Świdnickie graffiti ▪ Lucjan Momot

W czasach „komuny” wydawało się – a tak zwani święci naiwni wierzyli w to święcie! – że gdy padnie „czerwony reżim” i szczeźnie państwowa cenzura, i nastaną czasy „wolnej i niezależnej” prasy, telewizji, radia i WIELKIEJ WOLNOŚCI JAWNEJ, razem z nastałą ERĄ SZCZĘŚLIWOŚCI WIECZNEJ zginie, przepadnie na wieki, jak zły sen, ulotna, pokątna twórczość zawodowych i domorosłych kontestatorów. No, bo przecież… będą mogli wypowiadać się w „wolnych i niezależnych środkach przekazu”! Cóż, rychło po zwycięstwie „prawdziwych demokratów” i po upadku „czerwonych gnębicieli” – życie wykazało, że toczy się własnym torem, tj. obok „niezależnych i wolnych mass mediów”, które mimo swojej WOLNOŚCI, nie są w stanie wyrazić wszystkich… ambicji, uczuć i odczuć Polaków.

Gdzieś tuż po samorozwiązaniu się „przewodniej siły narodu” w tak zwanym łączniku mojego bloku pojawił się napis: „Komuno wróć! PZPR”. Nie opodal, za jakiś czas, ktoś wysmarował dużymi literami: „Ludzie, myślcie – to nie boli! Potem zaistniało wiele „mądrości-radości”: „Rambo, pomóż policji!, Parówa Jude”, „Big Cyc”, „LOVE Krysię” obok: „Łysi – huje” i „Kiurowca ciągnij z gumowca”. W sąsiednim łączniku w jakiś czas po wyborze Lecha Wałęsy na prezydenta III RP, pojawiły się napisy: „Wałęsa huj” i „Huj w dupę L. Wałęsie”. Potem w tym samym łączniku ktoś dopisał rymowanki: „Coca-Coli łyczek mały wzmocni prężność twojej pały”, „Skiny do huty lizać punkom buty” i groźne: „Zabijesz skina – pójdziesz do nieba, skin – to kurwa, kurwy – bić trzeba!

Trafił też do moich rąk „poemat” pod tytułem „Jeszcze Polska nie zginęła”, pisany na maszynie, liczący sobie 22 zwrotki, wśród nich i takie „złote myśli”:

Marsz, marsz Wałęsa,

żyjesz w glorii, w cnocie,

zaś Polakom zgotowałeś

wielkie bezrobocie!

Pod twymi rządami

będziemy dziadami”.

Podczas wyborów do samorządu terytorialnego w 1994 roku na słupie ogłoszeniowym widniało na karteluszku:

Bez picu, bracia, bez picu,

demokracja jest na księżycu,

a w Polsce wciąż tyrać trzeba

dla chleba, Panie, dla chleba!

W jednym ze świdnickich zakładów pracy, ongiś – za babki komuny –   eksportującego swoje wyroby do strefy rublowej i dolarowej, na tablicy ogłoszeń przeczytałem:

Dziesięć przykazań robotnika

1. Człowiek rodzi się zmęczony, żyje, aby odpocząć.

2. Kochaj swe łóżko jak siebie samego.

3. Odpoczywaj w dzień, abyś spać mógł w nocy.

4. Jeśli widzisz kogoś odpoczywającego, pomóż mu.

5. Praca jest męcząca.

6. Co masz zrobić dziś – zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego.

7. Jeśli zrobienie czegoś sprawia ci trudności, pozwól to zrobić innym.

8. Nadmiar odpoczynku nigdy nikogo nie doprowadził do śmierci.

9. Kiedy ogarnia cię ochota do pracy, usiądź i poczekaj aż ci przejdzie.

10. Praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia!

Wyciągnięcie stosownego morału pozostawiam Szanownym Czytelnikom. W celu odświeżenia historycznej pamięci starszym, a ku nauce młodym podaję „10 przykazań partyjnych”, które – jako druk i rękopis ulotny – krążyły po Polsce po tzw. Wydarzeniach Czerwcowych 1976 roku:

1. Nie będziesz celu miał innego, jak dobro Związku Radzieckiego.

2. Nie wstępuj do kościoła i sklepu mięsnego, abyś nie utracił stażu partyjnego.

3. W niedziele i święta o czynie partyjnym pamiętaj.

4. W wolne soboty wal do roboty.

5. Nie pożądaj żony bliźniego i tak nie ugotuje nic lepszego, bo nie ma z czego.

6. Kochaj rolnika jak siebie samego, bo twoje życie zależy od niego.

7. Nie kradnij mienia społecznego, bo ci ze wschodu są od tego.

8. Renciści, emeryci popierajcie partię czynem i umierajcie przed terminem.

9. Nie rozrabiaj jak Ursus czy Radom, bo będziesz jadł chleb z marmoladą.

10. Nie pożądaj szynki, baleronu, gdy nawet cukru nie ma w domu.

Życzę przyjemnej lektury i fali wspomnień.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top