Koryciński Wojciech – W stronę mityzacji rzeczywistości. Część 3. You'll never know ▪ Paweł Mackiewicz

Tajemnice ulicy Pańskiej, powieściowy debiut świdnickiego prozaika, animatora kultury, polonisty, to książka wielowymiarowa i bogata w literackie nawiązania. Potrafi ona zainteresować czytelników spragnionych wartkiej narracji, a zarazem stanowi gratkę dla poszukiwaczy wątków filozoficznych, intertekstualnych aluzji, wielopiętrowych konstrukcji. Powieści patronuje przede wszystkim Fryderyk Nietzsche (Poza dobrem i złem) oraz Umberto Eco (Imię róży) i – najprawdopodobniej – Witkacy z właściwym mu poczuciem dziwności istnienia.

Fabuła powieści Wojciecha Korycińskiego nie pozwala na wątpliwości dotyczące jej genologicznych korzeni. Do Świdnicy przełomu XIX i XX wieku przybywa młody berlińczyk Max (właściwe nazwisko: Atanazy Niekisch), kuzyn nadziei świdnickiej policji – Juliusa Witticha. W tym samym czasie – w ciągu zaledwie pięciu dni – miastem wstrząsa fala makabrycznych morderstw. Mimo wysiłków podkomisarza i jego asystenta śledztwo grzęźnie w martwym punkcie. Max, somnambulik i amator nocnych uciech, znajduje się w kręgu podejrzeń, podobnie jak kilku innych świdniczan różnych stanów. Na trop rzeczywistego mordercy, psychopatycznego malarza-artysty Antona Dochta, podkomisarz Wittich trafia niemal przypadkiem – dzięki niespodziewanej pomocy ojca, emerytowanego archiwisty miejskiego, pasjonata historii i znawcy architektury Świdnicy.

Fabule ściśle odpowiada kompozycja książki – klarowna, zgodna z konwencją gatunku. Dramatyczne wydarzenia zostały skondensowane w pięciu rozdziałach, a każda z części zawiera opis wydarzeń jednego dnia. Na każdą z dób przypada odkrycie jednego ciała (jeden dzień – jeden trup), przy czym jako ostatnie odnaleziono zwłoki oprawcy (w sferze domysłów pozostają powody, dla których morderca popełnił samobójstwo). Autor zadbał też, by Świdnicę roku 1895 zaludniały postaci charakterystyczne dla powieści kryminalnej, lecz zarazem obdarzone indywidualnym zarysem osobowości. Mamy przeto, by wymienić jedynie bohaterów pierwszego planu: tradycyjną mieszczańską rodzinę – byłego urzędnika i jego małżonkę, konserwatystów i wielbicieli  lokalności, oraz ich syna, któremu zachowawcze myślenie nie przeszkadzało w doskonaleniu metod śledczych w oparciu o najnowsze europejskie wzorce; studenta medycyny i berlińskiego cygana, kompana „Stacha” Przybyszewskiego i przyszłego asystenta Zygmunta Freuda; starego kabalistę i wizjonera, żywiącego mentorskie zamiary wobec młodego utracjusza i agnostyka.

Postacie drugiego planu uznać wypada za nie mniej udana. Ale to między Atanazym Niekischem a Juliusem Wittichem lub Augustem, jego ojcem, oraz między Maxem a Jacobem Georgerem wywiązują się najciekawsze rozmowy, spory czy sprzeczki. Są one kluczowe dla przedstawienia dwóch konkurujących ze sobą sposobów widzenia świata, które w przybliżeniu można by nazwać racjonalnym oraz mistycznym. Żadnej z barwnych postaci Tajemnic ulicy Pańskiej nie wypada wszelako jednoznacznie i bez reszty łączyć z jednym z owych antynomicznych i wyizolowanych światopoglądów.

Racjonalność (różnego typu, odmiennej proweniencji i intensywności) formuje modus vivendi Wittichów i Niekischa. August odznacza się scholastycznymi skłonnościami do porządkowania świata i tłumaczenia jego zjawisk narzędziami kauzalizmu. Normatywny umysł mieszczanina – sugeruje behawiorystyczny narrator – wydaje się tak uporządkowany, jak jego gabinet: Surowość tego gabinetu oraz przedmioty znajdujące się w nim przywodziły na myśl benedyktyńską maksymę „ora et labora”, a ich rozmieszczenie było odbiciem myśli właściciela i zdradzało jego charakter jako człowieka ceniącego ład wykluczający wszelką przypadkowość. Młody Wittich kultywuje racjonalność w typie oświeceniowo-pozytywistycznym, podbudowywaną „grubiańską literaturą”, czyli podręcznikami kryminalistyki. Inaczej niż ojciec, kładzie nacisk na niekonwencjonalne metody dochodzenia do prawdy – sumiennemu detektywowi nie wolno zlekceważyć żadnej poszlaki: Dlaczego na miejscu zbrodni pojawiła się karta taroka? […] W tej sytuacji mógł pomóc tylko jeden człowiek. Podkomisarz nie lubił tam chodzić. Ale przemógł się dla dobra śledztwa i złożył wizytę pewnemu Żydowi.

W powieści Korycińskiego pobrzmiewają odległe aluzje do Czarodziejskiej Góry Tomasza Manna. Niczym Settembrini i Naphta o duszę Hansa Castorpa, o umysł Atanazego walczą dwaj dojrzali mężczyźni: wuj August Wittich (nieporadnie) i Jacob Georger. Szanse na obłaskawienie młodego sceptyka ma tylko ten drugi. Trzeciego dnia Niekisch odbywa arcyciekawą rozmowę na temat racjonalnego światopoglądu z Georgerem, który sprowokowany pytaniem Maxa o popularną w powieściowej Świdnicy legendę o gryfie, tłumaczy: Niejednego zwiodła młodzieńcza pewność siebie i pewność ujmowania świata w kategorie, które jawią się nam jako jedynie słuszne, a w rzeczywistości są nam narzucone i nas niewolą. Gdy poznasz ciężar lat, może pojmiesz to, czego większość nie pojmuje: że to nie my komunikujemy swoim życiem coś otaczającemu światu, ale świat przemawia nami, i to przemawia w taki sposób, w jaki chce.

Dziwność istnienia, jakiej doświadcza Niekisch w małym, prowincjonalnym miasteczku, jest czytelną figurą losu człowieka zagubionego w poznawanej rzeczywistości. Somnambulizm Atanazego dodatkowo wyostrza epistemologiczny konflikt między racjonalnością i mistyką. Atanazy – postać o dwojgu imion – prowadzi podwójne życie: na powierzchni (za dnia) i pod jego powierzchnią (w nocy). Zwabiony do podmiejskich lochów omal nie traci życia z rąk Antona Dochta. Okazuje się, że gra, w której nieświadomie uczestniczy, toczy się o niejedną stawkę, a jej scenariusz – niezależnie od siebie – piszą różni scenarzyści.

Gdy Max, „wychodząc naprzeciw przeznaczeniu”, nocną porą przemierza sieć podziemnych korytarzy (przypomina to poniekąd nocne wędrówki po Drohobyczu bohatera prozy Brunona Schulza), jego kuzyn Julius zaszywa się w sekretnej piwnicy, gdzie po zmroku zwykł analizować wydarzenia dnia, szukać podejrzanych, wynajdywać motywy zbrodni. W śledztwie pomagają mu najnowsze wówczas zdobycze nauki (raporty z sekcji zwłok, analizy grafologiczne), lecz to nie one pozwalają ująć seryjnego mordercę. O zwrocie akcji decyduje przypadek: racjonalista, pozytywista i dziwak August Wittich na fotografiach ofiar rozpoznaje sylwetki rzeźb z kościoła farnego, co kieruje podejrzenie ku malarzowi Dochtowi. Podkomisarz Julius Wittich zawsze po takich rozmowach czuł rodzaj rozczarowania, który polegał na tym, że uświadamiał sobie, jak małą wiedzą dysponuje, i że zapewne nie zdąży w ciągu swego życia przyswoić sobie nawet jej małej cząstki. Ten rodzaj narastającej frustracji wynikał z idealistycznego przeświadczenia wpojonego przez rodziców, że jak się chce, to ciężką pracą można osiągnąć wszystko.

Autor Tajemnic ulicy Pańskiej zadbał o to, by ten, kto po kryminał sięgnie, nie narzekał na brak suspensu. Nie obawiam się jednak opowiadać fabuły, a nawet zdradzać zakończenia książki. Nie suspens bowiem i frapująco poprowadzona akcja – ba, nawet nie żywy i wyrafinowany język, świetnie poprowadzone dialogi – decydują o wartości debiutu Wojciecha Korycińskiego. Nieprzypadkowo każdy z rozdziałów poprzedza cytat ze Zdań i potrąceń. Trudno odmówić autorowi ambicji – popularny gatunek prozatorski pozwolił mu podjąć temat nietzscheańskiej etyki. Bohaterowie rozmawiają o filozofii Nietzschego, używają języka twórcy Tako rzecze Zaratustra, przede wszystkim jednak – w swoim zachowaniu przyjmują postawy pro- lub antynietzscheańskie. Przed popełnieniem mordu na Maxie Anton Docht w następujący sposób kończy rozbudowany wywód na temat przyczyn degrengolady mieszczaństwa: Bierność nadczłowieka stanowi dla nich wystarczającą, bezpieczną normę współżycia społecznego. Jesteś tu dlatego, by rozstrzygnąć, kto jest prawdziwym mordercą. Czy ten, kto odbiera bezwartościowe życie, czy ten, kto niszczy życie twórcze?  Konflikt światopoglądu racjonalnego i mistycznego poznawania, oświetlany przez wielorako sfunkcjonalizowany nietzscheanizm, pozostaje w powieści nierozstrzygnięty.

Kto i co na kartach Tajemnic… bierze górę? Ten zły ginie śmiercią samobójczą. Maxa, kolejną ofiarę psychopaty, prawdopodobnie uda się jeszcze odratować. Zwycięża dobry policjant, reprezentujący prawo i porządek. Czy na pewno? Morderca był zarazem pokrzywdzonym przez pykniczne mieszczaństwo artystą. Podkomisarz wcale nie czuje się tryumfatorem, pozostał mu niedosyt człowieka, który wie, że w ostatecznej rozgrywce nie on sam pociągał za sznurki. Śledztwo na właściwe tory pchnął dyletant, dziwak prowadzący „gazetowe” dochodzenia w zaciszu swego emeryckiego, mieszczańskiego gabinetu… Przypomniał o sobie ośmieszony, niewspółczesny, muzealny racjonalizm rodem z pracowni historyków starożytnych. Nowoczesny scjentyzm odebrał lekcję pokory w starciu z potęgą przypadku. Mistycyzm mądrego Żyda Georgera umarł wraz z ostatnim w dziewiętnastowiecznej Świdnicy znawcą kabały.

You’ll never know…. Ta gra jeszcze nieskończona. Poczekajmy na ciąg dalszy. A na tym autor Tajemnic ulicy Pańskiej już pracuje. Na ostatniej stronie debiutanckiej książki Korycińskiego umieszczono zapowiedź kolejnego kryminału: Wrocławski filolog Maximilian Schulz przybywa do Świdnicy na zaproszenie swego przyjaciela, proboszcza tutejszej fary, Hugona Simona. Jego zadaniem jest uporządkowanie zbiorów biblioteki pojezuickiej. Gdy w ręce Schulza trafia tajemnicza księga – przedmiot pożądania tajnych stowarzyszeń – zostaje on wciągnięty w sieć intryg. Podobno akcja ma się rozgrywać w Wilnie, w Pradze, we Wrocławiu i Świdnicy. Interesujący debiut pozwala oczekiwać na następną powieść Korycińskiego z niecierpliwością.

Pierwodruk: „Akcent” 2011, nr 2, s. 112-115.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top