Zanim powstała fundacja "Krzyżowa" ▪ Edmund Nawrocki

O Krzyżowej, jako miejscowości w której w czasie drugiej wojny światowej spotykali się przeciwnicy narodowego socjalizmu, dowiedziałem się z „Tygodnika Powszechnego”, gdzie w 1966 roku ukazały się notatki o tym fakcie.

W lecie roku 1967 zwiedzałem pałac i mauzoleum marszałka polnego Helmutha von Moltke w Krzyżowej. Oprowadzał mnie Szewczyk, kierownik miejscowego Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Na słupach przy bramie wjazdowej na podwórze stały jeszcze dwa metalowe posągi gladiatorów, które później ktoś ukradł, pociął i sprzedał jako złom. W pałacu duże wrażenie robiły dwa olbrzymie, zakurzone i poblakłe obrazy namalowane na ścianach klatki schodowej, przedstawiające sceny z życia marszałka. Pałac popadał powoli w ruinę.

Kierownik Szewczyk pokazał mi ścianę w holu, którą rozwaliła kiedyś specjalnie oddelegowana z Warszawy jednostka wojsk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego poszukująca zamurowanych tam dokumentów.

Udałem się też do mauzoleum stojącego na wzgórzu porosłym drzewami. W mauzoleum stało tylko wieko od dużej, drewnianej trumny. Obok walały się resztki ludzkich kości. Przez dużą dziurę w dachu wyleciał gołąb. Chrystus stojący na odrąbanym drewnianym cokole miał oderwane dłonie. Potem tak uszkodzony został przez kogoś umieszczony w niszy zewnętrznych murów kościółka w Krzyżowej.

Na cmentarzu rodzinnym Moltków poniżej mauzoleum płyty nagrobne były poodsuwane, aby hieny cmentarne mogły poszukiwać złotych zębów w trupich czaszkach.

Ponownie zwiedzałem Krzyżową wiosną 1968 roku. Zdaje się, że już wtedy więźba dachowa pałacu była mocno uszkodzona. Jedna z belek opadła i opierała się o strop drugiego piętra.

We wrześniu wymienionego roku byłem z grupą uczniów znów w pałacu w Krzyżowej. Chodziłem po strychu, gdzie znalazłem strzęp listu napisanego prawdopodobnie przez generała Wilhelma von Moltke, będącego dziadkiem Helmutha Jamesa. Pierwotnie użył go chyba jakiś żołnierz sowiecki jako papieru toaletowego.

Pod zrujnowanym murem ogrodzenia podwórza wygłosiłem uczniom prelekcję o marszałku polnym i o konspirującym Helmucie Jamesie. Potem zwiedzaliśmy okolice domu na wzgórzu, w którym odbyły się dwie narady spiskowców. Dom zidentyfikowaliśmy bez trudu dzięki pomocy matki mojej uczennicy Janiczek, która od lata 1945 roku mieszkała w Krzyżowej i pamiętała nawet Freyę von Moltke.

Kilkakrotnie jeszcze, w lecie 1971 roku, 1986 roku i 1987 roku oprowadzałem po pałacu i mauzoleum w Krzyżowej znajomych Niemców. W roku 1986 jeden ze studentów z grupy młodzieży z Bochum wygłosił odczyt o niemieckiej opozycji. Staliśmy na klatce schodowej pałacu i był to drugi odczyt (po moim z 1968 roku) wygłoszony na ten temat w Krzyżowej.

Na przedwiośniu 1989 roku kierownik sekcji współpracy z zagranicą Klubu Inteligencji Katolickiej (KIK) we Wrocławiu Michał Czapliński zwrócił się do Jana Dembowskiego ze Świdnicy aby oprowadził go po Krzyżowej, co tenże uczynił.

4 czerwca 1989 roku, na zakończenie odbywanej we Wrocławiu w KIK-u konferencji międzynarodowej na temat „Chrześcijanin w społeczeństwie”, udałem się wraz z prezesem świdnickiego Klubu Inteligencji Katolickiej Józefem Brodą do Krzyżowej. Przyjechaliśmy autokarem, w którym jechała grupa Polaków, Niemców, Holendrów i członków innych narodowości, uczestników konferencji. Rozważano wtedy utworzenie w Krzyżowej międzynarodowego centrum spotkań młodego pokolenia oraz muzeum europejskich ruchów oporu.

Staliśmy na pokrytym około pięciocentymetrową warstwą gnoju podwórzu przed pałacem. Podwinąłem nogawki spodni, czego niektórzy, przyzwyczajeni do europejskiego porządku cudzoziemcy nie uczynili, między innymi profesor historii najnowszej na uniwersytecie w Amsterdamie, znawca problemów „Kręgu z Krzyżowej”, Ger van Roon. Tenże profesor upierał się przy tym, że tak zwany „dom na wzgórzu” stoi we wsi, o czym poinformował go znawca między innymi dziejów schyłku drugiej wojny światowej na Dolnym Śląsku (rozpowszechniający ongiś brednie o podpisaniu kapitulacji Wrocławia w Pszennie) pewien wybitny profesor Uniwersytetu Wrocławskiego. Poprowadziłem uczestników w odwrotnym kierunku, drogą przez łąkę do domu na wzgórzu. Wtedy znawca biografii Helmutha Jamesa, berlińczyk Jochen Köhler zobaczył zamurowane od drogi okna budynku i autorytatywnie orzekł, że poszliśmy we właściwym kierunku.

Później 17 lipca 1990 roku w Krzyżowej uroczyście ogłoszono o powołaniu Fundacji „Krzyżowa” dla Porozumienia Europejskiego.

Od tego czasu wiele wody upłynęło w śmierdzącej rzeczce Piławie płynącej obok pałacu w Krzyżowej. Dziedziniec pokrywa już nie gnój, lecz zielona murawa. W 1998 roku dotknęła jej stopa między innymi ówczesnego polskiego premiera Jerzego Buzka, kanclerza RFN Helmuta Kohla i jego partnera z „mszy pojednania” – byłego premiera Tadeusza Mazowieckiego.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top