko do października 1903 roku. W tym roku zgłosił on upadłość swojej firmy w sądzie.
6. G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie (w: Jahrbuch der Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau, tom VIII, s. 122-153, Würzburg 1963).
7. Paul Landenberger (1848-1939) był założycielem i dyrektorem znanej już wówczas na całym świecie fabryki zegarów H.A.U. (niem. Hamburg-Amerikanische Uhrenfabrik). Miał on także duży wpływ na rozwój przemysłu zegarowego w Świebodzicach. Jako członek Rady Nadzorczej VFU odpowiadał za kwestie techniczne w produkowanych na terenie naszego miasta zegarach. W jego rękach znajdowała się też znaczna część akcji świebodzickiej spółki.
8. Wilhelm Deurer (1850-1928), kupiec i konsul wirtemberski, zasiadał również w Radzie Nadzorczej H.A.U. w Hamburgu.
9. Paul Becker (1848-1914), był bratankiem Gustava Beckera – prekursora przemysłu zegarowego na Śląsku. W 1884 roku, na rok przed śmiercią swojego wuja, przejął – wraz z jego najstarszym synem Richardem – zarząd nad firmą.
10. Richard Becker, był najstarszym synem Gustava Beckera. Urodził się w Świebodzicach w dniu 7 lutego 1852 roku. W maju 1884 roku przejął z rąk swojego ojca zarząd nad największą świebodzicką spółką zegarową i był jej głównym koordynatorem. Od 1899 roku zasiadał w Radzie Nadzorczej VFU, odgrywając jednocześnie jedną z głównych ról w nadzorowaniu prac zarządu Zjednoczenia. Zmarł 26 września 1931 roku w Świebodzicach i pochowany został na tutejszym cmentarzu komunalnym przy ulicy Wałbrzyskiej.
11. W późniejszym czasie Max Conrad sprawował nadzór nad jednym z oddziałów produkcyjnych VFU znajdującym się na terenie Pełcznicy (obecnie dzielnica Świebodzic).
12. Carl Marfels (1854-1929), jeden z najwybitniejszych znawców i kolekcjonerów zegarów swoich czasów. W 1897 roku założył Niemieckie Stowarzyszenie Zegarmistrzów (niem. Deutschen Uhrmacher-Bund). Od 1893 roku był też właścicielem wydawnictwa w Berlinie, w którym publikowano czasopisma poświęcone przemysłowi zegarowemu w Niemczech (w tym. m.in. Deutsche Uhrmacherzeitung). Pozostawił po sobie dość pokaźny zbiór zegarów (tzw. kolekcja zegarów Marfelsa, niem. Marfels’sche Uhren-Sammlung), który obecnie uznawany jest za jedną z najokazalszych kolekcji tego typu na świecie.
13. Paul Albert Becker (1862-1923), syn Gustava Beckera. Z przemysłem zegarowym był zaznajomiony już od najmłodszych lat. Nauki w tym zawodzie pobierał m.in. w słynnej niemieckiej szkole zegarmistrzowskiej w Glashütte. Po śmierci swojego ojca w 1885 roku, przejął wraz ze swoimi braćmi kierownictwo nad rodzinną spółką, a od 1889 roku powierzono mu pieczę nad oddziałem firmy w Braunau (obecnie Broumov w Czechach). W 1899 roku, po utworzeniu VFU, objął funkcję dyrektora d/s. technicznych w spółce, którą sprawował aż do śmierci.
14. Max Becker (1862-1937), był jednym z synów-bliźniaków G. Beckera. W 1885 roku przejął wraz z braćmi zarząd nad rodzinną firmą, w której był odpowiedzialny za produkcję obudów do zegarów. W 1899 roku wszedł w skład kadry kierowniczej VFU, w której pozostawał aż do końca istnienia Zjednoczenia. Zmarł 8 maja 1937 roku w swojej posiadłości rodzinnej w dolnej Pełcznicy (obecnie dom przy ulicy Łącznej 49 w Świebodzicach).
15. Paul Kappler, był dyrektorem (od 1894 roku) drugiej co do wielkości spółki zegarowej na terenie Świebodzic o nazwie A. Willmann & Co. W 1899 roku został członkiem zarządu Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów. Ze stanowiska tego zrezygnował jednak w listopadzie 1901 roku. Prawdopodobnie miało to związek z utworzeniem przez niego nowej firmy o identycznej nazwie – A. Willmann & Co – za co wytyczono mu proces sądowy za bezpodstawne wykorzystywanie nazwy „Willmann” (jako znaku towarowego dla swoich wyrobów). Jego miejsce w VFU zajął, wraz z końcem 1901 roku, Josef Bühler.
16. Josef Bühler, to jedna z najwybitniejszych postaci w historii VFU. Urodził się 24 grudnia 1870 roku w Tribergu w rodzinie fabrykanta. Wykształcenie zdobywał w Villingen, Karlsruhe oraz Tribergu. W 1897 roku rozpoczął swoją pracę w fabryce zegarów Schlenker & Kienzle w Schwenningen, a od 1900 roku w firmie braci Siedle w Tribergu produkującej komponenty do zegarków. W 1901 roku otrzymał stanowisko dyrektora d/s technicznych i handlowych w zarządzie świebodzickiej VFU, które sprawował przez blisko 20 lat. W 1921 roku powołano go na stanowisko Dyrektora Generalnego w Zjednoczeniu, na którym przebywał aż do końca istnienia VFU.
17. W sumie na potrzeby wszystkich zakładów VFU, funkcjonujących na terenie Świebodzic, wykorzystywano 6 maszyn parowych (niem. Dampfmaschinen) o łącznej mocy 1000 KM oraz 3 motory (silniki) elektryczne, które zasilane były przez centralę wałbrzyską (niem. Ueberlandcentrale Waldenburg).
18. Die Entwicklung der deutschen Uhrenindustrie seit 1888 (w: Allgemeines Journal der Uhrmacherkunst, nr 1 z 1 stycznia 1914 roku, s. 4-9.)
19. K. Kochmann: United Freiburg Clock Factories Ltd 1899–1924, California 1978, s. 22-23.
20. Za: Deutsche Uhrmacher–Zeitung, wydania z lat 1899-1932.
21. Hermann Rosin, pochodził ze Schwarzwaldu. Do Świebodzic przybył na początku 1903 roku i objął posadę konstruktora zegarów. Z kompanią VFU był związany przez prawie trzy dekady. Miał głównie wpływ na konstrukcje mechanizmów zegarowych.
22. Georg F. Bley (1865-1939), konstruktor i producent zegarów. Zegarmistrzowskiego rzemiosła uczył się w słynnej niemieckiej szkole w Glashütte (1885-1887), a następnie przez kilka lat pracował jako zegarmistrz-czeladnik w kraju i zagranicą. Na początku XX stulecia Bley związał się z naszym miastem i koncernem VFU (zamieszkał wówczas przy obecnej ulicy Kolejowej). Zajmował się tu głównie reorganizacją produkcji, mechanizmami zegarowymi oraz gongami. W 1902 roku wyjechał do Anglii, gdzie dostał posadę dyrektora fabryki zegarów w Sailsbury, a od 1910 roku pracował dla koncernu H.A.U. w Schrambergu. Przez wiele lat współpracował również z niemieckim czasopismem zegarowym Deutsche Uhrmacher-Zeitung, na łamach, którego publikował swoje artykuły dotyczące zegarowego fachu. Warto tutaj wspomnieć, że Bley był autorem wielu patentów zegarmistrzowskich, a kilka z nich udało mu się zarejestrować kiedy współpracował z VFU i mieszkał w Świebodzicach (lata 1901-1902).
23. Gustav Adolf Krumm (1879-1943) urodził się w Wiedniu w rodzinie zegarmistrza. Tutaj też kończył szkoły o tym profilu (z wyróżnieniem!). W swoim bogatym życiu pracował jako nauczyciel zawodu, był stypendystą w muzeum oraz wolontariuszem w obserwatorium astronomicznym. Prowadził też, wraz z bratem, zakład zegarmistrzowski, który odziedziczył po swoim ojcu. W czasie I wojny światowej służył jako oficer na froncie. W 1920 roku, dzięki staraniom dyrektora Bühlera, przyjechał do Świebodzic i objął stanowisko głównego inżyniera w VFU. Przez wiele lat współpracował też z kilkoma czasopismami poświęconymi przemysłowi zegarowemu w Niemczech, na łamach, których publikował swoje fachowe artykuły. Poza tym ceniono go jako autora wielu podręczników szkolnych do nauki zawodu. Był uznanym pedagogiem. Nasze miasto może mu zawdzięczać fakt powstania tutaj przyzakładowej szkoły zawodowej, w której kształcili się przyszli zegarmistrzowie.
24. Gong to dodatkowy mechanizm zegara działający tylko podczas wydawania dźwięku. Składa się m.in. z elementów służących do emitowania dźwięku następującego po uderzeniu tzw. młotkami. Jest włączany przez mechanizm chodu zegara, a zatrzymuje się samoczynnie po odpowiedniej liczbie uderzeń. Sztuka wykonania gongu jest jedną z najbardziej wymagających i docenianych w zegarmistrzostwie.
25. Dane z 1900 roku. W Świebodzicach wyłączność na sprzedaż zegarów VFU miał tylko Emil Reimers oraz Reinhold Zeuner.
26. Za: G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie, s. 143.
27. Leipziger Uhrmacher-Zeitung, nr 5 z 1 marca 1913 roku, s. 81.
28. Kronika ta wydana została we wrocławskim wydawnictwie: Grass, Barth & Co.
29. Były to domki przy dzisiejszej ulicy Towarowej w Świebodzicach, należące niegdyś do VFU, w których mieszkali pracownicy zatrudnieni w koncernie zegarowym.
30. W 1918 roku Dyrekcja VFU zakupiła grunty (10 mórg w okolicach dzisiejszego dworca kolejowego) pod wynajem dla swoich pracowników, aby mogli przekształcić je w ogródki działkowe.
31. W historii przedsiębiorstwa kilkakrotnie narastały niepokoje pracownicze (m.in. w 1899, 1905, 1912 roku), ale nigdy nie miały one zbyt wielkiego wpływu na działalność firmy.
32. Śledztwo przeprowadzone w późniejszym czasie wykazało, że przyczyną pożaru była jednak awaria mechaniczna wywołana przegrzaniem maszyny.
33. Za: Allgemeines Journal der Uhrmacherkunst, nr 23 z 1 grudnia 1906 roku, s. 368.
34. Był to automatyczny system gaśniczy, wyposażony w wodne zraszacze umieszczone w sufitach budynku. Kiedy temperatura w hali fabrycznej przekroczyła określony stopień, rury automatycznie otwierały się i wytryskiwała z nich woda. Koszt tego przedsięwzięcia wyniósł 88 tys. marek.
35. Były to przede wszystkim koła zębate, wychwyty oraz regulatory chodu.
36. Akcje spółki zadebiutowały na giełdzie wrocławskiej w 1910 roku. Natomiast w okresie I wojny światowej ich wartość, ze względu na zamówienia rządowe, znacząco wzrosła. Bywały momenty, że papiery wartościowe VFU były wówczas najbardziej poszukiwanymi akcjami we Wrocławiu.
37. Od sierpnia do listopada 1923 roku VFU wyemitowało bony zastępcze o nominałach: 100 tys. marek, 500 tys. marek, 1 mln marek, 2 mln marek, 1 mld marek, 5 mld marek, 10 mld marek, 50 mld marek oraz 100 mld marek.
38. Oddział Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów, należący wcześniej do firmy G. Beckera, założony został w latach 80. XIX wieku. W najlepszym okresie swojego istnienia zatrudniał około 150 pracowników.
39. K. Kochmann: United Freiburg Clock Factories Ltd 1899–1924, s. 25.
40. Głównie chodziło tu o zrzeczenie 1/3 praw pracowniczych do urlopów.
41. Statystyki mówią, że Junghans już w 1903 roku uznawany był za największego producenta zegarów na świecie. W swoich fabrykach zatrudniał 3.000 pracowników, którzy produkowali 3 miliony zegarów rocznie.
42. O tym, że negocjacje do łatwych wtenczas nie należały, świadczy chociażby sam spór o miejsce głównej siedziby dla nowego przedsięwzięcia. Junghans zdecydowanie nalegał na Schramberg, podczas gdy HAU wolał neutralny Stuttgart lub ewentualnie Schwenningen. Ostatecznie przystano na decyzję Junghansa, który m.in. dostał poparcie VFU ze Świebodzic.
43. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien – die Beziehung zwischen zwei Uhrenstädten (w: D’Kräz, Beitrage zur Geschichte der Stadt und Raumschaft Schramberg, nr 17 z 1997 roku).
44. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie, s. 151.
45. Do Schramberga przesiedlono też część fachowców pracujących wcześniej w świebodzickich fabrykach zegarów.
46. Powszechnie wiadomo, że po likwidacji przemysłu zegarowego w Świebodzicach, jeszcze przez kilka kolejnych lat były produkowane w zakładach Junghansa zegary z inicjałami „GB”. Przykładem na to jest chociażby katalog firmowy wielkiego koncernu z 1938 roku, gdzie spotkać można zegary z nazwą „Gustav Becker”.
47. H.H. Schmid twierdzi, że produkcję zegarów w amerykańskim stylu rozpoczęto w VFU już w 1908 roku.
Ważniejsza literatura:
1. G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie (w: Jahrbuch der Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau, tom VIII, s. 122-153, Würzburg 1963);
2. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien – die Beziehung zwischen zwei Uhrenstädten (w: D’Kräz, Beitrage zur Geschichte der Stadt und Raumschaft Schramberg, nr 17 z 1997 roku);
3. H.H. Schmid: Aufstieg und Niedergang der Uhrenindustrie in Schlesien (w: DGC Jahresschrift 2007, tom 46, s. 33-40);
4. H.H. Schmid: „Lexikon der Deutschen Uhrenindustrie 1850-1980”; wydanie 3 z 2017 roku;
5. R. Wietrzyński: „Junghans w Świebodzicach” (opublikowane na stronie internetowej: „Świdnica – Moje Miasto” 20 lutego 2017 roku);
6. K. Kochmann: United Freiburg Clock Factories Ltd 1899–1924, California 1978;
7. Deutsche Uhrmacher–Zeitung, wydania z lat 1899-1932;
8. Allgemeines Journal der Uhrmacherkunst, wydania z lat 1899-1915;
9. Leipziger Uhrmacher-Zeitung, wydania z lat 1899-1914;
10. K. Oniszczuk-Awiżeń: „Zarys dziejów śląskich fabryk zegarów – Gustawa Beckera i Edwarda Eppnera” (w: „Oczy czasu, zegary w zbiorach muzeum w Kłodzku”, katalog wystawy, Kłodzko 1990 rok);
11. R. Edenhofer: „Uhrblätter der Wilhelmsburger Steingut-Fabrik 1900 bis 1955”, 2013.
świdnica to nie świebodzice,wg mnie mało interesujące to jest i już chyba poraz kolejny,nie zapychajcie dziur czymś takim,chyba brakuje już tematów na temat Świdnicy
Zbyszku, w nagłówku portalu czytamy podtytuł: „Świdnickie Archiwum Cyfrowe”. Jako takie zawiera nie tylko zdjęcia i tematy związane ze Świdnicą ale także z jej okolicami – szeroko rozumianą Ziemia Świdnicką…