Latko Ryszard. Gra w ludowe. Część 6. Król umarł, niech żyje król! ▪ Franciszek Kawka

 „Głupich nie sieją
głupich trzeba szukać”.

A więc sprawa się rypła. Ryszard Latko pojawił się nam już jako autor dyptyku scenicznego. Po „Tacie” – wołającym widza z plakatów w tak niekonwencjonalny sposób, teraz równie oryginalny tytuł sztuki „Óżont” sugeruje niezwykłość treści.

Aczkolwiek sztuka ta powstała jeszcze przed Odrodzeniem z dni sierpniowych, to już wtedy narastająca fala społecznego protestu w nas samych spowodowała, że „Óżont” powstać musiał jako potwierdzenie tezy o prawidłowościach historycznych. Atmosfera ostatnich lat wywarła zdecydowany nacisk na ludzkie odczucia, wywołując w nich odruch obronny przed postępującą dezorganizacją wewnętrzną i zewnętrzną.

Nie bez kozery wspomniałem tu o dyptyku scenicznym. Komedia ta jest w pewnym sensie kontynuacją pierwszej sztuki Ryszarda Latki pt. „Tato, tato, sprawa sie rypła”. Kreując nowych bohaterów umieścił ich w tej samej wsi, posłużył się identycznym językiem gwary Podbeskidzia oraz (co bardzo charakterystyczne dla jego twórczości) kpiąco-lirycznym stosunkiem do tamtejszych zwyczajów. Podobieństwo obu sztuk w zasadzie kończy się na wspólnocie języka i miejsca.

Autor konstruując intrygę sztuki wyszedł z założenia, jak lapidarnie można by określić: Umarł głupek – niech żyje głupek i – głupich nie sieją, sami się rodzą, głupich trzeba szukać. Oczywiście, taka parafraza może się odnosić jedynie do zewnętrznego płaszcza sztuki jako do formalnego kształtu scenicznego.

W „Tato, tato” Ryszard Latko ogranicza się do relacji zachodzących pomiędzy członkami jednej rodziny, wnikliwie badając ich stosunek do świata zewnętrznego i do siebie nawzajem. Zestawiając tak krańcowe, ale niewiele przerysowane postawy wobec powszechnego modelu życia lansowanego w ostatnim okresie, osiągnął prześmieszny, a zarazem gorzki w swej prawdzie obraz.

W sztuce zakres wiwisekcji jest daleko większy. To już nie mały światek za zamkniętymi drzwiami chałupy, a szeroki przestwór świata – to jest: plac przed gospodą. Autor podporządkował jednostkę nadrzędnym celom społeczności wiejskiej, co oczywiście stało się powodem do przeprowadzenia zaskakującej intrygi. Jakkolwiek każda z postaci sztuki ma silnie zindywidualizowany charakter, to jednak wszystkie dążą w różny sposób do jednego celu, jakim jest odbudowa normalności, położenia kresu eksperymentom dokonywanym bezpośrednio na nich.

Dochodzenie do owej normalności w zamyśle autora wskazuje na bliskie powiązania z powrotem do dawnych, sprawdzonych metod zaczerpniętych z haseł: „Cel uświęca środki” i „Rządź i dziel”. A więc jest to niejako konglomerat postaw w rozpanoszonym u nas stylu bycia. Oczywiście, ze wskazaniem na negatywy tegoż.

Jedyna postacią, będącą w opozycji wobec narzuconych przez wzorców tak przez Sołtysa jak i później Bizona, a co za tym idzie, wzorców aprobowanych przez oficjalną administrację, jest Pajtek. Jego spojrzenie na świat, zabarwione nostalgią, każe mu czuwać nad ciągłością tradycji, nad prawidłowością działań współobywateli. Nie daje się wciągnąć w żadne układy ani komeraże.

Autor utożsamiając się z osobą Pajtka, daje wyraz swojej idealistycznie pojmowanej filozofii życia. Uzewnętrznia się, mówiąc o wpływie przyrody na urodę życia i mimo żalu do swojej towarzyszki – za brak wrażliwości, dostrzega wszakże jej „staranie” i „akuratność” wobec życia doczesnego i pośmiertnego.

Jakkolwiek społeczność ta jest małym ułamkiem tej wielkiej istniejącej Tam w świecie, to zachodzi tu istotna paralela pomiędzy nimi. Jest to widoczne już w samym tytule sztuki.

Dialogi prowadzone wartką gwarą, bogactwo języka pozwalają na aluzyjną, zabawną grę słów, na rozprawę z pseudo-nowym wyrazem miasta. aby pogłębić odrębność, a przynajmniej pragnienie odrębności wsi, wprowadza Latko na scenę osobnika szermującego atrybutami poety, a więc elementu mającego za zadanie uwypuklić niezgrabność, jaka niesie chłopom zalew cepeliowszczyzny, masowej produkcji kultury. Tak prowadzony wątek ma podkreślić i podkreśla ukatrupienie autentyzmu sztuki ludowej, wrażliwości na przejawy życia, na świat.

Utrata Szymka Bucyfoła spowodowała, że ta normalna („Tato, tato”) społeczność utraciła swą spójność. Spotęgowała apatię, rozkład tradycyjnej chłopskiej aktywności. Paradoksalne stwierdzenie, że aby być zdrowym psychicznie, potrzeba do tego kogoś, kto by to potwierdził (czyli psychicznie chorego) ma zarówno w tej sztuce, jak i w życiu wyraźne uzasadnienie. Niezależnie od różnicy poglądów i metod działania, końcowy efekt dla tych ludzi jest najbardziej istotny. Aby uratować resztki jedności, muszą znaleźć nowe odium, które by przyjęło na siebie odpowiedzialność za wszystkie negatywy ich życia.

Posługiwanie się różnymi środkami (cel uświęca środki) stwarza niebezpieczeństwo ewidentnych nadużyć. I nie oparł się im Bizon. Ewolucja postawy, od uczciwej w czasie pogrzebu Szymka, do wygrywania na zmęczeniu, oczekiwaniem na cud chłopów – aby wprowadzić swoja prywatną „Odnowę”, jest tego oczywistym dowodem. Jesteśmy w tym przypadku świadkami zaistnienia przewartościowań ludzkich idei, które wprawdzie zażegnały otwarty konflikt, ale tak jak w życiu, zahipnotyzowanie fasadowością, zwłaszcza oczekujących nie na dziewięćdziesiąt dni, a na całe życie spokoju – osierociło autentyczne widzenie życia w jego najczystszych przejawach. Głos Pajtka – głos prawdy, brzmi w tej sztuce niczym biblijne wołanie na puszczy (Boże, Boże, Ty widzisz i nie grzmisz). Przed jego słowami kończy się komedia, a zaczyna dramat.

Sądzę, że w następnej sztuce (do trzech razy sztuka) o wsi, a raczej o wsi jako sztafażu życia, znajdzie Ryszard Latko happy-end dla swoich bohaterów w odnowie moralnej. Oby tylko odnowa nie skończyła nam się w gastronomicznym banku.

Tekst ukazał się w programie teatralnym do prapremiery „Óżont”. Teatr Dramatyczny. Legnica. Marzec 1980 r.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top