Ksiądz doktor Roman Reisse to postać wybitnego duchownego, który zasługuje na szerszą popularyzację, szczególnie wśród mieszkańców ziemi świdnickiej. Urodził się 23 czerwca 1893 roku w Świdnicy jako syn mistrza malarskiego Roberta Reisse i jego żony Teresy z domu Gritscher. Jego ojciec był uzdolnionym fachowcem, natomiast matka głęboko wierzącą katoliczką, oddaną w niesieniu pomocy biednym. Zastępowała matkę piątce młodych uczniów. Pośród tej gromadki wyrastał młody Roman. Nigdy nie zapomniał słów swojej rodzicielki: Zawsze miej Boga przed oczami.
We wspaniałym kościele parafialnym przystąpił do pierwszej komunii świętej. W gimnazjum jego nauczycielem religii był doktor Waldemar Otte (1879-1940), który później został kanonikiem katedralnym. Darzył Romana ojcowską przyjaźnią. Po wspaniale zdanej maturze opuścił Świdnicę i udał się do Wrocławia, gdzie na uniwersytecie studiował w latach 1912-1916 teologię. Naukę rozpoczął 29 października 1912 roku, a zakończył 6 marca 1916 roku. Miał w tym czasie wsparcie finansowe różnych instytucji i osób prywatnych, między innymi magistratu miasta Świdnicy. Łącznie w latach 1913-1915 otrzymał ponad 700 marek. Na kapłana został wyświęcony 24 czerwca 1916 roku z rąk biskupa Wrocławia Adolfa Bertrama (1859-1945). W święto Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny miał mszę prymicyjną w swoim macierzystym kościele.
Miejscem jego pierwszej posługi kapłańskiej był Syców. Tam napisał swoją pracę doktorską: Die weltanschauliche Entwicklung des jungen Joseph Goerres 1776-1806 opublikowaną następnie we Wrocławiu w roku 1926. Po uzyskaniu doktoratu z teologii pełnił liczne odpowiedzialne funkcje zlecone mu przez kardynała Bertrama. W cotygodniowych audycjach radia wrocławskiego prezentował katolickie stanowisko odnośnie spraw publicznych w Niemczech na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. W 1928 roku został oddelegowany jako kurator do klasztoru w Lubiążu, gdzie odrestaurował zabytkowy kościół opacki. W latach 1931-1935 będąc proboszczem w Legnickim Polu odnowił wspaniały kościół klasztorny. W tym czasie władze hitlerowskie zakazały mu nauczania religii w tamtejszym gimnazjum. Jego sposób myślenia i działania wyrażał się słowami: Wiara i ojczyzna winny stanowić jeden wspaniały organizm. Nienawidził biadolenia i pozostawania na uboczu życia społecznego. Mówił: Wszystko jest do zniesienia i każdą trudność można pokonać jeśli jest się zaangażowanym. Po to jesteśmy – każdy na swoim posterunku. Nad jego biurkiem wisiała sentencja: Wykorzystaj czas, streszczaj się lub pomóż mi w pracy. Jego polityczna ocena reżimu hitlerowskiego była jasna. Tak wspominał ją jeden z jego uczniów Gerhard Kiuge: Podczas spaceru 1 maja 1933 roku Robert Reisse powiedział: <Zwierzę (Das Tier)> tak zawsze nazywał Hitlera <przez niesamowite zbrojenia przezwycięży bezrobocie, a potem wpędzi naród do wojny. Kościołowi następnie zaproponuje konkordat, aby zwodzić tolerancją. Stopniowo będzie stosował ostrzejszą walkę z Kościołem.> Kiedy usiedliśmy pod gruszą przy źródle Świętej Jadwigi, przed oczami rozciągała się urocza linia Karkonoszy i Gór Izerskich. Na koniec rozmowy doktor Reisse powiedział: <Wojna będzie końcem naszej śląskiej ojczyzny>. Kolejną placówką księdza Romana Reisse była w latach 1935-1941 Oleśnica. Po przyjeździe powitały go okrzyki bojówek narodowosocjalistycznych: Klecho, miej się na baczności, oleśnicka SS czuwa! (Pfaffe, nim dich acht, die Oelser SS wacht!). Mimo ataków wrogów kościoła dokonał rozbudowy zbyt małej świątyni oleśnickiej. Jeden z parafian tak charakteryzował okres duszpasterski księdza Reisse w oleśnickiej parafii: Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam przynajmniej na trzy i pół roku tego kapłana. Jego kazania głęboko poruszały swoim pasterskim ujęciem przekazu ewangelicznego. Jego precyzyjny sposób wyrażania się zaskakiwał niezależnie od okazji i tematu wypowiedzi. W podziw wprawiała jego wiedza i umiejętności przybliżenia słuchaczom tła historycznego i kulturalnego.
Gdy zakończył rozbudowę kościoła w Oleśnicy kardynał Adolf Bertram skierował go do parafii pod wezwaniem Świętego Henryka we Wrocławiu przy obecnej ulicy Glinianej 16. Probostwo objął w dniu 10 grudnia 1941 roku. Była to jedna z największych parafii na Śląsku, liczyła bowiem około 20 tysięcy wiernych. 15 stycznia 1945 roku udał się ksiądz Reisse na krótki wypoczynek w Karkonosze. Tam w radio usłyszał, że rosyjska ofensywa nieubłaganie zbliża się do Wrocławia. Postanowił wrócić do miasta i dotarł do Breslau po dramatycznej podróży 21 stycznia. Pierwsze pociski i bomby spadły na teren parafii 28 stycznia 1945 roku. Na rozkaz gauleitera Karla Hankego (1903-1945) w twierdzy Wrocław (Festung Breslau) mogło pozostać jedynie 35 duchownych katolickich. Reszta musiała opuścić miasto. Jednym z tych którzy mogli zostać był ksiądz Roman Reisse. Życie religijne mimo tak ekstremalnych warunków było bardzo owocne. Kościół gromadził w dni powszednie około 200 wiernych, a w niedzielę na mszy nawet 1200 osób. Od 16 lutego silny ostrzał artyleryjski pozwalał przeżyć tylko w piwnicach. W wyniku ciężkiego nalotu 19 lutego wszystkie okna kościoła oraz domu parafialnego zostały zniszczone. Ksiądz Reisse „mieszkał” wraz z 16 osobami w piwnicy plebanii. W dniu 22 lutego w drodze z kościółka Marii Wspomożycielki do plebanii dostał się pod ogień artyleryjski, na skutek którego doznał wstrząsu mózgu oraz uszkodzenia słuchu, gdy tuż obok niego eksplodował pocisk artyleryjski. 3 marca SS zmusiła proboszcza do opuszczenia plebanii. Odtąd pomagał wiernym przy katedrze i na Karłowicach. Dzień kapitulacji, 6 maja 1945 roku zastał go w obozie na Sołtysowicach, gdzie spowiadał cudzoziemskich robotników przymusowych, udzielał komunii świętej, sakramentu chorych oraz wygłosił kazanie w języku włoskim. Powrót do parafii był powrotem na ruiny, a mieszkaniem proboszcza i miejscem sprawowania codziennej ofiary eucharystycznej był pokoik na parterze domu przy ulicy Wielkiej 168. 8 lipca doszło do dramatu. Ksiądz Roman Reisse wracał nocą z parafii pod wezwaniem Bożego Ciała do siebie. W okolicach obecnej ulicy Tadeusza Kościuszki został zastrzelony przez polski patrol wojskowy. Wezwania do zatrzymania się zapewne nie usłyszał, albo chciał podejść bliżej i wytłumaczyć że jest księdzem. Jego ciało zabrano dopiero następnego dnia wieczorem i pochowano na cmentarzu przy ulicy Bardzkiej. Nagrobek zachował się do dziś na tak zwanej kwaterze kapłańskiej, gdzie obok niemieckich spoczywają także polscy kapłani. Na nagrobku księdza Reissego widnieje łaciński napis: Dilexit Ecclesiam (Umiłował Kościół), trafnie oddające jego ducha i dzieło. Kiedyś w czasie jednego z kazań na uroczystości Wszystkich Świętych wyraził życzenie aby mógł spocząć na tym cmentarzu. Ciekawostką jest, że ksiądz Roman Reisse urodził się w 1893 roku i w tym też roku została erygowana parafia oraz miała miejsce konsekracja nowowybudowanego kościoła pod wezwaniem Świętego Henryka przy ulicy Glinianej, gdzie zakończył swoją 29-letnią posługę duszpasterską.
oprócz tego że ksiądz urodził sie w Świdnicy nie zauważyłem żeby zrobił cos dla miasta,dla jego mieszkańców-czym więc zasłużył sobie na ten artykuł(bo chyba nie tym że był ksiedzem ??? )