Po drugiej wojnie światowej działała Komisja Ustalania Nazw Miejscowych. Starała się ona przywrócić pierwotne, często zniekształcone przez Niemców, dawne nazwy słowiańskie na Ziemiach Zachodnich i Północnych współczesnej Polski.
Od bardzo dawna na wschód od Świdnicy istniała słowiańska wieś, którą Niemcy ostatnio nazywali Kletschkau. Wieś ta w 1852 roku została włączona do obszaru rozbudowującej się Świdnicy. Pamiątką po wsi była ulica zwana przez Niemców „Kletschkauer Strasse”. Zaraz po wojnie nazwano ją po polsku „ulicą Kleczkowską”, a później „ulicą Mariana Buczka”.
W roku 1992 Komisja Nazewnictwa Rady Miejskiej przywróciła ulicy Mariana Buczka jej niepolityczną, geograficzną nazwę. Nazwano ją jednak ulicą Kliczkowską, a nie ulicą Kleczkowską.
Wieś podświdnicka wymieniona została po raz pierwszy w swych dziejach w dokumencie z 10 lutego 1308 roku jako „Clciczkow”, co naukowiec prof. dr Gustaw Schoeneich odczytał jako „Kliczków”, a nie „Kleczków”. W dawnym języku polskim wyraz „kliczyć” oznaczał „kulawieć” i od tego wyrazu powstała zapewne pierwotna nazwa wsi, którą Niemcy później „kulawo” przekształcili na „Kletschkau”.
W Świdnicy postąpiono więc zgodnie z zaleceniami Komisji Ustalania Nazw Miejscowych, nawiązując do najstarszej, polskiej nazwy wsi.
Jak zwykle bardzo ciekawy i pouczający tekst. Czytając go pomyślałem jednak, czy do tak wczesnego okresu można używać określenia „polskiej nazwy”. Czy nie jest właściwszym określenie „słowiańskiej …”. Myślę, że w tym czasie na tych terenach nie funkcjonowało jeszcze państwo polskie w świadomości społecznej.
Myślę, że określenie „polska nazwa wsi” należy w tym kontekście odnosić do „nazwa wsi w języku polskim” a nie do jakiejkolwiek formy państwowości. Poza tym państwo nie musi istnieć w świadomości społecznej dla nadawania nazw. Nazwy są tworzone po prostu w języku codziennym mieszkańców danego regionu.
Co do nazwy „słowiańska” to uzycie jej tutaj byłoby jeszcze bardziej nie na miejscu jako, że języków słowiańskich mamy wiele. Tak więc równie dobrze takie odniesienie mogło by oznaczać nazwę w języku górnołuzyckim np.
Proponuję poczytać o początkach języka polskiego. Proszę też poczytać o pierwszych zapisanych słowach w języku polskim w Księdze Henrykowskiej, które niektórzy uważają za wypowiedziane w czeskim.
http://www.newsweek.pl/g/i.aspx/670/0/newsweek/635184061887506017.png
To właśnie owo polskie zdanie. Wypowiada je chłop (Czech) do swojej żony (Ślązaczki). Zapisał je mnich znajacy łacinę, w tekście łacińskim. A jako że nie wiedział jak przedstawić polskie głoski więc dokonał transkrypcji na znaki łacińskie. Innymi słowy zapisał je fonetycznie.
Z powyższego widać jakie zamieszanie jest z tym, w jakim jezyku je wypowiedziano 🙂
Może jednak czeskie głoski? 🙂
Mnich pisze, że chłop mówił po polsku. 🙂
Czech po polsku????? 🙂
Tyle pytań, prawda? Opieramy sie jednak na autorytetach a prof. U. J. Zenon Klemensiewicz tak to objaśnia:
„day ut ia pobrusa a ti poziwai”.
Zdanie to trzeba uznać za polskie, choć sposób napisania nastręcza pewne trudności w interpretacji. Przede wszystkim ut jest mylnie napisane (może pod wpływem ut tekstu łacińskiego) za at, czyli ać ze znaczeniem 'niech, niechaj’. Wyraz pobrusa należy czytać pobruczę; jest to wyraz pochodny od czasownika
bruczeć, znanego też w postaci burczeć, na pobruczę, a nie pobruszę wskazuje niewątpliwie przytoczona w opowiadaniu forma imienia własnego typu przezwiskowego Brukal, co jest imiesłowem od bruczeć, tak że jego potomkowie to Brukalicy. Czasownik bruczeć jest wyrazem dźwiękonaśladowczym i znaczy 'wydawać swoisty głos, pomruk’ (por. burczy w kiszkach, przenośnie 'mrucząc łajać’). Wyraz poziwai odczytuje się zawsze jako poczywaj, tzn. 'spoczywaj’, ale właściwie nie ma powodu, dla którego nie można by odczytać ten wyraz zgodniej z jego zapisaniem pożywaj, tzn. 'jedz’; tekst łaciński nie podaje tego fragmentu zdania polskiego, ale łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której mąż chce uwolnić znużoną żonę od pracy na czas przyjęcia posiłku”.
Jednak nic nie stoi na przeszkodzie aby w autorytety wątpić i poszukiwać alternatyw. To wszak motor postępu, nieprawdaż? 😉