Urywki wspomnień Niemki wysiedlonej w lecie 1946 roku ze Świdnicy ▪ Margarete Twardygrosz (z języka niemieckiego przełożył i opracował: Edmund Nawrocki)

W lecie 1946 roku rozpoczęło się świadome wysiedlanie Niemców z naszego miasta. Wysiedlano poszczególnymi ulicami, o czym donosiły stosowne plakaty.

Kiedy obwieszczono wysiedlanie ulicy, przy której mieszkałam, zaczęłam się pakować. W tym czasie przybyli do mojego mieszkania Polacy i wywieźli meble. Wszystkie zaopatrzyłam podpisem i adresem spodziewając się, że kiedyś je odnajdę.

Za wozem z meblami szła niepostrzeżenie moja matka, aby ustalić, dokąd je wywieziono.

Spakowałam wszystko, co chciałam zabrać do dwóch wózków dziecinnych (miałam bowiem dwoje małych dzieci), do dużego, zaopatrzonego w kółka kosza wiklinowego, do worka z pościelą i do blaszanej wanienki, którą wypełniłam garnkami, rondlami, talerzami i sztućcami. Zabrałam też tarkę do prania.

Bieliznę pościelową poplamiłam sokiem malinowym, aby uchodziła za zniszczoną. W bieliźnie tej zostawiłam pustą butelkę po soku z uszkodzonym korkiem.

Na dworzec w Kraszowicach odprowadzili mnie rodzice i teściowie. Dlatego mogłam przenieść tam wszystkie bagaże. Rodzice i teściowie towarzyszyli mi przy rewizji i załadunku do wagonu bydlęcego, co stwarzało wrażenie, że bagaże należą do kilku osób. Potem moje towarzystwo ulotniło się, przechodząc pod wagonami. Aby nie odebrano mi wózków dziecięcych, ojciec „oszpecił” je obijając starą blachą.

W wagonie panował wielki upał. Odjeżdżając wieczorem, zostawiliśmy otwarte drzwi. Przez nie patrzyliśmy na znikające miasto rodzinne.

Rano pociąg zatrzymał się pod Legnicą. Wysiadłam, rozpaliłam ogień i przyniosłam wodę z kolejowej pompy. Nakarmiłam dzieci. Dopiero wieczorem pociąg ruszył w dalszą drogę, by przejechać granicę gdzieś przed miastem Cottbus (Chociebuż). Wyładowano nas w Saksonii, w mieście Flöha w sowieckiej strefie okupacyjnej.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top