Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Trudne sprawy nieletnich – Szajbus ▪ Lucjan Momot

Siedział ogromnie przygnębiony, zdruzgotany wprost sytuacją, w której się znalazł. Wychowawca coś tam gadał do grupy rówieśników zebranych na świetlicy, a on myślał o jednym… jakby tutaj rozwalić kraty – te przeklęte „firanki” – w oknach schroniska, zbiec i pohulać po wolności! On, „Szajbus” – jak go nazywano na parafii – któremu do tej pory wszystko się udawało, wcześniej czy później, teraz był bezradny. Ot, rozpacz! Choć i dyńką walić w mur!!! Wczoraj próbował zwiać z Państwowego Schroniska dla Nieletnich (PSdN). Zdawało mu się, że jest młody, sprytny, ma charakter w nogach i szczęście! Nic z tego nie wyszło, a tak już był bliski celu. Znienacka strzelił w długą, gdy wychowawcy przeprowadzali jego grupę przez ulicę – tak na chama. I byłoby mu się udało, gdyby nie zawadził nogą o konar w parku i nie przewrócił się. Wtedy dopadł go „Grubas”, instruktor z warsztatów, a że się próbował wyrwać, dostał kopa i piąchą po grzbiecie. To go przygłuszyło i spokorniał! Uśmiechnął się sam do siebie, humor mu się poprawił na moment, kiedy przez myśl przebiegły mu wspomnienia ucieczek z… domu, szkoły, pogotowia opiekuńczego, z ośrodka szkolno- wychowawczego. Tak – stuknął się w czoło – ale tam nie było krat w oknach i wysokich murów!

Przyszedł na świat jako czwarte dziecko w rodzinie robotniczej w dużym mieście. Ale… na dom tyrała tylko matka – sprzątaczka i to od kiedy tylko pamięta. Ojciec mówił najczęściej po pijaku, że to normalne że domem i dziećmi powinna zajmować się kobieta. Ojciec… jaki tam zresztą z niego ojciec, ot… pijaczek ochlaptus i nierób. On co tylko mógł wykradał rodzinie i zamieniał na kielicha, najczęściej na jabola a bywało że i na „błękit Paryża”! Po pijaku robił awantury w domu, bił dzieci i żonę. Starsze rodzeństwo wyprowadziło się „na swoje”, brat nawet wyjechał do EF-u. Matka parę razy próbowała się od niego uwolnić, ale nic z tego nie wyszło, chociaż nie miała z nim żadnego ślubu. Przepędzany wracał ze skruchą, że „już się to nie powtórzy”, ale gdzie tam, powtarzało się. Kiedyś, po jednej z pijackich awantur tatuśka, zwiał z domu na dobre. Przenocował w piwnicy, a potem, z rankiem, poszedł w miasto, jeździł tramwajami, obserwował życie. Gdy go te jazdy zmęczyły, położył się na ławce w parku, do słonka; i chyba przysnął, bo nie zauważył jak podszedł do ławki chłopak, który mu się bacznie przyglądał. Dopiero jak ten dotknął jego ramienia, ocknął się. Tak poznał „Śrubę” – uciekiniera z poprawczaka, doliniarza i złotą rączkę. „Śruba” zaprosił go do baru i nakarmił. Potem jeździli tramwajami i „Szajbus” przypatrywał się uważnie, jak „Śruba” uprawiał dolinę: precyzyjnie, wprawnymi paluszkami wyciągał z koszyków i toreb portfele, torebeczki, woreczki, itp. roztargnionym, zamyślonym starszym paniom. Ale i młodszym też.

Na noc „Śruba” zaprowadził go do swojej chawiry w opustoszałym domu – takim do rozbiórki. Gdzieś grubo po północy gdy miasto spało snem sprawiedliwych, „Śruba” obudził go i poszli „robić samochody”: brali wszystko co wpadło do ręki, najczęściej elektronikę, chociaż trafił się nawet portfel z walutą. Opędzlowali trzy auta, czwartym wyruszyli w miasto, na przejażdżkę. Takie życie, przy forsie i swawoli, ogromnie podobało się „Szajbusowi”. Trochę zmartwił się jak po pewnym czasie milicaje zwinęli „Śrubę” na robocie. Ale na krótko. On już się czuł kimś z… „zawodem”! Zebrał swoją ferajne fumfli i dalej kontynuował dzieło „Śruby”. Tutaj coś mu strzeliło do głowy i postanowił być mądry – zaczął sypiać w domu i uczęszczać do szkoły. I to, jak na niego, dość solidnie, sam się sobie dziwił jaki z niego pracuś. Wszystko dla zmylenia przeciwnika. Nocą urywał się z domu i „pracował” na parkingach i… interes się rozwijał! Miał poważanie na parafii, forsę i wtedy po raz pierwszy wpadł w sklepie na kradzieży pół litra wódki. Po fakcie wściekły był na siebie, że taki chytrus, bo te pół basa mógł przecież kupić, stać go było. Trafił do izby dziecka i następnie do ośrodka wychowawczego, z którego natychmiast zbiegł i wrócił do „swoich”, na parafię. Dalej kradł, bawił się z kolegami i koleżankami z paczki, pił alkohol, rozpoczął życie seksualne, tylko musiał bardziej uważać na milicję. Zwinęli go milicaje, gdy zalany w trupa spał na ławce w parku. Odstawili go do ośrodka wychowawczego. Posiedział parę dni, pokalkulował, porobił pewne plany i znowu zbiegł. Tym razem wyjechał do innego miasta, też dużego, na obcy teren, gdzie nie był znany milicji, ale… do tej samej „pracy”. Szybko znalazł kolesiów do wspólnych wypraw i uciech, „zabawa” trwała pół roku. Wpadł z powodu udziału w zbiorowym gwałcie na nieletniej. Chociaż mówił że nie był to gwałt, bo „ona też tego chciała i nikt jej na siłę nie brał”. Ot „głupie dziewuszysko pochwaliło się matce, a ta narobiło rabanu!” Dwóch starszych kolegów trawiło do puszki, jego odstawiono do schroniska dla nieletnich.

Po niefortunnej próbie ucieczki z PSdN przez kilka dni był mrukiem, jego bacznie obserwowano i on bacznie obserwował wszystkich, rozmyślał o swoim losie. Doszedł do smutnego wniosku: skończył lat 16 mając za sobą niepełne siedem klas podstawówki, no i że zbliża mu się siedemnasty rok życia, koniec balangi nieletniego, że wobec tego musi podjąć męską decyzję, albo być ciągle niebieskim ptakiem i siedzieć po więzieniach, albo się ustatkować. Z bólem, zrezygnowany wybrał to ostatnie. W schronisku spokojnie doczekał do rozprawy, na której wysoki sąd dla nieletnich orzekł zakład poprawczy. Z poprawczaka zbiegł po kilku dniach, bo miał „nieporozumienia” z gitowcami i „coś” musiał załatwić na wolności. Ale nie narozrabiał. Doprowadzony do zakładu poprawczego z ucieczki, szczęśliwie „odsiedział swoje” – doczekał ukończenia szkoły i zdobycia zawodu tokarza. Po zwolnieniu odwiedził instruktora „Grubasa”, którego poważał za to… „schwytanie”, pochwalił się świadectwami. Mówił, że musi opuścić Polskę, bo tutaj znowu się mu w życiu powali „przez brak pracy i kolesiów, którzy namawiają go do lekkiego życia… za pięć minut strachu!”.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *