Koryciński Wojciech – W stronę mityzacji rzeczywistości. Część 2. Miasto z przeszłością. O świdnickich powieściach Wojciecha Korycińskiego Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony ▪ Wojciech Browarny

Chociaż powieści Wojciecha Korycińskiego mogą budzić stylistyczne i kompozycyjne zastrzeżenia, uważam, że z kilku powodów warto się nimi poważnie zainteresować(1). Po pierwsze – teksty Korycińskiego jako powieści kryminalne o tematyce historyczno-regionalistycznej stanowią skrzyżowanie odmian gatunkowych prozy fabularnej, charakterystyczne dla przemian współczesnej polskiej literatury, które są związane z poszukiwaniem wyrazu dla prywatnego lub regionalnego stosunku do przeszłości i miejsca, z przekraczaniem nowoczesnych narracji w stronę opowieści peryferyjnych, fragmentarycznych i otwartych na obcą przestrzeń, kulturę czy historię(2). Po drugie – Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony są (wraz z zapowiadaną Reges fugae) propozycją literacką wyrastającą ponad przeciętność swojego gatunku. Mówiąc wprost, pisarzy eksperymentujących z konwencją historyczno-kryminalną, nawet jeśli jak świdnicki prozaik popełniają drobne błędy warsztatowe, cenię wyżej od tych, którzy z techniczną perfekcją powielają ciągle ten sam schemat kryminału retro. Teksty Korycińskiego nie są kryminałami retro, ponieważ ich autor poważnie traktuje problem stwarzania (obrazu) przeszłości w historiografii, sztuce i pamięci, a jeszcze poważniej kwestię wykorzystywania jej w teraźniejszości(3). Jest jeszcze powód trzeci. Mniej interesują mnie jego powieści jako artefakty literackie, bardziej jako próba postawienia kilku ważnych pytań, dotyczących pamięci zbiorowej, tożsamości regionalnej oraz sytuacji twórcy-intelektualisty w kulturze nowoczesnej. Te pytania świdnicki pisarz sformułował dosłownie, głosem narratora i postaci, ale także pośrednio, przy pomocy kompozycji i genologicznego opracowania swoich powieści.

Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony to osobne powieści, które składają się jednak na cykl powiązany kilkoma postaciami i wątkami, a przede wszystkim miejscem i czasem. Tym miejscem jest Świdnica, prowincjonalne miasto na Śląsku, zlokalizowane w prozie Korycińskiego w przestrzeni między Berlinem, Wrocławiem, Pragą i Wiedniem, ale stanowiące autonomiczne uniwersum relacji społecznych, tradycji i symboli. Także fabularny czas obu powieści jest zbliżony, gdyż pierwsza z nich rozpoczyna się w 1895 roku, a akcja drugiej – chociaż opublikowanej później – toczy się w roku poprzednim. Łączy je również model rzeczywistości. Świat wykreowany przez Korycińskiego w obu tekstach odnosi się do tego samego wyobrażenia mieszczańskiej „schöne Epoche”, okresu, którego oblicze kształtuje postęp cywilizacyjny i gospodarcze powodzenie niemieckiej warstwy średniej. Tym zjawiskom towarzyszą coraz wyraźniejsze antagonizmy społeczne oraz przemiany obyczajowe i światopoglądowe, ale też rywalizacja luteranizmu i katolicyzmu, rosnące kompleksy mieszkańców peryferii wobec metropolii, tolerowana w wielonarodowym regionie obecność żywiołu czeskiego, polskiego i żydowskiego. Mimo że utwory Korycińskiego mają sporo „miejsc wspólnych”, każdy opiera się na innym pomyśle fabularnym i jest odmiennym połączeniem konwencji kryminalnej z prozą historyczną i regionalistyczną. Nie pomijając tych różnic, pytania stawiane w tym artykule adresuję do obu jego powieści. Co wnoszą do tych powieści trzy wykorzystane gatunki (odmiany gatunkowe)? Co wynika z ich połączenia w jednym utworze – i to zarówno w sensie literackim, jak i antropologicznym lub filozoficznym (historiozoficznym)?

Na tropie nowoczesności

Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony są powieściami kryminalnymi, które obok centralnego tropu detektywistycznego operują rozbudowanym i szczegółowym światem przedstawionym, fikcyjnym, lecz prawdopodobnym w wymiarze społeczno-obyczajowym, a liczne postaci, nie tylko bohaterowie pierwszego planu, są psychologicznie i biograficznie skonkretyzowane. Śledztwo w sprawie serii morderstw w pierwszej powieści prowadzi zawodowiec, podkomisarz świdnickiej policji Julius Wittig, ale uczestniczą w nim także osoby postronne, natomiast w drugiej – poszukiwaniami cennej księgi zajmuje się specjalista w swojej dziedzinie, filolog Maximilian Schulz, który równocześnie zostaje wplątany w historię kilku morderstw, popełnionych w przeszłości i współcześnie, a ściganych przez Wittiga. Schulz i Wittig są osobami kompetentnymi i niepozbawionymi zawodowej pasji, ale ich profesjonalizm i skuteczność są wystawione na poważną próbę przez okoliczności i aktywność innych uczestników śledztwa. Klucz do rozwiązania „Tajemnic ulicy Pańskiej” odkrywa nie podkomisarz, lecz jego ojciec, irytujący i pedantyczny mieszczanin. Analogicznie jest w drugiej powieści. Co prawda, skarb kościelnej biblioteki odnajduje Schulz, nie tyle jednak dzięki rozległej erudycji i umiejętności naukowego myślenia, co na skutek zastosowania rad proboszcza i prostej gosposi oraz innych, nie zawsze godnych zaufania person. Ta charakterystyczna dla powieści detektywistycznej figura przypadkowego pomocnika, niezbędnego jednak w śledztwie, nie oznacza uległości wobec literackiej konwencji. Koryciński wykorzystuje interwencję ze strony amatora i do rozwiązania zagadki, i do zwrócenia uwagi odbiorcy na sam proces jej rozwiązywania, stawiając w stan podejrzenia procedury detektywistyczne spod znaku Artura Conan Doyle’a i ich uprzywilejowaną rolę w poznawaniu (tajemnic) świata w literaturze kryminalnej. Autor Tajemnic ulicy Pańskiej i Niebieskich zakonów bynajmniej nie kpi z naukowych metod kryminalistyki (nowoczesnej toksykologii, grafologii, daktyloskopii) ani nie usiłuje przekonać czytelnika, że najlepszy detektyw to taki, który ulega sugestiom osób z otoczenia, przeciwnie – serio opisuje policyjne i historyczne dochodzenie po to, żeby ostatecznie pokazać, jak złudna jest wiara w indywidualny, racjonalny podmiot i jego poznawcze możliwości. Logiczny trop poznawczy w tych powieściach obficie dostarcza hipotez i poszlak, nie daje jednak pewności, nie odsłania „całej prawdy”, ujawniając w zamian kryzys pozytywistycznego modelu wiedzy i rozumowania opartego na klasycznych wzorcach.

Kryminalnemu i historycznemu śledztwu w powieściach Korycińskiego towarzyszą filozoficzne dociekania, prowadzone w sprawie mieszczańskiego ratio. Tym wątpliwościom patronują m.in. Zygmunt Freud, Leopold Sacher-Masoch i zwłaszcza Fryderyk Nietzsche. „Czym jedynie może być poznanie? – „»wykładnią«„, nie „»wyjaśnieniem«„. […] Iluzja, że coś zostało poznane, gdy dysponujemy formułą matematyczną dla dziania się: zostało ono jedynie oznaczone, opisane – nic więcej!” – pisał ten ostatni(4). Otóż to, w powieściach Korycińskiego ślady zostają oznaczone, motywy działających ludzi opisane, narrator przedstawia dowody na prawdopodobną wykładnię zagadki. Śledztwo formalnie (logicznie) dobiega końca, a tymczasem ramowa kompozycja powieści odsyła do jej początku, finalna „prawda” okazuje się niepełna i niepewna jak w punkcie wyjścia, a narracja kryminalna jako model rozumowania cofa się do pytań podstawowych: „czym jest pewność, czym jest poznanie”(5). Gdyby utwory Korycińskiego czytać jako opowieści detektywistyczne, byłyby to pytania spóźnione. Jeżeli jednak Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony potraktować jako porachunek z gatunkiem, który jest literacką odpowiedzią na nowoczesne doświadczenie rozkładu całościowej wizji (sensu) świata i człowieka, to narracja Korycińskiego musi prowadzić czytelnika do nietzscheańskich pytań, do sytuacji, w której naprawdę zaczyna się filozoficzne dochodzenie w sprawie pewności i poznania, ponieważ wiedza – spójne i ostateczne „wyjaśnienie” – okazała się po prostu złudzeniem, a w najlepszym razie wiarą.

Historia i „prawda”

Narracja historyczna w Tajemnicach ulicy Pańskiej i Niebieskich zakonach w wielu miejscach przecina się z tropem detektywistycznym lub rozbudowuje jego kontekst o wątki poboczne, i co najważniejsze – konsekwentnie „współpracuje” z nim w podważaniu relacji między (minionym) faktem a jego (obecnym) odtworzeniem. Tym sposobem historyczność prozy Korycińskiego nie mieści się w modelu kryminału retro. Anachronizmy w jego powieściach, jak na przykład suknia zapinana na suwak, oraz aluzje do współczesnych osób publicznych i zjawisk w kulturze, skonfrontowane z drobiazgową rekonstrukcją świdnickich realiów końca XIX wieku, podważają bezrefleksyjny sposób pojmowania historii jako „prawdy” o zamkniętej przeszłości. Świat rekonstruowany przez pisarza w Tajemnicach ulicy Pańskiej jest pełen intencji i doświadczeń dzisiejszych, a w Niebieskich zakonach ta podwójność odniesienia tekstu jest realizowana przy pomocy konwencji historii w historii (tajemnice osiemnastowiecznych jezuitów odkrywane przez Schulza). Kilkukrotne, zmieniające bieg akcji zejście bohaterów do podziemnego miasta w pierwszej książce Korycińskiego czy kluczenie tajnymi przejściami, które łączą wszystkie poziomy miejskiej fary w drugiej, oraz ramowa (zrealizowana przy pomocy tekstowych klamer) identyfikacja jej finału z początkiem – sygnalizują ten sam problem z referencją opowieści. Historia i współczesność są w jego narracjach – tak jak w każdej nowoczesnej kulturze pamięci(6) – komplementarne, nierozdzielne, nawzajem się wyjaśniają, nieustannie na nowo kwestionują i dopasowują, tworząc zamknięte koło interpretacji, z którego nie ma wyjścia w prostą i przejrzystą wykładnię przeszłości. Kompozycją Niebieskich zakonów rządzi wielka metonimia, sprawiająca, że tak jak kluczem do historyczno-kryminalnej zagadki biblioteki farnej jest świdnickie stare miasto, tak śledztwo historyczne, prowadzone przez Schulza, stanowi model pracy czytelnika, który musi się uwolnić od powieściowej iluzji obcowania z rzeczywistością końca XIX wieku, aby zrozumieć z jakim projektem (meta)historii ma w istocie do czynienia. Narrator niestrudzenie podpowiada mu, że – z tekstualno-językowym, niemal tautologicznym, w którym podmiot historycznej rekonstrukcji komunikuje się nie z przeszłością, lecz z własnymi przeżyciami, kompleksami i pragnieniami. Analizując źródła do dziejów jezuitów na Śląsku, Schulz jako lekceważony w wyższych sferach podrzutek i bakałarz szuka znaczenia własnej biografii i duchowej formacji. Tak zaprojektowany jest również bohater Tajemnic student Atanazy (Max) Niekisch, początkowo modernistyczny improduktyw i człowiek bez właściwości (postać jak z Witkacego), który planując karierę w dziedzinie psychoanalizy, niespodziewanie sam staje się obiektem symbolicznej introspekcji. Kluczem do odczytania tekstu jego losu okazuje się świdnicka legenda o gryfie. Jak legendarny rycerz, bohater schodzi w podziemia miasta, aby pokonać groźną bestię przy pomocy jej własnego odbicia, przy czym w powieści wrogo „przeglądają się” w sobie racjonalność i podświadomość tudzież przypadek oraz pozornie zobiektywizowana historia i pamięć, jawnie podatna na kreację. Tak zbiorowa, jak i prywatna przeszłość jest taka, jaka wynika z natury opowieści: mitologiczna w micie, epicka w eposie, historyczna w kronice, nostalgiczna w pamiętniku, fabularna w powieści, traumatyczna w narracji snu, a jednostkowa w biografii. Aby to spostrzec, trzeba tylko czytać jej tekst jako tekst i przyjąć do wiadomości, że przeszłość powstaje dopiero wówczas, gdy zostanie opowiedziana/przedstawiona. I jeszcze jedno – ten, kto ją opowiada, powinien wiedzieć, że stwarza ją na obraz i podobieństwo swojego doświadczenia.

Heimat Schweidnitz

Najbardziej „niewinna” wydaje się narracja regionalistyczna. To złudzenie tworzy między innymi sposób jej wprowadzenia do powieści. Historię i panoramę świdnickich zabytków przedstawia młodemu berlińczykowi w Tajemnicach ulicy Pańskiej emerytowany archiwista, któremu narrator w tym czasie kilkukrotnie przyznaje takie cechy, jak mieszczańska rzetelność, dokładność, dociekliwość i przewidywalność. Jego odpowiednikiem w Niebieskich zakonach jest zacny, zasłużony dla Kościoła i Cesarstwa Niemieckiego proboszcz, który najpierw oprowadza Schulza po mieście, a potem po swojej bazylice. Efekt obcości w obu przypadkach jest zwodniczo uzasadniany tym, że słuchacze pochodzą z Berlina i Wrocławia. Tymczasem i detektywistyczne, i historyczne śledztwo wykazuje, że niepewnie i obco mogliby się poczuć w mieście nie tylko przyjezdni, ale wszyscy świdniczanie, gdyby tylko trochę więcej wiedzieli o tym, co zdarzyło się w jego podziemiach i dziejach. Żyją jednak w mieszczańskiej iluzji poukładanego świata – poza głównymi bohaterami. Poza czytelnikiem. Gdy w zakończeniu obu powieści dochodzi do typowego dla kryminału połączenia różnych ułamków „prawdy” w jedną całość, odbiorca nie może się cieszyć radością z dotarcia do niej, ponieważ wie już zbyt wiele, a przynajmniej, dzięki aluzjom narratora, podejrzewa, że koniec opowieści jest tylko końcem tej opowieści, ale nie finałem historii tej zbrodni, nie pełnym wyjaśnieniem tej tajemnicy miasta. Świdnica w powieściach Korycińskiego nie jest miejscem zadomowienia i głębokiego zakorzenienia – i nie wynika to tylko z jej niemieckiej i luterańskiej przeszłości, którą trochę łagodzą polska dieta na probostwie i katolicyzm pierwszoplanowych postaci. Autor Tajemnic ulicy Pańskiej i Niebieskich zakonów nie konstruuje obrazu miasta jako „domu mentalnego”(7), z którym mieszkańcy mogliby się całkowicie utożsamić (terytorialnie, emocjonalnie, kulturowo i ideologicznie). Jest to niemożliwe, ponieważ wraz z nastaniem świadomości nowoczesnej tego typu relacja jednostki z miastem i lokalną społecznością stała się niemożliwa lub okazała się nieautentyczna i nietrwała. Antropologicznie rzecz biorąc, powieści Korycińskiego nie są prozą regionalistyczną, gdyż pisarz nie ocala żadnej więzi człowieka z miejscem, nawet mitycznej czy nostalgicznej(8), a początkową, pozorną familiarność świdnickiej egzystencji demaskują śledztwa – kryminalne i historyczne. Kilkakrotnie demonstrowana w obu utworach rozległa i szczegółowa wiedza o mieście wydaje się w świetle późniejszych wydarzeń i odkryć zaledwie naskórkowa, niemal turystyczna, a chociaż przydaje się w śledztwach, to i tak nie gwarantuje dotarcia do stabilnej prawdy, nie podbudowuje poczucia pewności co do intencji bohaterów i sensu rekonstruowanej historii.

Głębokie zakorzenienie zbudowane na eksploracji przeszłości swojego regionu, miasta czy domu jest złudzeniem, któremu służyło wielu twórców nowoczesnej literatury polskiej. Jeśli pominąć rolę nacjonalistycznej ideologii w XX wieku (rozpowszechnianej m.in. w publicystyce endeckiej), można powiedzieć, że to Henryk Sienkiewicz przekonał miliony czytelników z warstw niższych, iż są dziedzicami kresowego narodu szlacheckiego, ich dzieciom autorzy powieści piastowskiej w znacznym stopniu wmówili, że osiedlając się na ziemiach poniemieckich wracają na swoje, a pisarze minorum gentium z kręgu prozy małoojczyźnianej podarowali ich wnukom utopię gościnnego „genius loci”, oczekując w zamian selektywnej pamięci (a nawet politycznej poprawności). Jako powieści historyczno-regionalne utwory Korycińskiego trzeba czytać w opozycji do konwencji prozy „małych ojczyzn”, gdyż w przeciwieństwie do niej rozwiewają iluzję familiarności doświadczenia z drugiej ręki. Autor Tajemnic ulicy Pańskiej i Niebieskich zakonów zdaje się dołączać do takich pisarzy, jak Henryk Waniek czy Olga Tokarczuk, którzy ostrzegają, że cudzej przeszłości – a każda przeszłość niedoświadczona osobiście jest cudza – nie można w pełni przyswoić (stworzyć jako autentycznie własnej), a można co najwyżej materialnie lub symbolicznie zająć to, co po niej pozostało.

Detektyw w bibliotece

Być może jedynym miejscem, w którym bohaterowie Korycińskiego są na swoim miejscu, jest biblioteka. To borgesowskie utożsamienie ma dwa warianty, gdyż w pierwszej powieści jest to domowa biblioteka „dobrego mieszczanina”, materialnie potwierdzająca jego Bildung, kulturalne aspiracje i wykształcenie, natomiast w Niebieskich zakonach to biblioteka kościoła farnego, której uporządkowanie jest zadaniem bohatera. Narrator tej powieści wielokrotnie zaznacza, że ta stara labiryntowa biblioteka jest metonimią Kościoła i miasta, słowa i geometrycznego porządku (urbanistyki średniowiecznego śląskiego miasta). Można dodać, że jest także metonimią roli Schulza (biblioteka jest jego narzędziem pracy i jednocześnie jej celem), intelektualisty, filologa, a wreszcie detektywa-historyka, który chciałby się uważać za „człowieka-bibliotekę”, niezależnego od innych, nastawionego na realizację indywidualnego projektu siebie, i równocześnie potrzebnego innym do opisywania i rozumienia świata. Koryciński, żeby wyartykułować jego tożsamość, sięga po narrację detektywistyczną, która pozwala ujawnić intelektualne zdolności Schulza; narrację historyczną, która potwierdza jego erudycję i zakorzenienie w europejskich tradycjach umysłowych; a wreszcie – narrację regionalistyczną, która sprawdza skuteczność bohatera w konkretnym, niewielkim, ale dość zróżnicowanym środowisku. Jednak trop detektywistyczny jako droga do pełnej i niewątpliwej prawdy zawodzi, śledztwo historyczne doprowadza do ukrytych kompleksów i pragnień samego śledczego, a opowieść regionalistyczna kamufluje tylko nowoczesny kryzys zadomowienia w miejscu i wspólnocie. Nie ma jednego uniwersalnego klucza do rzeczywistości przedstawionej w powieści. Co zatem pozostaje? Biblioteka – jako zbiór wielu różnych narracji o świecie, z których można wybierać opowieść najbardziej aktualną i przydatną, jako wielogłosowa przestrzeń kulturalna, w której można się gdzieś prowizorycznie zadomowić, jako narzędzie kontaktu z innymi jednostkami, autorami, którzy potencjalnie są obecni w każdej lekturze ich tekstów, za każdym razem inaczej. Metonimią takiej biblioteki w powieści Korycińskiego jest nie tylko miasto, różnorodne i zmienne polis, nie tylko Kościół zmagający się z innowiercami i sceptykami, ale także sama powieść, genologiczna krzyżówka, w której żaden sposób mówienia i myślenia nie może zapanować nad pozostałymi, nie może ich unieważnić, nie może zawłaszczyć ostatniej kropki.

Tajemnice ulicy Pańskiej i Niebieskie zakony byłyby kolejnym „pocieszeniem filozofa”, fabularyzowanym wykładem drogi klerka, gdyby nie ich ironia oraz konsekwencja w przedstawianiu historii i rzeczywistości społecznej jako gry, w której tenże „człowiek-biblioteka” nie jest wyłącznie suwerennym graczem, lecz również, znacznie częściej, kartą lub pionem, a nawet lokajem nadskakującym prawdziwym podmiotom rozgrywki o władzę, materialne dobra i uznanie (jak jezuici, politycy, rewolucjoniści, przemysłowcy, masoneria i arystokracja), i w dodatku niepewnym, w której roli występuje.

Przypisy:

1. Wojciech Koryciński – ur. 1979 r., pomysłodawca i współorganizator Świdnickich Śród Literackich (od 2006), nauczyciel języka polskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Świdnicy, członek stowarzyszenia Chiazm, autor kilkunastu artykułów o tematyce krytycznoliterackiej i kulturoznawczej oraz powieści kryminalnych Tajemnice ulicy Pańskiej (2010) i Niebieskie zakony (2013).

2. Na temat związku miejsca z przeszłością i tożsamością we współczesnych badaniach regionalistycznych nad literaturą zob. np. E. Rybicka, Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych), [w:] Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. Markowski, R. Nycz, Kraków 2006, s. 471-490.

3. Tomasz Daniel Dobek uważa, że autor kryminału retro tworzy „nibylandię”, poprzestając na kreacji historycznego kostiumu, funkcjonalnie podporządkowanego intrydze, natomiast kryminał historyczny przekracza ten „styl zerowy” w stronę (re)konstrukcji historycznego świata, która stanowi w powieści wartość autonomiczną, a równocześnie może kierować uwagę czytelnika na różne problemy poznawcze, psychologiczne i filozoficzne. T.D. Dobek, Dokąd idziesz Retro – rzecz o polskim kryminale historycznym, „Dekada Literacka” 2008, nr 1(227), s. 10-16.

4. F. Nietzsche, Dzieła wszystkie. T. 12: Notatki z lat 1885-1887, przeł. M. Kopij, G. Sowiński, Łódź 2012, s. 122-123.

5. Tamże, s. 122.

6. Na temat związku historii (historiografii) z pamięcią oraz problemu konstruowania przy ich pomocy „przeszłości” zob. np. J. Assman, Kultura pamięci, przeł. A. Kryczyńska-Pham, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa. Współczesna perspektywa niemiecka, red. M. Saryusz-Wolska, Kraków 2009, s. 59-100; A. Assman, 1998 – między historią a pamięcią, przeł. M. Saryusz-Wolska, tamże, s. 143-174.

7. Pojęcie „domu mentalnego” stosuje A. Legeżyńska w pracy Dom i poetycka bezdomność w liryce współczesnej, Warszawa 1996, s. 31.

8. Literatura regionu podtrzymuje na ogół mit miejsca własnego, który ludziom związanym z tym miejscem daje, mimo jego historycznych przemian, poczucie kulturowego zadomowienia. Zob. S. Bednarek, W kręgu małych ojczyzn. Szkice regionalistyczne, Wrocław-Ciechanów 1996.

Referat wygłoszony podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu w 2013. Niebawem ukaże się w tomie pokonferencyjnym.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top