Minęło już sporo czasu od poetyckich debiutów Danuty Saul-Kawki i Franciszka Kawki – prawie pół wieku. Dziś dla wielu świdniczan, zwłaszcza młodszego pokolenia, to postacie zupełnie nieznane. Dlatego przygotowując materiały na stronę portalu Świdnica – Moje Miasto (www.mojemiasto.swidnica.pl), pomyślałem, że warto podzielić się paroma własnymi spostrzeżeniami i przemyśleniami – i na temat twórczości autorów, i na temat czasów, w których przyszło im tworzyć.
1. Poeta i jego funkcja społeczna
Trudno sobie to dzisiaj wyobrazić, ale w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, na które przypada okres największej i najefektywniejszej działalności twórczej Kawków, poeta to ktoś w rodzaju dzisiejszego celebryty. Na spotkania poetyckie przychodziły tłumy, a dyskusjom o literaturze towarzyszyły wielkie emocje. Każdy chciał być jak najbliżej autora i posiadać pamiątkę z nim związaną. W samym środowisku literackim panowały pewne rytuały, a młodzi adepci pióra budowali swoją pozycję przez ich kultywowanie, przechodząc (oczywiście gdy mieli na tyle szczęścia i talentu) kolejne stopnie wtajemniczeń. Wtajemniczenia dotyczyły zarówno mechanizmów samej literatury (tekstów literackich jako dzieł sztuki), jak i funkcjonowania instytucji literackich (instytucji nie tylko w znaczeniu miejsc, w których ludzie zajmują się określonym zakresem spraw, ale także jako utartych form zachowań). Do instytucji w tym drugim znaczeniu można było zaliczyć m.in. „stolik literacki”, czyli stolik, zazwyczaj w jakiejś kawiarni, zarezerwowany dla danego literata lub grupy literatów – aby przy nim usiąść, należało uzyskać zgodę od literata, a o to wcale nie było łatwo. Uzyskanie zgody oznaczało dopuszczenie do środowiska, ale nie zawsze jakąś bliższą znajomość z literatami, bowiem panował przy rozmowach stolikowych duży dystans między rozmówcami i normą było mówienie sobie na „Pan”, „Pani” (np. tak ze sobą rozmawiali Rafał Wojaczek i Bogusław Kierc – choć byli rówieśnikami). To był jeden z wielu etapów wtajemniczenia. Innym rodzajem instytucji było „namaszczenie” przez starszego literata młodego adepta sztuki, co oznaczało, że starszy literat dostrzegł talent poetycki i stawał się rodzajem mistrza i nauczyciela (często wiązało się to z otwarciem drogi do takich instytucji jak „debiut w piśmie literackim” czy „wydanie książki” – przykładem może tu być „namaszczenie” Rafała Wojaczka przez Tymoteusza Karpowicza lub we wcześniejszych generacjach Tadeusza Różewicza przez Leopolda Staffa, Czesława Miłosza przez Jarosława Iwaszkiewicza).
2. Debiuty i turnieje
Bardzo kontrowersyjne z perspektywy historyków literatury są debiuty i turnieje literackie w czasach, kiedy przyszło debiutować Kawkom. Dla ówczesnych władz zarówno debiuty, jak i turnieje często stawały się narzędziem kontroli i kanalizowania radykalnych nastrojów aktywnych młodych, wykształconych ludzi. Do generacji, które szczególnie zostały zmanipulowane przez władze, sterujące poprzez instytucje literackie nastrojami najmłodszych obywateli, należy generacja Orientacji Poetyckiej Hybrydy (poeci debiutujący około 1960 roku). Czołowym krytykiem literackim tego pokolenia był A.K. Waśkiewicz, który właściwie całą swoją twórczość krytyczną poświęcił tworzeniu „mitu Orientacji Poetyckiej” jako pełnoprawnego pokolenia literackiego.
Przeciwko temu pokoleniu – i przede wszystkim ówczesnym mechanizmom środowiska literackiego sterowanym przez władze komunistyczne – wystąpiła generacja Nowej Fali (główni reprezentanci to Adam Zagajewski, Julian Kornhauser, Stanisław Barańczak, Ryszard Krynicki – poeci debiutujący na przełomie lat 60/70). Jej główny reprezentant Stanisław Barańczak napisał program literacki „Nieufni i zadufani” (1971), zadufanymi nazywając generację Orientacji, a nieufnymi – Nową Falę (termin „zadufany” pojawił się w artykule M. Orskiego w kontekście twórczości F. Kawki). Oczywiście zgodnie z poetyką manifestu literackiego główne ostrze krytyki było skierowane przeciwko starszej generacji, stąd wartościujące określenia – negatywne „zadufani” (starzy) i pozytywne „nieufni” (młodzi). Wzajemne animozje międzygeneracyjne trwały jeszcze kilka lat, a ich zwieńczeniem były książki Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego „Świat nie przedstawiony” (1974), Stanisława Barańczaka „Etyka i poetyka” (1981). Dodatkowo obraz tamtych czasów komplikuje dochodzące do głosu pokolenie Nowej Prywatności, które przeciwstawia się literackim kanonom reprezentowanym przez Nową Falę, kładąc szczególny nacisk na sferę życia prywatnego, odejście od „niebezpiecznych” tematów dotyczących życia polityczno-społecznego (zob. książkę „Bez autorytetu” (1981) Stanisława Rośka i Stefana Chwina). Dlaczego tyle miejsca poświęcam sporom międzypokoleniowym? – dlatego, że poezja bohaterów tego artykułu powstawała w ściśle określonej atmosferze – w napięciu między poetykami Orientacji i Nowej Fali (F. Kawka) i Nowej Prywatności (D. Saul-Kawka). Dodatkowo musimy sobie jednak zdać sprawę z tego, że do mniejszych ośrodków, takich jak Świdnica, ferment artystyczny docierał znacznie później, a poza tym „zagrożeniem” dla piszących stawały się odgórne, polityczne manipulacje (por. Orientację Poetycką Hybrydy – pokolenie, które zostało wymyślone przez władzę). Znaczny wpływ na to, co działo się literaturze, miały ogólnopolskie imprezy literackie, na których pojawiali się wybitni autorzy, krytycy literaccy i literaturoznawcy. Takimi imprezami były Kłodzkie Wiosny Poetyckie (pojawiali się na nich czołowi polscy poeci i krytycy, m.in. S. Barańczak, R. Krynicki, J. Łukasiewicz). Na Wiosnach Poetyckich Kawkowie pojawiali się regularnie, odnosząc sukcesy poetyckie w turniejach jednego wiersza i spotykając największe tuzy życia literackiego tamtych lat, co stanowiło pewien rodzaj „otwarcia” na nowe poetyki. Moim zdaniem znacznie istotniejszym jednak czynnikiem wpływającym na twórcze losy naszych poetów był czynnik polityczny – utworzenie w 1975 roku województwa wałbrzyskiego. Wtedy to świdniccy twórcy zaczęli ciążyć ku Wałbrzychowi jako ośrodkowi życia kulturalnego – w którym pojawiła się władza i pieniądze, a wraz z nimi nowy „mecenas” i możliwości artystyczne.
3. Między Wrocławiem a Wałbrzychem
Dziś naturalną przestrzenią, w kierunku której patrzy świdniczanin, jest Wrocław. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku wałbrzyszan, ale intuicja mi podpowiada, że współcześnie Świdnica i Wałbrzych są dla siebie nawzajem miastami „przeźroczystymi” – niewiele wiedzą albo po prostu nie chcą wiedzieć o swoim istnieniu, a styczna myślenia przebiega jedynie w punkcie odniesienia: Wałbrzych-Wrocław i Świdnica-Wrocław. A przecież współistnienie środowiska literackiego – świdnickiego i wałbrzyskiego (kolejność alfabetyczna) – kiedyś była faktem. I dawne przyjaźnie wśród literatów trwają, kontaktów nigdy nie zerwano (to może temat na kolejny artykuł w zakładce Literatura).
Wracając do twórczości świdnickich literatów w kontekście Centrum (Wrocław), można wysnuć pewne uniwersalne wnioski, które zresztą nie będą zbyt odkrywcze – Centrum zazdrości i Centrum chce mieć wyłączność i kontrolę, ale Centrum to zawsze Centum.
Centrum napiętnuje (artykuł M. Orskiego), Centrum nobilituje (artykuł J. Łukasiewicza). A to był początek, bo wystarczy prześledzić głosy krytyków literackich z Wrocławia na temat niewątpliwych sukcesów Ryszarda Latki (cisza) lub Tomka Tryzny (przewaga głosów negatywnych – co zresztą autor ironicznie skomentuje w powieści „Blady Niko”, kreśląc złośliwy obraz redaktora Orskiego!).
Zatem od połowy lat 70. to Wałbrzych staje się centrum życia literackiego dla świdnickich, i nie tylko, autorów – tu wydawane są poetyckie „Listki” i „Witryny”, które krytykuje w swoim artykule M. Orski (pozostawiam osądowi czytelników, czy owa krytyka jest słuszna, zwracając jedynie uwagę na „sytuację” debiutu Kawków), tu poeci zjeżdżają na Wałbrzyskie Ścieżki Literackie i turnieje „O Lampkę Górniczą”, i tu odnoszą sukcesy świdniczanie, a ich dokonania omawiane są w wydawnictwach regionalnych – informatorach kulturalnych i prasie lokalnej.
Wydawać by się mogło, że takie uwarunkowania prowadzą wprost do regionalizacji literatury, co z perspektywy Centrum oceniane jest jako naganne. Przypadek ten nie dotyczy Danuty Saul-Kawki, która regularnie zamieszcza swoje wiersze w prasie ogólnopolskiej, a jej debiut książkowy odnotowany jest przez A. K. Waśkiewicza w artykułach zamieszczonych w „Życiu Literackim”, jednej z najważniejszych ogólnopolskich pozycji prasowych. Poza tym, wielkim sukcesem jest ukazanie się jej drugiego tomiku „Czasu jak na listek” (1981) w prestiżowym Wydawnictwie Ossolineum.
4. Życie kawiarniane i polityczno-społeczne
Na koloryt życia literackiego wpływa wiele czynników: charyzmatyczni ludzie – autorzy, animatorzy, niezwykłe osobowości – skandale literackie oraz miejsca spotkań literatów, ich aura. Co do tych ostatnich szczególną rolę odgrywają kawiarnie (drogie restauracje, bary, speluny). Do takich szczególnych miejsc, myślę, że nie tylko dla literatów, należała niegdyś świdnicka Casanova (Rynek 23a).
Dlaczego piszę o kawiarniach? Dlatego, że Franciszek Kawka był stałym ich bywalcem i królem życia świdnickiego środowiska literackiego lat 60. i 70. Nie przez przypadek stał się pierwowzorem postaci literackich. Wystarczy sięgnąć po powieść „Blady Niko” Tomka Tryzny, by w postaci Filipa Kapuścika odnaleźć jego rysy, albo po dramat Ryszarda Latki „Óżont”, w którym pojawia się poeta Szyczygieł, do złudzenia przypominający Franciszka Kawkę.
Kiedy mit kawiarniano-artystyczny przypada Franciszkowi Kawce, dla równowagi należy wspomnieć bardziej poważną stronę życia. Zdecydowanie reprezentuje ją Danuta Saul, która poświęcając swoją karierę poetycką, zaangażowała się w działalność społeczną i polityczną. W konsekwencji tej działalności ucierpiała literatura, nad czym osobiście boleję, ale zyskali mieszkańcy Świdnicy, a w szczególności dzieci.