Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Latko Ryszard. Gra w ludowe. Część 3. Kaliska prapremiera ▪ Barbara Osterloff

Autor napisał o sobie w programie: „Byłem górnikiem, instruktorem KO, ślusarzem, murarzem, tokarzem, elektrykiem, autentycznym kowbojem w Wilczej Dolinie, bankowcem, pegeerowcem, pocztowcem, foto-filmowcem, ćwikiem, zetwuemowcem, mechanikiem maszyn rolniczych, Martin Edenowcem, itd.,itd., itd.”. Od roku jest jeszcze laureatem XV Konkursu Debiutu Dramaturgicznego Teatru Ateneum – i jako początkujący pisarz stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki. Zaś na co dzień – pracownikiem urzędu pocztowego w Świdnicy.

Ryszard Latko zadebiutował w Odrze, publikując fragmenty powieści Wieś pod Bykiem (1974). Pewne wątki i postaci, a także realia wiejskiego środowiska przeniósł do komedii-debiutu: Tato, tato, sprawa sie rypła. Miejsce akcji określił dokładnie – didaskalia podają: „Kuchnia w chłopskiej chałupie pod Wadowicami. Typowe, proste sprzęty: stół, ława pod oknem, dwa łóżka z wystającą spod prześcieradła słomą, krzesła”. Język sztuki jest stylizowany – niezbyt zresztą konsekwentnie – na mowę wsi z okolic południowej Polski, zarówno w warstwie fonetycznej, jak i leksykalnej. Osobliwie mieszają się w nim autentyczne lokalizmy gwarowe z językiem odbiegającym daleko od poprawnej polszczyzny potocznej i od polszczyzny literackiej (sygnalizuje to sam tytuł ze slangowym „rypła sie”).

Język ten pełni istotną rolę w kompozycji postaci – istnieją i zawierają się w nim, on tez czyni je prawdopodobnymi. Bowiem sama intryga sztuki, dość wątła i nieskomplikowana – afera z wiekową babcią, którą rodzina Placków ukrywa przed oczami wsi dla własnej wygody – rozwija się chwilami niemrawo i niekonsekwentnie. Funkcję prawdziwie dramatyczną sprawuje tu przede wszystkim dialog: żywy, celnie punktowany, pełen dosadnego humoru posuwa tok akcji. Właśnie dialog stanowi, bodaj nie najmocniejszy punkt tej komedii, w której autor nie zawsze panuje nad materiałem, zwłaszcza w finale jakby „rozmazanym”, pozbawionym zdecydowanej kulminacji.

Płynie stąd dla aktorów warunek sine qua non takiego opanowania i swobody we władaniu tekstem (pełnym passusów takich jak: „Tato, jo juz wiym! Juz ją kaź widziołek!”, lub „Ino sie nie łokolic i żob nim nie miśtykuj!”), by sprawiał on wrażenie organicznego, naturalnego języka mieszkańców Plackowej chałupy.

Wykonawcom kaliskiej prapremiery w reżyserii Marii Straszewskiej udało się to osiągnąć w dużej mierze. Postaci są tu wyraziste, pełne życia i zabawne. Zwłaszcza ojciec rodziny, Placek, grany przez Włodzimierza Musiała – chłop zacięty, który nie przepuści nawet najmniejszej okazji, by nie przechytrzyć, czy bodaj skląć znienawidzonego sąsiada. Przy tym – ogłupiony chęcią mnożenia pieniędzy oraz bezużytecznego gromadzenia „dobrodziejstw cywilizacji” w postaci lodówki, pralki, telewizora, odkurzacza. Jednocześnie ten zamaszysty, despotyczny chłop jest jakby zagubiony między starym sposobem życia i związanymi z nim obyczajami wiejskiej społeczności a nowym, przeszczepionym z obcego mu świata miejskich bloków „zza Wisły”. Musiał zaznacza ten rys postaci wyraźnie, podobnie inni aktorzy.

Wszyscy właściwie mieszkańcy i goście Plackowej chałupy nie dorośli jeszcze do owych „dobrodziejstw” i zmiany stylu życia. Miast traktować np. pralkę i lodówkę tak jak na to zasługują, czyli zgodnie z ich przeznaczeniem – traktują je jako cel sam w sobie. Nie mówiąc już o tym, że Plackowa (Ewa Frąckiewicz) w pralce ubija masło… Bałwochwalcze, pełne kultu podejście do przedmiotów – lokaty pieniędzy przy jednoczesnym stępieniu wrażliwości w sytuacjach jej wymagających, charakteryzuje te postaci dotkliwie, choć w komediowym tonie.

Reżyser i aktorzy dołożyli wszelkich starań, by zabawa była dobra. Autor współpracował z Teatrem im. Bogusławskiego podczas prób i wprowadził do tekstu – w porozumieniu i na życzenie reżysera – kilka istotnych zmian, które sprawdziły się na scenie. Dopisał m.in. scenki Józka i psa (kaliski „jest na medal”), które łączą kolejne odsłony, zmienił finał, dodał natrętny nieco epilog miłości Helki i Ignaca (ciąża dziewczyny i ucieczka oblubieńca na budowę… huty „Katowice”).

Scenograf Henryk Regimowicz oparł dekorację na tworzywie naturalnym, wyeksponował fakturę drewna i autentycznych rekwizytów. Zjadliwie zestawił detale – np. makatkę z jeleniami i telewizor, przerysował „szyk” niektórych kostiumów np. wyjściowego garnituru Ignaca z liliowej krempliny, strojnej kreacji Helki czy Urzędniczki. Zrobił to w tonie dowcipu – ale i ośmieszenia. Tkwi ten ton, oczywiście, w samym tekście i dotyka wszystkich postaci z wyjątkiem kilkunastoletniego Józka, który ogląda świat z innej niż dorośli perspektywy.

Gra tę rolę w Kaliszu Marlena Miarczyńska, ubiegłoroczna [1976] absolwentka łódzkiej PWSFTviT. Debiutuje nią właśnie na zawodowej scenie, ale ma już za sobą Szekspirowską Julię w widowisku plenerowym zrealizowanym przez Jana Machulskiego w Zamościu ubiegłego lata [1976]. Debiutuje obiecująco – z temperamentem, wdziękiem i sporym już zasobem zawodowych umiejętności. Rola Józka jest zresztą wymarzona dla niej – obliczona na jej warunki i dyspozycje (Miarczyńska jest drobna, zwinna i szybka w ruchu, chłopięco kanciasta). Pozostali aktorzy: Teresa Lisowska, Danuta Kamińska, Janusz Grenda, Renata Kress, Mieczysław Gałecki – potrafili również na miarę swych możliwości wykorzystać materiał na role (nie do pogardzenia), jaki podsuwa tekst. Kaliska prapremiera dowodzi, ze warto po niego sięgnąć. Zachęta to z mojej strony i zapewnienia czysto retoryczne, jako że premiery Tato, tato, sprawa sie rypła zapowiedziały już następne teatry m.in. w Bielsku i Opolu.

Tekst pierwotnie opublikowany w czasopiśmie „Teatr” 1977 nr 2.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *