Pogrom ludności żydowskiej w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku był w dziejach nowożytnych Niemiec wydarzeniem bezprecedensowym. Od pogromów późnego średniowiecza różnił się nie tylko zasięgiem, obejmującym cały obszar Rzeszy, ale i rozmiarami osobowymi oraz materialnymi, sięgającymi wszystkich warstw społeczności żydowskiej, silnie zasymilowanej z niemiecką wspólnotą narodową. Od wcześniejszych prześladowań, nasilających się po przejęciu władzy przez Adolfa Hitlera (1889-1945) w styczniu 1933 roku różnił się i tym, że był akcją centralnie inicjowaną, zarządzaną i sterowaną przez naczelne instancje partii narodowosocjalistycznej i państwa niemieckiego. Pogrom listopadowy realizowany przez scentralizowaną władzę przy użyciu najnowocześniejszych środków techniki był de facto w długiej historii prześladowania Żydów pogromem najnowocześniejszym. Zapoczątkował on nową erę w dziedzinie prześladowania mas, jak również stopniowe wyniszczanie Żydów w Niemczech i krajach okupowanych przez Niemców.
Pastwą pogromów w czasie „nocy kryształowej” padły wszystkie skupiska Żydów w Niemczech. 91 Żydów poniosło śmierć w czasie ekscesów. Zdemolowano i spalono co najmniej 267 synagog, splądrowano około 7,5 tysiąca sklepów, sprofanowano prawie wszystkie żydowskie cmentarze. Szkody materialne wyrządzone przez narodowosocjalistycznych bojówkarzy oszacowano na kilkaset milionów marek, w tym tylko wartość rozbitych szyb wystawowych na około 6 milionów marek.
Wprost idealnym pretekstem do wszczęcia centralnie sterowanego pogromu i represjonowania Żydów stał się morderczy czyn, dokonany 7 listopada 1937 roku przez siedemnastoletniego Żyda, którego rodzice pochodzili z Polski – Herschela vel Herzscha alias Hermana Feibela Grynszpana (1921-1945?), na osobie niemieckiego dyplomaty, Ernsta Eduarda vom Ratha (1909-1938), w gmachu niemieckiej ambasady w Paryżu. W wyniku odniesionych ran vom Rath zmarł 9 listopada. Motywem tego zbrodniczego czynu, jak zeznał aresztowany zamachowiec, była chęć pomszczenia członków najbliższej rodziny i innych represjonowanych Żydów, wysiedlonych z Niemiec do Polski na podstawie specjalnego zarządzenia Reinharda Heydricha (1904-1942) z 26 października 1938 roku. Czyn ten wzbudził spore emocje na całym świecie, a największe oczywiście w Niemczech. Był to już bowiem drugi tego rodzaju wypadek. 4 lutego 1936 roku w Davos 26-letni Żyd, David Frankfurter (1909-1982) zamordował szefa krajowego, zagranicznego oddziału NSDAP w Szwajcarii, Wilhelma Gustloffa (1895-1936).
Wypadki nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku potoczyły się błyskawicznie na całym terytorium Rzeszy w myśl scenariusza ustalonego dyrektywami R. Heydricha i centrali propagandy NSDAP. Nigdzie nie napotykano czynnego oporu ze strony żydowskich stowarzyszeń, organizacji ani indywidualnego sprzeciwu Żydów, dla których brutalny pogrom, poza sporadycznymi przypadkami, był całkowitym zaskoczeniem. Przebieg pogromu na Dolnym Śląsku, a więc i w Świdnicy, niczym nie różnił się od wypadków na pozostałym terytorium ówczesnej Rzeszy Niemieckiej. Gorzkim przedsmakiem pogromu na Śląsku były wydarzenia z 25 czerwca 1938 roku rozgrywające się we Wrocławiu, gdzie bojówkarze z formacji SA (Die Sturmabteilungen der NSDAP – Oddziały Szturmowe NSDAP) uprowadzili z mieszkań kilkuset dorosłych Żydów i deportowali ich na krótki czas do obozów koncentracyjnych.
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej Żydzi w Świdnicy byli drugą co do wielkości grupą narodowościową w mieście. Nie była ona liczna: w 1925 roku liczyła 130 osób, w 1933 stopniała do 114. Świdniccy Żydzi należeli w przeważającej większości do grupy społecznie uprzywilejowanej. Byli prawnikami (dr Hugo Adamkiewicz, dr Hans Gabriel, Georg Landsberg, Paul Landsberg), lekarzami (dr Martin Adamkiewicz, dr Georg Hiller, dr Ernst Meyer) i w znacznej mierze kupcami czyli jak to się obecnie mówi biznesmenami. Większość żydowskich sklepów znajdowała się w centrum miasta: Hermann Brock, ulica Grodzka, Albert Cohn, ulica Długa, Nestor Stahl, ulica Kotlarska, Leopold Prager, Pinkus Laufer, Erich Kohn, Emil Laquer – wszyscy w Rynku. Żydowskich właścicieli miały też następujące fabryki: Aron-Werke (obecnie Fabryka Aparatury Precyzyjnej „Pafal” Spółka Akcyjna wchodząca w skład Grupy Apator), M. Weissenberg (nieistniejące już Dolnośląskie Zakłady Magnezytowe) i M. Tikotin (zakład ten znajdował się przy dzisiejszej ulicy Bystrzyckiej). Po przejęciu władzy przez A. Hitlera do końca lat trzydziestych nastąpiła ich „aryzacja”. Żydzi brali udział także w życiu politycznym miasta oraz mieli własne organizacje.
W Świdnicy podczas „nocy kryształowej” spalono wzniesioną w 1877 r. synagogę, miały miejsce aresztowania Żydów, plądrowanie sklepów i zbezczeszczenie położonego na północno-wschodnim krańcu miasta cmentarza żydowskiego. A oto jak brzmi oficjalny raport opisujący „noc kryształową” na obszarze wrocławskiego nadodcinka SS (fragment dotyczący Świdnicy):
„43. SS – Standarte
SS – Sturmbann III/43
Świdnica
1 synagoga – wypalona.
Sklepy: fabryka likierów i wódek, urządzenia sklepowe i produkcyjne, beczki i zapasy towaru zniszczone; Dzialoczynsky, wełny i jedwabie, urządzenie 2-piętrowego domu towarowego zdemolowane; Dora Schindel, wł. Pinkus Laufer, skład kapeluszy, urządzenie sklepu zniszczone; Gallewski, wł. Kohn, skład zabawek, towar i urządzenie zniszczone; Auerbach, trykotaże i towary krótkie, Hochstr. [obecnie ulica Kazimierza Pułaskiego], urządzenie zniszczone; Oswald Krinke, wł. Boppe, sprzedaż futer, Reichenbacherst. [obecnie ulica Westerplatte] składy i mieszkanie zdemolowane. Kiewe, towary żelazne, Glubrechtstr. [obecnie, ulica Jagiellońska], urządzenie sklepowe i mieszkanie zniszczone; Wolf, bielizna i tekstylia, urządzenie sklepowe rozbite.
Zdemolowane mieszkania: Schlesinger, Adamkiewicz, Jacks, Eckstein, Preuss.”
Relacje dwóch lokalnych gazet świdnickich dotyczące „nocy kryształowej” są krótkie i różnią się nieco w szczegółach. „Mittelschlesische Gebirgszeitung” – oficjalny organ partii narodowosocjalistycznej pisał o „sprawiedliwym odwecie za morderstwo w Paryżu”. Według sprawozdania tej gazety wieczorem 9 listopada na Rynku i ulicach świdnickich utworzyły się spontanicznie grupy obywateli:”W ciągu nocy w różnych punktach miasta doszło do otwartych demonstracji, które w końcu doprowadziły do tego, że spalono synagogę. Ponadto w całym mieście wybito szyby wystawowe sklepów żydowskich”. Z kolei konserwatywny dziennik „Tägliche Rundschau” zamieścił taką informację:”Krótko po godzinie ósmej w synagodze wybuchł pożar. Płomienie zniszczyły wnętrze, a następnie przerzuciły się na więźbę dachową, która wraz z małą wieżyczką runęła. Straż pożarna dbała o ochroną okolicy pożaru… Ponieważ w godzinach przedpołudniowych wzburzenie ludności znacznie wzrosło żydowskich mieszkańców, o ile ich można było odnaleźć, uwięziono, aby im zapewnić bezpieczeństwo”. Oczywiście w Świdnicy nie było wtedy żadnego „oburzenia obywateli”, ale większość mieszkańców unikała krytykowania działań NSDAP, ponieważ groziło za to nawet uwięzienie w obozie koncentracyjnym.
W roku 1938 mieszkało w Świdnicy już tylko 47 Żydów, reszta wyemigrowała. Nie udało się natomiast ustalić dokładnie, ilu spośród nich zostało aresztowanych 10 listopada.
Gdy patrole SA zauważyły, że jakieś mieszkanie żydowskie jest opuszczone, demolowały je podobnie jak sklepy. Tak było z willą pewnej żydowskiej świdniczanki, która wspominała:”Nasze mieszkanie – dziesięciopokojowa willa, tak wtedy wyglądała: wszystkie meble były poniszczone, rozbite kolbami karabinów. Drzwi były wyłamane, około pięciu dywanów, w tym trzy perskie, pocięto na kawałki. Podobnie postąpiono z trzema cennymi obrazami olejnymi. Miśnieńską porcelanę, bardzo cenne wazy i figurki rozbijano o bufet… W sypialni rozcięto pościel… Zerwano tapety… Rozbito marmurowy blat umywalki, lustro i wannę kąpielową. Mojemu aryjskiemu adwokatowi doktorowi Fryderykowi Geislerowi, który oglądał szkody i wyraził się o tym krytycznie, zagrożono aresztowaniem. Zrezygnował z moich pełnomocnictw”.
Ruiny synagogi rozebrano na przełomie roku 1938-1939. Niektóre nagrobki z cmentarza żydowskiego użyto do brukowania w latach 1941-1942. Tuż przed wybuchem wojny w Świdnicy żyło już tylko 25 Żydów. Znamienne, że jeszcze wiosną 1940 roku wytyczne Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheitshauptamt – RSHA) w sprawie emigracji Żydów nakazywały:”…nadal nasilać emigrację Żydów z obszarów Rzeszy również w czasie wojny”. Landratom (starostom) stale przypominano o potrzebie wspierania emigracji żydowskiej z Niemiec:”wszelkimi środkami”. Legalnej emigracji Żydów położył kres szef Gestapo – Heinrich Müller (1900-1945?), specjalnym okólnikiem dopiero w październiku 1941 roku. Błędne jest więc powszechne mniemanie, że większość Żydów niemieckich (a więc i świdnickich również) została wymordowana przez hitlerowców. W rzeczywistości rozproszyli się oni po całym świecie. Tylko bardzo nieliczna grupka, najwyżej kilkunastoosobowa, świdnickich Żydów mogła zginąć w tak zwanych „obozach masowej zagłady”.