Junghans w Świebodzicach ▪ Rafał Wietrzyński

Historia wielkiego koncernu braci Junghans, który na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego stulecia przejął większość zakładów przemysłu zegarowego w naszym mieście, do dzisiaj wzbudza wiele kontrowersji wśród znawców i historyków tego przedmiotu. Junhansowi zarzuca się dzisiaj, że nie tylko zrujnował przemysł i bogate tradycje zegarmistrzowskie w Świebodzicach, ale także przyczynił się do wielkiej biedy i ogromnego bezrobocia w tym regionie. Nic więc dziwnego, że wśród dawnych mieszkańców grodu nad Pełcznicą koncern ten zyskał bardzo złą reputację, która z czasem przerodziła się w niechęć, a nawet nienawiść do tego znanego producenta zegarów.

Aby jednak poznać dokładną genezę usadowienia się Junghansa w Świebodzicach, należy cofnąć się do samego początku, a więc do 1847 roku, kiedy to pochodzący z Oleśnicy Gustav Becker (1819-1885) postanowił otworzyć na terenie naszego miasta pierwszy zakład zegarmistrzowski. „Pochodzącego z Dolnego Śląska Beckera – jak podaje Gerhard Webersinn – można dzisiaj słusznie uważać za pioniera niemieckiego przemysłu zegarowego. Był on prekursorem produkcji nowoczesnych regulatorów wiedeńskich, które przyjęły się za jego pośrednictwem na terenie całych Niemiec. On również po raz pierwszy zastosował w swoich fabrykach nowoczesne metody pracy, które w późniejszym czasie zostały przejęte m.in. przez producentów zegarów ze Schwarzwaldu.”(1)

W ciągu kilkudziesięciu lat swojej działalności niewielka firma Beckera przeobraziła się w znaczący koncern zegarowy, który zdobył szerokie uznanie nie tylko na terenie Niemiec, ale również na całym świecie.(2) Za pomyślnym rozwojem tego przedsiębiorstwa przemawiają również istotne dane. Podczas gdy w 1850 roku w fabryczce świebodzickiego zegarmistrza zatrudnionych było 15 osób wytwarzających 480 zegarów rocznie, tak w 1890 roku liczba ta wzrosła już do 800 dobrze wyszkolonych pracowników, którzy produkowali rocznie ponad 100 tysięcy sztuk różnego rodzaju czasomierzy. Sukces jaki udało się odnieść Beckerowi stanowił zachętę dla innych osób, nierzadko jego byłych pracowników, którzy postanowili także spróbować swoich sił w zegarowym biznesie. Dlatego też, od połowy lat 60. XIX stulecia, możemy zaobserwować nowy trend ekonomiczny – zakładanie kolejnych spółek zegarowych, które jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać na terenie dawnych Świebodzic. W ten oto sposób, w przeciągu niespełna 30 lat, powstało na obszarze naszego miasta kilkanaście nowych firm, które zdobyły spore uznanie w produkcji i zaspokajaniu rosnących potrzeb na „frejburskie” zegary. Dobra koniunktura nie trwała jednak wiecznie. Mnogość zegarowych spółek na lokalnym rynku przerodziła się z czasem w niezdrową konkurencję. Zaczęły się wojny cenowe i walka o wykwalifikowany personel pracowniczy (zwłaszcza kierownictwo średniego szczebla). Wielu miejscowym producentom czasomierzy doskwierała niemożność pozyskania kredytów bankowych na zakup surowców i nowych maszyn produkcyjnych. Do tego dochodziły jeszcze czynniki natury makroekonomicznej, jak wojna celna pomiędzy Niemcami a Rosją, która znacznie ograniczyła eksport świebodzickich zegarów na Wschód. Nic więc dziwnego, że w takich okolicznościach zaczęły pojawiać się pierwsze bankructwa firm.

Spółce Beckera również groziło widmo upadłości, dlatego w latach 90. XIX wieku kilku znaczących producentów z naszego miasta zaczęło coraz bardziej myśleć i domagać się wspólnego połączenia sił i stworzenia na obszarze Świebodzic jednej silnej kompanii zegarowej. W ten sposób, w czerwcu 1899 roku, za pośrednictwem banku wrocławskiego E. Heimann & Co, zawiązała się nowa spółka zegarowa o nazwie: Vereinigte Freiburger Uhrenfabriken Aktiengesellschaft, incl. vormals Gustav Becker (Zjednoczenie Świebodzickich Fabryk Zegarów, Spółka Akcyjna, dawniej Gustav Becker). Kompania ta dysponowała dość znaczącym kapitałem w wysokości 2.700.000 marek, a w jej skład weszło 6 następujących przedsiębiorstw zegarowych: Gustav Becker, A. Willmann & Co (zał. w 1872 roku), Concordia (zał. w 1881 roku), Germania (zał. w 1871 roku), Kappel & Co (zał. w 1882 roku) oraz Carl Böhm.( zał. w 1895 roku). Nowo utworzona firma zegarowa (w skrócie VFU) zobowiązała się także do przejęcia znaku firmowego w postaci kotwicy z inicjałami „GB” (była to spuścizna po dawnym koncernie Gustava Beckera).

Powstanie znaczącego przedsiębiorstwa zegarowego na terenie Świebodzic niosło ze sobą nadzieje na lepsze czasy. Szczególne oczekiwania kierowano wówczas pod adresem niektórych osób zasiadających w Radzie Nadzorczej, jak np. w stosunku do Paula Landenbergera (1848-1939), założyciela i dyrektora znanej już wówczas na całym świecie fabryki zegarów HAU (niem. Hamburg-Amerikanische Uhrenfabrik).(3) To właśnie Landenberger, posiadający część akcji VFU, miał być również odpowiedzialny za sprawy techniczne w produkowanych na terenie naszego miasta zegarach. Drugą taką osobą, związaną wcześniej z przemysłem zegarowym w Szwarcwaldzie, był Josef Bühler, który w latach 1901-1921 pełnił najpierw rolę dyrektora ds. sprzedaży w VFU, a następnie objął funkcję Dyrektora Generalnego w świebodzickiej kompanii. Niektórzy badacze zajmujący się dziejami zegarów z naszego miasta słusznie uważają, że już na przełomie XIX i XX stulecia doszło do pierwszej, na razie luźnej i nieformalnej współpracy, pomiędzy przemysłem zegarowym ze Świebodzic a producentami ze Schwarzwaldu.(4) Prekursorami tego sojuszu mieli być właśnie ludzie mający wówczas największy wpływ na losy świebodzickich fabryk tj. Paul Landenberger oraz Josef Bühler.

W ciągu pierwszego ćwierćwiecza swojego rozwoju, kompanii zegarowej ze Świebodzic udało się wypracować dość solidną i stabilną pozycję na międzynarodowych rynkach zbytu. W okresie I wojny światowej znaczna część produkcji ukierunkowana została na zapotrzebowanie frontowe. Produkowano tutaj precyzyjne zegary oraz oprzyrządowanie dla niemieckiej marynarki wojennej i lotnictwa wojskowego. Tylko nieliczna część produkcji przeznaczona była wówczas na cywilny użytek. Jednak w połowie lat 20. ubiegłego stulecia sytuacja uległa nagłemu pogorszeniu. Przyczynił się do tego ogólny spadek zapotrzebowania na czasomierze, ich rosnąca nadprodukcja, a także presja cenowa, która wymusiła u niektórych producentów znaczne ograniczenie mocy wytwórczych. Doprowadziło to z czasem do zwolnień pracowników i wzrostu bezrobocia. Zaczęły objawiać się pierwsze niepokoje społeczne. Dramatyczny spadek produkcji był także widoczny na terenie naszego miasta, dlatego lata 1925-1926 uznano w historii świebodzickiego przemysłu zegarowego jako okres znacznego zastoju i stagnacji.

Następstwem takiego stanu rzeczy było szukanie rozwiązań na wyjście z ogólnego kryzysu zarówno na szczeblu lokalnym jak i krajowym. Dlatego już na przełomie lat 1926 i 1927 doszło do pierwszych ważnych rozmów podjętych przez sześciu największych niemieckich producentów zegarów. W negocjacjach tych skupiono się głównie na łączeniu wspólnych sił i interesów oraz na wytyczaniu nowych kierunków rozwoju w zakresie polityki eksportowej i profilów produkcji. Oczywiście pierwsze skrzypce w tych trudnych rozmowach grał jeden z największych producentów czasomierzy na świecie – Junghans.(5) Ale oprócz niego swoje racje próbowały także przedstawić inne spółki zegarowe, w tym świebodzicka VFU oraz schwarzwaldzki HAU.(6) W połowie 1927 roku doszło między tymi trzema producentami do zawarcia ostatecznego porozumienia i połączenia interesów. Fuzja ta była wówczas na tyle znaczącym wydarzeniem w niemieckim przemyśle zegarowym, że o jej zawarciu dość szeroko relacjonowała krajowa prasa. Między innymi jedna z lokalnych gazet wydawanych w Schwarzwaldzie pisała, iż:

„Od zarządów firm takich jak „Junghans AG” oraz „Hamburg Amerikanischen Uhrenfabrik” w Schrambergu, a także od „Zjednoczenia Świebodzickich Fabryk Zegarów” ze Świebodzic na Dolnym Śląsku wpłynęły do nas informacje o zawarciu znaczącego przymierza w przemyśle zegarowym. Wprawdzie nie powiódł się pierwotny plan połączenia sześciu największych producentów czasomierzy, to jednak udało się dojść do porozumienia w nieco węższym gronie, tj. między dwoma firmami ze Schrambergu oraz jednym producentem ze Świebodzic. Już na pierwszym nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu podjęto decyzje o zwiększeniu kapitału zakładowego do 20 milionów marek oraz wydano ważne rozporządzenie o emisji i wymianie nowych akcji pomiędzy zainteresowanymi stronami (w stosunku 1:1). W zawartym porozumieniu zadeklarowano również, że wszystkie trzy spółki pozostaną nadal pod swoimi poprzednimi zarządami. Za to każda z firm będzie mogła prowadzić swoją odrębną politykę sprzedaży. Na zebraniu zadecydowano także o przeznaczeniu znacznej ilości akcji do ogólnego obrotu, a uzyskane z tego tytułu zyski miały być konsekwentnie rozdzielane między poszczególnymi akcjonariuszami.”(7)

Wiadomość o zawarciu porozumienia między trzema zegarowymi koncernami przyjęto w obu miastach bardzo entuzjastycznie. Samorząd Świebodzic wystosował nawet w dniu 19 października 1927 roku specjalne pismo w tej sprawie do władz w Schrambergu, w którym pisał, iż „wiąże duże nadzieje z zawartym nowym porozumieniem w przemyśle zegarowym i jest przekonany, że spowoduje to silny wzrost gospodarczy, który będzie miał duży wpływ na rozwój i zarządzanie naszym miastem (tj. Świebodzicami – RW).”(8) Radość z zawartego sojuszu nie trwała jednak długo. W niespełna dwa lata później niemal cały ówczesny świat pogrążył się w wielkim kryzysie gospodarczym, którego skutki odcisnęły dość znaczące piętno także na przemyśle zegarowym. Dowodem na bardzo złą sytuację ekonomiczną był chociażby ogromny spadek wartości akcji samego Junghausa, co w ostateczności doprowadziło do całkowitego „wchłonięcia” przez niego swoich dwóch dotychczasowych partnerów handlowych: VFU oraz HAU (1 lipca 1930 roku).

Postawa Junghansa do dzisiaj wzbudza duże kontrowersje i wiele niejasności wśród znawców tego tematu. Na jakiej podstawie wielki koncern ze Schwarzwaldu całkowicie przejął swoich dotychczasowych, będących na takich samych zasadach, partnerów handlowych i czy miał do tego w ogóle prawo? Zaskoczeniem jest również to, że w wyniku całkowitego zawładnięcia VFU i HAU, firma Junghans zachowała taką samą nazwę. Charakterystyczne dla tego postępowania pozostaje natomiast wyznanie samego koncernu, który przyznał, że przez przejęcie dwóch partnerskich firm mógł w ten sposób sam się „uzdrowić” i wzmocnić. Wprawdzie dla miasta Schramberg przejęcie jednego przedsiębiorstwa przez drugie nie niosło za sobą zbyt negatywnych skutków (poza chwilowym wzrostem bezrobocia); ba, sam Junghans zapewniał nawet, że przyczyni się to do gospodarczego wzmocnienia regionu i wyjdzie miastu na dobre; to w stosunku do samych Świebodzic sytuacja ta wyglądała już zgoła odmiennie. Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że stopniowe ograniczenie i wygaszanie produkcji w fabrykach zegarów na terenie Świebodzic przyczyniło się nie tylko do znacznej redukcji etatów, ale też do wzrostu bezrobocia i wszechobecnej biedy w naszym regionie. Skorzystał na tym za to sam Schramberg, gdzie kosztem zwalnianych pracowników ze Świebodzic przybywało nowych miejsc pracy na jego terenie. Słusznie zauważył więc niemiecki historyk Gerhard Webersinn (1904-1993), pisząc, że wraz z przystąpieniem VFU do sojuszu z Junghansem zaczęła się likwidacja przemysłu zegarowego w naszym mieście, która trwała tu nieprzerwanie przez kilka kolejnych lat.(9)

Stopniowa likwidacja fabryk zegarów niosła za sobą opłakane skutki dla całej społeczności Świebodzic. Sytuację tą potęgował fakt, że w tym samym okresie doszło też do fuzji w branży tekstylnej na terenie naszego miasta, kiedy to fabryki włókiennicze, należące do Śląskiego Przemysłu Lniarskiego w Świebodzicach (niem. Schlesische Leinenindustrie vormals C. G. Kramsta & Söhne) przejęte zostały przez spółkę Schlesische Textilwerke Methner & Frahne AG z Kamiennej Góry (25 czerwca 1931 roku). Z tego tytułu wielu pracowników zatrudnionych w przemyśle tekstylnym na terenie Świebodzic pozbawionych zostało pracy i środków do życia. Obraz nędzy i rozpaczy, jaki wówczas panował w tych okolicach, opisuje poniemiecka kronika miasta, na kartach, której czytamy:

1929 – stagnacja w gospodarce narasta coraz bardziej. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem zeszłego roku zaniżono tygodniowy czas pracy w Fabryce Zegarów do 3 dni tygodniowo i zwolniono większą liczbę robotników. Natomiast z dniem 7 stycznia 1929 roku obniżono czas pracy do 2 dni i wypowiedziano pracę kolejnym pracownikom;

1930 – przez upadek przemysłu w Świebodzicach i Pełcznicy, ludność miasta coraz bardziej sympatyzuje z lewicą. Prawie czwarta część świebodzickiej ludności żyje z pomocy społecznej;

1931 – w Pełcznicy z powodu upadku przemysłu trzecia część mieszkańców korzysta ze społecznego wsparcia;

1932 – 43,05% mieszkańców Pełcznicy korzysta już ze wsparcia.(10)

Z powyższych przekazów kronikarskich jednoznacznie wynika, że w tamtych latach na terenie Świebodzic rozgrywał się dramat. Podanie głosi, że Junghans pod osłoną nocy i we mgle demontował park maszynowy w świebodzickich zakładach, a następnie wywoził go do Schrambergu.(11) Oczywiście, wraz ze sprzętem, przesiedleni zostali także niektórzy pracownicy (niekiedy z całymi rodzinami), którzy nie widząc jakichkolwiek szans na poprawę własnej egzystencji, zmuszeni zostali do zarobkowej emigracji. W 1933 roku prasa ze Schrambergu pisała, iż: „zakłady zegarowe w Świebodzicach są obecnie zamknięte. Ale może znajdzie się potrzeba, aby je ponownie uruchomić.”(12)

Tragicznym w skutkach działaniom Junghansa próbowały się przeciwstawić władze Świebodzic, jednak nie przyniosło to pożądanych skutków. Zachowała się natomiast bogata korespondencja z tamtego okresu prowadzona pomiędzy magistratem naszego miasta a gminą w Schrambergu. Między innymi w jednym z pism datowanych na 24 września 1930 roku, możemy dowiedzieć się o wielu żądaniach i postulatach wysuwanych przez administrację Świebodzic pod adresem samego koncernu oraz samorządu w Schrambergu:

„Powołując się na akt negocjacyjny z 4 listopada 1926 roku, przypominamy, iż zapisano w nim, że gmina, na terenie której usadowi się centrala nowej spółki (w tym przypadku Schramberg – przyp. RW), zobowiąże się do przeniesienia odpowiednich środków finansowych uzyskanych z nadwyżki podatkowej, na rzecz gminy, która poniosła określone straty z zawartego porozumienia (tj. Świebodzic – RW) (…)

Zabiegi Schrambergu, aby na jego terenie znalazła się centrala nowej spółki zakończyły się sukcesem. Dlatego domagamy się spełnienia wszystkich zobowiązań wynikłych z zawartego porozumienia, tym bardziej, iż fuzja do jakiej doszło w branży zegarowej okazała się być wielkim ciężarem dla naszej gminy (tj. Świebodzic – RW).

W akcie negocjacyjnym (…) zapisano też, że w przypadku wystąpienia niekorzystnych skutków gospodarczych jakie mogłyby wyniknąć z zawartego sojuszu, część wpływów z podatków w Schrambergu będzie przeznaczona na rzecz społeczności Świebodzic (…)

Stopniowe wygaszanie lokalnego przemysłu oraz gwałtowny wzrost kosztów pomocy społecznej spowodowały, że kasa miejska Świebodzic znalazła się w opłakanym stanie. Dlatego żywimy nadzieję, że gmina Schramberg wywiąże się z zawartych wcześniej obietnic oraz wpłynie na zarząd firmy Junghans, aby ten nie dopuścił się zniszczenia dzieła Gustava Beckera i nie wycofywał się z użytkowania fabryk na terenie Świebodzic.”(13)

Na odpowiedź ze strony schwarzwaldzkiej gminy samorząd Świebodzic nie musiał zbyt długo czekać, tym bardziej, że była ona krótka i dosadna:

„Schramberg także cierpi z powodu dotkliwego kryzysu w przemyśle zegarowym. Brak pracy przekłada się tu na wzrost wydatków na cele społeczne, a wpływy z podatków, głównie od klasy średniej (…) są bardzo znikome. U nas także nastąpiło zamknięcie niektórych zakładów pracy. Dlatego bardzo nam przykro, iż z tego powodu nie jesteśmy w stanie dokonywać żadnych przekazów pieniężnych.”(14)

Po stronie władz samorządowych w Schrambergu stanął także sam koncern, który również próbował bronić własnych interesów i przeciwstawiać się zarzucanym mu czynom. Dlatego w jednym z pism Junghansa, kierowanym do władz Świebodzic możemy przeczytać:

„Jak nam wszystkim wiadomo, w wyniku wspólnych negocjacji uzgodnione zostało, że główną siedzibą nowo powstałej spółki obrany został Schramberg. Jednak od tego czasu zaszła formalna zmiana w dotychczasowych stosunkach w naszym konsorcjum i dlatego władze Świebodzic nie mają dziś prawa z tego tytułu wysuwać jakichkolwiek roszczeń w wyniku utraconych wpływów z podatków (…) Utrata przychodów podatkowych wynikła tutaj z innych przyczyn ekonomicznych. Koszty zatrudnienia, w tym różne formy opodatkowania, pracowników śląskich są o wiele wyższe niż pracowników w Schwarzwaldzie. Dlatego władze Świebodzic powinny w pierwszym rzędzie zadbać o wprowadzenie preferencyjnego opodatkowania w przemyśle zegarowym na terenie swojego miasta. Zwłaszcza, że koszty zakupów surowców i wszelkie kwestie techniczne w tej branży są o wiele wyższe niż w innych gałęziach przemysłu.”(15)

Nadzieje władz naszego miasta na to, że przy pomocy samej wymiany korespondencji wpłyną na zarząd Junghansa oraz administrację w Schrambergu i uratują przez to miejsca pracy w Świebodzicach, okazały się płonne. Dlatego w latach 30. XX wieku zaczęto wdrażać na terenie naszego miasta nowy program gospodarczy, którego celem było przeciwdziałanie bezrobociu. Przykładem tego miał być plan budowy wielkiej stolarni na północno-wschodnich obrzeżach miasta (w opuszczonych pomieszczeniach fabrycznych Junghansa). Poza tym przy dzisiejszej ulicy Strzegomskiej, także w opuszczonej fabryce, usadowiła się nowa firma produkcyjna – „Kontaktwerke”,(16) produkująca podzespoły dla przemysłu zegarowego oraz radiowego. Zadziwiające jest to, że w pomieszczeniach nowo otwartego przedsiębiorstwa swoje warsztaty szkoleniowe dla młodych adeptów rzemiosła zegarowego uruchomił sam Junghans. To właśnie tutaj pierwsze szlify w przemyśle zegarmistrzowskim zdobywała młodzież z całego Dolnego Śląska, która po kilku latach nauki miała być przesiedlana do Schramberga. Ponoć dużo uwagi kształceniu się młodych zegarmistrzów w Świebodzicach poświęcał dr Helmut Junghans (1891-1964), ówczesny Dyrektor Naczelny całego koncernu.

W kwietniu 1935 roku, w wyniku poprawy koniunktury gospodarczej na światowych rynkach i znacznego polepszenia się kondycji finansowej firmy Junghans, ówczesny burmistrz Świebodzic – Ewald Berger (1890-1937), korzystając z okazji, podjął się po raz ostatni próby pisemnej negocjacji i wpłynięcia na zarząd wielkiego koncernu. W tym celu wystosowano do władz miasta w Schrambergu pismo o następującej treści:

„Schramberg nie szczędził w 1926 roku wysiłku, aby to właśnie na jego terenie usadowiła się centrala nowej spółki, ponieważ upatrywał w tym duże korzyści ekonomiczne. Inaczej sprawa ta potoczyła się dla Świebodzic, które utraciły z tego tytułu swoją własną firmę. Miasto Schramberg było świadome zaistnienia takiej sytuacji i liczyło się ze sprzeciwem innych lokalnych społeczności. Dlatego na spotkaniu zarządów obu miast, do którego doszło w dniu 4 listopada 1926 roku, uzgodniono, iż gmina Świebodzice powinna być ujęta z tego tytułu w dochodach podatkowych gminy Schramberg (…) Wielu pracowników i urzędników z obszaru gminy Świebodzice zostało pozbawionych pracy i skazanych na opiekę socjalną. Spowodowało to katastrofalny upadek życia gospodarczego w naszym mieście, a tym samym przyczyniło się do utraty wysokich wpływów z podatków. Świebodzice nadal uchodzą za miasto, gdzie występuje jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w kraju. Przy ogólnej populacji, która wynosi 9.366 mieszkańców, aż 2.780 osób zostało objętych tutaj opieką socjalną.”(17)

Niestety, również tym razem władze Schramberga pozostały nieugięte. Roszczeniom ze strony Świebodzic nie poświecono zbyt wiele uwagi, ograniczając się jedynie do przedstawienia takich samych uzasadnień, jakie miały miejsce w 1930 roku.

Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że to właśnie Junghans jest w głównej mierze odpowiedzialny za likwidację przemysłu zegarowego na tych terenach. Budowany z mozołem przez dziesiątki lat gospodarczy wizerunek Świebodzic, jako miasta zegarów, został unicestwiony w bardzo krótkim okresie czasu (w niespełna klika lat!). Słusznie więc twierdzą niektórzy badacze, że wraz z upadkiem tradycji zegarmistrzowskich w naszym mieście, skończyła się również pewna epoka w dziejach Świebodzic. Warto tu jednak zauważyć, że wyrobiona przez długie lata dobra reputacja o świebodzickich zegarach nie poszła w zapomnienie. Była ona kontynuowana w fabrykach Junghansa przez następne lata.(18) Tym bardziej, że na czasomierze z symbolem GB i charakterystyczną kotwicą wciąż cieszyły się dużym powodzeniem na wielu rynkach europejskich i nie tylko.

Przypisy:

1. G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie (w: Jahrbuch der Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau, tom VIII, s. 122-153, Würzburg 1963.)

2. Na przykład w Stanach Zjednoczonych do dziś wielkim powodzeniem wśród kolekcjonerów antycznych zegarów cieszy się książka autorstwa Karla Kochmanna pt. „Gustav Becker story”, która tylko do 1990 roku doczekała się aż 5 wznowień wydawniczych.

3. Paul Landenberger zaczynał swoją karierę w fabryce Junghansa. W 1874 roku postanowił pożegnać się jednak ze swoim dotychczasowym pracodawcą i wraz ze swoim wspólnikiem, Philipem Langiem, założył nową firmę w Schrambergu produkującą zegary (Landenberger & Lang). Kapitał firmy oparty był w głównej mierze na kredytach, co wiązało się z dużymi problemami finansowymi wynikającymi ze spłaty należnych zobowiązań. W 1882 roku Landenberger ogłasza bankructwo. Jednak niedługo potem udaje mu się pozyskać zaufanie nowego pożyczkodawcy – firmę Deurer & Kaufmann z Hamburga. Dzięki podjętym śmiałym działaniom strukturalnym dochodzi do przekształcenia i wyłonienia się nowej spółki pod nazwą Hamburg-Amerikanische Uhrenfabrik z główną siedzibą w Hamburgu (a od 1901 roku w Schrambergu).

4. Na obszarze Schwarzwaldu (południowo-zachodnie Niemcy, przy granicy z Francją i Szwajcarią) już od XVIII wieku istniały niewielkie warsztaty zegarmistrzowskie. Z biegiem lat część z nich przekształciła się w znane firmy zegarowe, które przynosiły chlubę niemieckiemu przemysłowi na całym świecie.

5. Statystyki mówią, że Junghans już w 1903 roku uznawany był za największego producenta zegarów na świecie. W swoich fabrykach zatrudniał 3.000 pracowników, którzy produkowali 3 miliony zegarów rocznie.

6. O tym, że negocjacje do łatwych wtenczas nie należały, świadczy chociażby sam spór o miejsce głównej siedziby dla nowego przedsięwzięcia. Junghans zdecydowanie nalegał na Schramberg, podczas gdy HAU wolał neutralny Stuttgart lub ewentualnie Schwenningen. Ostatecznie przystano na decyzję Junghansa, który m.in. dostał poparcie VFU ze Świebodzic.

7. Za: „Schwarzwälder Tagblatt”, wydanie z 30 czerwca 1927 roku.

8. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien – die Beziehung zwischen zwei Uhrenstädten (w: D’Kräz, Beitrage zur Geschichte der Stadt und Raumschaft Schramberg, nr 17 z 1997 roku).

9. G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie…

10. A. Rubnikowicz, J. Palichleb, M. Palichleb: Kronika Miasta Świebodzice 1220-2010, Świebodzice 2010.

11. Przypuszcza się, że ostatnia fabryka, należąca niegdyś do koncernu VFU, została zamknięta przez Junghansa na terenie Świebodzic z końcem 1932 roku. Wówczas to ostatnim transportem wywieziono stąd cały magazyn, w którym znajdowały się m.in. kompletne zegary, obudowy, mechanizmy zegarowe (większość wyprodukowana w tzw. amerykańskim stylu). Depozyt ten trafił do Schrambergu, a następnie został sprzedany pod logiem GB.

12. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien…

13. Tamże.

14. Tamże.

15. Tamże.

16. W okresie II wojny światowej w pomieszczeniach firmy „Kontaktwerke” produkowano m.in. zapalniki do bomb oraz części do samolotów i okrętów podwodnych. Wtedy też przedsiębiorstwo to należało do nazisty dr Josefa Bühlera (1904-1948), szefa rządu Generalnego Gubernatorstwa i zastępcy Hansa Franka. UWAGA: nie mylić z Josefem Bühlerem, ostatnim Dyrektorem Generalnym VFU w Świebodzicach.

17. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien…

18. Powszechnie wiadomo, że po likwidacji przemysłu zegarowego w Świebodzicach, jeszcze przez kilka kolejnych lat były produkowane w zakładach Junghansa zegary z inicjałami „GB”. Przykładem na to jest chociażby katalog firmowy wielkiego koncernu z 1938 roku, gdzie spotkać można zegary z nazwą „Gustav Becker”.

Wykaz źródeł:

1. G. Webersinn: Die schlesische Uhrenindustrie (w: Jahrbuch der Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau, tom VIII, s. 122-153, Würzburg 1963.);

2. R. Großmann: Schramberg und Freiburg in Schlesien – die Beziehung zwischen zwei Uhrenstädten (w: D’Kräz, Beitrage zur Geschichte der Stadt und Raumschaft Schramberg, nr 17 z 1997 roku);

3. H. H. Schmid: Aufstieg und Niedergang der Uhrenindustrie in Schlesien (w: DGC Jahresschrift 2007, tom 46, s. 33-40);

4. A. Rubnikowicz, J. Palichleb, M. Palichleb: Kronika Miasta Świebodzice 1220-2010, Świebodzice 2010;

5. R. Wietrzyński: Świebodzice – miasto w cieniu swastyki, Świebodzice 2012.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top