Jakiś czas temu do zbiorów potocznie zwanego „Muzeum Adlera” w niemieckiej części Zgorzelca trafił niemiecki przekład fragmentu dziennika, który we wrześniu 1939 r. pisał w szpitalach świdnickich pewien polski oficer wzięty do niewoli. Dziennik jego został prawdopodobnie poddany cenzurze celem sprawdzenia, czy nie zawiera treści szpiegowskich. W tym celu przetłumaczono go z języka polskiego na język niemiecki.
Pomijam opis wydarzeń, jakie zachodziły od 24 sierpnia do 2 września 1939 roku, kiedy to wymieniony oficer stacjonował nad ówczesną granicą polsko-niemiecką w rejonie wsi Kochcice koło Lublińca, już 1 września został ranny w lewe biodro i dostał się do niemieckiej niewoli. Rannego przewieziono do szpitala Sióstr Elżbietanek do Opola, a potem do Świdnicy.
Niemiecki tekst tłumaczenia przekładam znów na język polski:
„3 września. Jest niedziela. Muszę leżeć w łóżku. W południe zanoszą mnie do sali operacyjnej. Na szczęście pocisk trafił mnie dwa milimetry obok kości. Inaczej byłoby gorzej. Dziesięć minut bólu i wydobyto kulę. Zabrałem ją na pamiątkę. Zaszyto ranę.
W nocy odtransportowano nas w głąb Niemiec. Na nasze miejsce przybyli inni ranni. Jest ich tutaj wielu.
Przewożą mnie do Świdnicy, niedaleko od Wrocławia. Znów jestem w Szpitalu Elżbietanek. Tym razem jako oficera umieszczono mnie w osobnym pokoju. Pokój jest z balkonem, z którego roztacza się wspaniały widok na góry. Siostra zakonna zajęła się mną serdecznie, jakbym był jej bratem. Przyniesiono mi kwiaty w wazonie. Odczułem wyraźnie wielką życzliwość siostry (Uwaga tłumacza: Siostry Elżbietanki pochodziły często z Górnego Śląska).
To wygodne życie trwało jednak tylko trzy dni. Znów przenoszą mnie w inne miejsce, do miejscowej szkoły.
7 września. Umieszczono nas w izbie szkolnej. Leżymy na żelaznych łóżkach. W siennikach jest mało słomy. Także poduszki są wypełnione słomą. Nie ma krzeseł, wszystko bardzo prymitywne. Otoczenie bardzo smutne.
Przekazuje się nam okropne wieści o Polakach, szczególnie o ich bestialstwie (Uwaga tłumacza: Hitlerowska propaganda rozsiewała wieści o wydarzeniach w Bydgoszczy, gdzie zamordowanych zostało wielu Niemców).
Źródłem moich wiadomości stała się tendencyjna prasa i radio, które przeklinają Polaków. Wieści z kraju nie docierają do mnie. To co do mnie dociera, zaskakuje. Niemcy posuwają się naprzód tak jakby nie natrafiali na opór. Podobno zdobyli już Toruń, Bydgoszcz, Poznań, Łódź. Zajęli już cały Górny Śląsk. Anglicy i Francuzi nic nie przedsięwzięli. Nie chcę myśleć, co teraz będzie. Czy Polska ma być pod panowaniem Niemiec? Gdzie są Polacy? Co oni teraz robią? Wprost nie do uwierzenia, że Armia Polska poniosła taką klęskę. Chyba to nie jest prawdą.
Bardzo smutne jest życie niewolnika. Przynajmniej dobrze, że zagoiła się moja rana i nie ma komplikacji zdrowotnych. To mnie nieco uspokaja.
Ale jaka przyszłość mnie czeka?”
Horstowi Adlerowi z Ratyzbony dziękuję za dostarczenie kopii niemieckiego przekładu dziennika.