Dawno, dawno temu na terenie naszego miasta toczyła się wojna pomiędzy Polską a Niemcami, która trwała 30 lat, więc nazwano ją wojną 30-letnią. Dowódcą wojsk polskich był Henryk Masłowski, który zasłynął w wielu walkach w obronie ojczyzny. Dowódcą wojsk niemieckich był Wilhelm Kraul.
Działania wojenne odbywały się głównie na pustym placu przy ulicy Kościelnej. Polacy dysponowali piechotą oraz dwoma armatami. Liczba żołnierzy nie przekraczała jednak 1000 osób. Niemieckie wojsko natomiast miało ponad 2000 żołnierzy oraz karabiny maszynowe. Po kilkunastu latach wojny, dwaj dowódcy spotkali się, aby zapanował rozejm. Wilhelm obiecał zaprzestać ataków, pod warunkiem, że Polacy oddadzą im całą Świdnicę. Henryk jednak nie przystał na to i walki toczyły się dalej.
Skutki wojny były bardzo bolesne dla wszystkich mieszkańców. Dorośli nie mogli chodzić do pracy ani dzieci do szkoły. Wszyscy bali się wychodzić z domu, aby nie zostać zastrzelonym. Wiele osób ukrywało się w piwnicach i na strychach. Panował głód i nędza. Świdniczanie modlili się, aby wojna skończyła się jak najszybciej i o zwycięstwo dla Polaków.
Wilhelm był pewien, że jego wojsko pokona Polaków. Miał dwa razy więcej wojska niż Henryk. Jego żołnierze byli wspaniale wyszkoleni i z wielkim oddaniem walczyli oddając swoje życie. Żądał więc od Polaków, aby poddali się. Podczas rozmów z najeźdźcą Henryk zgodził się na taki układ, że kto przegra wojnę, ten zbuduje na placu piękny kościół.
Oba wojska przystąpiły znowu do działań wojennych. Wojsko Henryka mimo, że miało mniej żołnierzy, to jednak wyróżniało się dobrą taktyką. Nieraz potrafiło ono otoczyć wroga i znienacka zaatakować.
Tak też było podczas ostatniej walki. Polacy okrążyli Niemców, wykorzystali nieuwagę wroga i z zaskoczenia pokonali niemieckich żołnierzy. Wilhelm widząc swoją klęskę zgodził się na rozejm. Obiecał wycofać swoje wojska ze Świdnicy i ramach odszkodowania za wyrządzone krzywdy zbudować kościół.
Musiał jednak spełnić warunki tej budowy, które narzucił mu Henryk. Nakazał on, aby kościół zbudowany został na placu w ciągu roku, bez żadnej wieży i dzwonnicy i nie mógł być zbudowany z elementów trwałych.
Wilhelm przystał na to i po zaplanowaniu wszystkich czynności przystąpiono do budowy.
Po roku kościół oddany został do użytku, którego mury poświęcił ksiądz. Odprawiono mszę w intencji żołnierzy polskich i niemieckich oraz pokoju między narodami.
Na pamiątkę tego wydarzenia kościół nazwano Kościołem Pokoju, a teren wokół niego przeznaczono na cmentarz ofiar wojny trzydziestoletniej.