Legendy o Świdnicy – Legenda o ratuszowej wieży ▪ Piotr Studnicki

Pewnego razu w wieży ratuszowej w Świdnicy zamieszkał wielki, ziejący ogniem jastrząb. Miał wielkie wypukłe oczy, ostry jak brzytwa dziób, jego pióra były z żelaza, a jego nogi były tak wielkie jak znaki drogowe. Porywał on ludzi i pożerał ich na śniadanie. Potem ludzie rozpaczali, że potwór porwał im rodziny i mówili ze strachem:

– Ten jastrząb jest straszny, on nas wszystkich zje.

– Ja się go boję. – Mówiło małe dziecko, trzymając się mocno matczynej sukni.

– Musimy go pokonać. Inaczej wszyscy umrzemy. – Mówili odważniejsi ludzie.

– Tylko jak?- Zastanawiali się inni.

Wielu było śmiałków, którzy próbowali pokonać potwora, lecz bez żadnego skutku. Jastrząb ich zabijał i więcej już o nich nigdy nie słyszano. Ludzie się go bardzo bali. Odkąd się pojawił w okolicy, mieszkańcy Świdnicy unikali ratusza jak mogli, zawsze znajdowali jakąś wymówkę, aby tam nie iść. Gdy szli do pracy lub znajomych mieszkających w pobliżu, omijali ratusz z daleka.

Panujący w tym czasie Bolko I zaczął się bardzo martwić, ponieważ jego poddani bali się wychodzić z domów. Rynek świecił pustkami. Nie odbywały się słynne targi, a wiele sklepów było pozamykanych.

Pewnego razu książę wezwał wszystkich mieszkańców Świdnicy na zebranie i rzekł bardzo stanowczo:

– Musimy pokonać to straszydło. On nie daje nam normalnie żyć. Musimy myśleć o naszych rodzinach i naszej kochanej ziemi świdnickiej.

– Kto byłby w stanie pokonać tak wielką bestię? – Pytali jeden drugiego.

– Na pewno jest w mieście jakiś śmiałek. Pomyślcie nad tym. Może komuś przyjdzie do głowy jakiś pomysł. – Odpowiedział im Bolko I.

– Trzeba coś wymyślić, bo dzieci spać nie mogą. Matki płaczą, jak dzieci długo nie wracają do domu, a żony drżą o swych mężów. – Powiedziała pewna niewiasta, która miała troje dzieci.

Żył wtedy w Świdnicy bardzo odważny rzeźnik o imieniu Zbigniew. Usiadł on na kamieniu i myślał dzień i noc, w jaki sposób pokonać złego potwora. W końcu wymyślił i na następnym zebraniu powiedział do mieszkańców tak:

– Dajcie mi kozę i środek na głośne chrapanie, a ja już się rozprawię z tym potworem.

– Ale po co? – Dopytywali się ludzie ze zdziwieniem.

– Jak jastrząb to zje, to będzie tak głośno chrapał, że zawali się ratusz, a przy okazji sam zginie przygnieciony ciężarem. – Odpowiedział im.

– To dobry pomysł, ale szkoda trochę ratusza – Mówili między sobą ludzie.

– Ale przynajmniej nie będzie potwora. – Odpowiadali im inni.

Wszystkim pomysł rzeźnika bardzo się spodobał. Nawet sam Bolko I pogratulował mu pomysłu i wszyscy zabrali się do jego realizacji.

Wieczorem, kiedy potwór zobaczył w swojej kryjówce leżącą kozę, bardzo się ucieszył. Z wielkim apetytem ją zjadł i zasnął. Po chwili zaczął tak strasznie chrapać, że wieża ratuszowa nie wytrzymała i zawaliła się. Jastrząb, przygnieciony ciężarem cegieł, zginął na miejscu.

Ludzie, gdy zobaczyli zawaloną wieżę ratuszową, wcale się tym nie zmartwili, wiedzieli, że ich plan się powiódł. Sprawdzili jeszcze ostrożnie, czy potwór na pewno nie żyje. Gdy to się okazało prawdą, bardzo szczęśliwi krzyczeli na cały głos:

– Hurra! Potwór nie żyje!

– Jesteśmy uratowani!

– Niech żyje Zbigniew!

Bolko I uradowany dał w nagrodę rzeźnikowi dwie sakiewki złotych monet oraz obiecał jedzenie dla niego i jego rodziny przez kolejne piętnaście lat.

Mieszkańcy Świdnicy na cześć rzeźnika wyprawili mu ucztę, która trwała trzy dni i trzy noce.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top