Z dziejów ludności greckiej i macedońskiej w Świdnicy po II wojnie światowej ▪ Marcin Wolny

UCHODŹCY

Trwająca w latach 1946-1949 wojna domowa w Grecji była elementem globalnego konfliktu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) i Zachodu po II wojnie światowej. Klęska komunistów spowodowała emigrację żołnierzy tak zwanej Demokratycznej Armii Grecji oraz ich rodzin. W czasie wojny zginęło około 154 tysiące ludzi, emigracja liczyła od 55 do 100 tysięcy Greków, Macedończyków i Kucułowołochów. Ludzie związani z partyzantką komunistyczną wyjeżdżali do ZSRR i krajów satelickich, w tym również do Polski. Część partyzantów nie miała skrystalizowanych poglądów politycznych, a ich obecność w oddziałach partyzanckich wynikała z przypadku. Uchodźcy przybywali drogą lądową i morską. Od września 1948 roku do grudnia 1951 znalazło się w Polsce 14525 osób. W 1955 roku, w związku z akcją łączenia rodzin, liczba uchodźców z Grecji sięgnęła 15251 osób.

Akcja udzielania pomocy wychodźcom była tajna. Osobno przybywały transporty dzieci i dorosłych. Znaczną część uchodźców stanowili ranni i osoby wymagające leczenia i rekonwalescencji. Rannych Greków i Macedończyków kierowano początkowo do zorganizowanego przez Wojsko Polskie tajnego „szpitala 250” umiejscowionego w dawnej, niemieckiej bazie wodnosamolotów w Dziwnowie. Obecnie na terenie tamtejszej jednostki wojskowej znajduje się cmentarz zmarłych w szpitalu, zaś latem, w lipcu, urządzany jest w Dziwnowie Dzień Grecki, na który przyjeżdżają dawni pacjenci z rodzinami.

Opiekę nad dziećmi, rozmieszczonymi w ośrodkach wychowawczych, roztoczyło Ministerstwo Oświaty. Dorosłymi zajmowało się Biuro Akcji Specjalnej Funduszu Wczasów Pracowniczych. Uchodźców początkowo rozmieszczonych w ośrodkach wypoczynkowych na Dolnym Śląsku skierowano do Zgorzelca. Osiedle posiadało charakter obozu wojskowego. Komuniści greccy do 1953 roku uważali, że w każdej chwili można ponownie rozpocząć walkę w ojczyźnie. Część uchodźców otrzymała nawet mundury Wojska Polskiego. Społeczność imigrantów została odizolowana od ludności polskiej. Dzieci i dorośli mieszkali osobno. Wkrótce zaczęły narastać konflikty między Grekami i Macedończykami. Ponadto utrzymywanie dużego skupiska uchodźców w Zgorzelcu było niewygodne dla władz polskich. Podczas podpisywania układu zgorzeleckiego Grecy i Macedończycy musieli opuścić miasto. Od 1952 roku rozpoczęto na dużą skalę przenoszenie uchodźców do innych ośrodków, głównie na terenie Dolnego Śląska, w tym do Świdnicy.

GRECY I MACEDOŃCZYCY W ŚWIDNICY – LICZEBNOŚĆ

Świdnica posiadała dogodne warunki do rozmieszczenia imigrantów ze względu na obecność dużych zakładów przemysłowych, w których organizowano miejsca pracy dla przybyszów. Ponadto miasto uniknęło zniszczeń podczas działań wojennych. Grecy i Macedończycy, jako zwarta grupa imigrantów, przybyli do Świdnicy pod koniec 1951 roku. Pierwszych 45 uchodźców zamieszkało przy ulicy generała Władysława Sikorskiego. Zostali przeszkoleni i zatrudnieni w ówczesnym Zakładzie Wytwórczym Aparatury Precyzyjnej A-6 przy montażu liczników. Niebawem, w latach 1952-1954 napłynęły kolejne grupy imigrantów: dzieci (40 osób) i ludność dorosła ze Zgorzelca (300 osób). Zamieszkali w różnych częściach miasta (ulice: Marcelego Nowotki [obecnie Długa], Generała Władysława Sikorskiego, Kazimierza Pułaskiego, Westerplatte) tworząc jednak zwarte grupy ludności. W związku z sytuacją w Grecji i konfliktem politycznym ZSRR i Jugosławii, ludność ta nie miała szans na powrót do ojczyzny lub jugosłowiańskiej Macedonii. Sytuacja zmieniła się po 1956 roku, kiedy nastąpiła poprawa stosunków bloku sowieckiego z Jugosławią. Rozpoczął się wówczas odpływ ludności macedońskiej z Polski. Sprzyjało temu zwiększone poczucie tożsamości narodowej wśród tej grupy ludności. Przebywanie w środowisku polskim, słowiańskim ułatwiało samoidentyfikację narodową, uwypuklało cechy wyróżniające Macedończyków od Greków. Proces ten miał miejsce również w Świdnicy. Populacja emigracji grecko-macedońskiej zmniejszyła się prawie o połowę, z około 400 do około 200 osób. W latach następnych do 1958 roku następował ponowny wzrost liczebności grupy imigrantów na skutek wysokiego przyrostu naturalnego i napływu ludności ze Zgorzelca. W 1963 roku ludność grecka w Świdnicy liczyła 365 osób (116 rodzin). W 1965 roku w Świdnicy znajdowało się 385 Greków, a w 1967 roku – 360.

Upadek dyktatury „czarnych pułkowników” w 1974 roku umożliwił indywidualną reemigrację uchodźców. Powrót do ojczyzny był jednak bardzo utrudniony ze względu na przeszkody biurokratyczne i nieuznawanie przez władze greckie uprawnień emerytalno-rentowych nabytych w Polsce. Sytuacja uległa zmianie w latach osiemdziesiątych XX wieku. W 1984 roku władze polskie i greckie ustaliły możliwość pobierania świadczeń społecznych reemigrantów w Grecji. Pełna realizacja tych ustaleń nastąpiła od stycznia 1987 roku. Rozwiązanie problemu uprawnień emerytalno-rentowych spowodowało, iż ci spośród imigrantów, którzy po upływie ponad trzech dekad chcieli wrócić do ojczyzny, uzyskali taką możliwość. Możliwość wyjazdów i kryzys ekonomiczny w Polsce spowodowały kres istnienia społeczności greckiej w Świdnicy jako odrębnej, wyróżniającej się grupy ludności. Do 1987 roku wyjechało ze Świdnicy 270 osób. W 1987 roku zarejestrowana społeczność grecka liczyła jeszcze 210 osób, lecz były to osoby w większości zasymilowane i pozostające w małżeństwach mieszanych

DOM – PRACA – SZKOŁA – KONTAKTY TOWARZYSKIE

Pośród przybywających do Polski imigrantów 96% stanowili chłopi. Struktura agrarna Grecji była zacofana, a poziom cywilizacyjny wsi bardzo niski. Ludzie przybywający do Świdnicy zetknęli się z zupełnie nowymi warunkami życia. Stanowił o nich odmienny klimat, inne warunki mieszkaniowe. Imigranci rozpoczęli pracę w dużych świdnickich przedsiębiorstwach przemysłowych, z którymi dotychczas nie mieli kontaktów. Nieznajomość języka polskiego pogłębiała trudności adaptacyjne. Podtrzymywana przez greckie władze emigracyjne nadzieja na szybki powrót utrudniała wychodzenie z własnego środowiska. Imigranci wyróżniali się strojem, w którym przeważał kolor czarny oraz karnacją skóry.

Zatrudnienie przybyłych uchodźców w świdnickim przemyśle powodowało zmianę struktury społeczno-zawodowej tej grupy ludności. Z chłopów stali się oni w większości robotnikami. Jak odnotowano w 1969 roku w świdnickim Prezydium Rady Narodowej w przemyśle pracowało 127 osób, w rzemiośle 7, na rencie znajdowało się 10 osób, inne zajęcia wykonywało 16 osób. Dane z 1978 roku odnotowały pojawienie się sporej grupy inteligencji (83,7% ludności greckiej czynnej zawodowo stanowili robotnicy, 10% inteligencja, 6,3% było na rencie). Oznaczało to awans społeczny znacznej grupy imigrantów. W pamięci mieszkańców Świdnicy zapisała się postać Greka – sprzedawcy wody sodowej z saturatora.

Mimo że przybyłych do Świdnicy Greków i Macedończyków zatrudniano w świdnickich zakładach produkcyjnych, słaba znajomość języka i przebywanie we własnym środowisku utrudniało kontakty z ludnością polską. Grecy początkowo zamieszkiwali w zwartych grupach, co nie sprzyjało tworzeniu stosunków sąsiedzkich z Polakami. Imigranci kultywowali dawne obyczaje i przyzwyczajenia nadając powojennej Świdnicy dodatkowego kolorytu. Jeżeli pogoda na to pozwalała życie toczyło się przed domami. Pierwsze pokolenie imigrantów liczyło na szybki powrót do ojczyzny. Przejawem tego pragnienia były toasty wznoszone z okazji różnych świąt. Nie zapominano w nich o wyrażaniu nadziei na szybki powrót do słonecznej Grecji. Tworzyło to warunki quasi getta. Dzieci bawiły się w swoim środowisku, a na kontakty z rówieśnikami niechętnie patrzyli i polscy i greccy rodzice.

Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy dzieci imigrantów rozpoczęły naukę w ostatnich klasach szkoły podstawowej i szkołach ponadpodstawowych. Nauka rozpoczynała się w języku greckim. W klasie II wprowadzano język polski jako przedmiot nauczania. Od III klasy dzieci uczyły się po polsku, a naukę języka greckiego kontynuowano na dodatkowych kompletach. Klasy greckie organizowano w Świdnicy od 1958 roku, w porozumieniu z miejscowym oddziałem Związku Uchodźców Politycznych z Grecji w Polsce (ZUPzG). W roku szkolnym 1960/1961 do Szkoły Podstawowej numer 5 uczęszczało 47 greckich uczniów. Klasa I liczyła 20 dzieci, II – 12, III – 15. W 1965 roku do szkoły uczęszczało 84 uczniów w klasach I-VII, w 1967 – 95. W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku liczba dzieci greckich spadła i w 1975 roku nie było już samodzielnych klas greckich, a naukę języka prowadzono na zajęciach dodatkowych. Młodzież grecka, która ukończyła podstawówkę, kontynuowała naukę w szkołach ponadpodstawowych, nie tworząc konkretnych skupisk. Pozwalało to na rozszerzenie i zacieśnienie kontaktów z Polakami. Część młodych Greków wybrała się na studia. Przedstawiciele tej grupy ludności otrzymywali dodatkowe punkty rekrutacyjne.

Dorastanie młodzieży greckiej powodowało aktywizację kulturalną środowiska. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku Wydział Spraw Wewnętrznych Prezydium Miejskiej Rady Narodowej oceniał, że działalność kulturalna Związku Uchodźców Politycznych z Grecji w Polsce w Świdnicy znacznie się ożywiła. Powstały zespoły: mandolinistów, taneczny i teatralny. W 1967 roku zespół teatralny odnotował znaczny sukces zajmując II miejsce na festiwalu amatorskich zespołów teatralnych we Wrocławiu. Greckie zespoły artystyczne brały udział w różnych imprezach kulturalnych na terenie miasta, szczególnie w latach siedemdziesiątych XX wieku.

W odróżnieniu od rodziców młodzież znała język polski, nie czuła się obco w środowisku, w którym przebywała od dziecka. Kontakty młodzieży były siłą rzeczy częstsze niż rodziców. Częściej nawiązywały się przyjaźnie i miłości. W konsekwencji liczniejsze były małżeństwa mieszane, początkowo niechętnie przyjmowane przez obie społeczności. Ambicją greckich rodziców było posiadanie zięcia – Greka. Jednak coraz liczniejsze, udane związki pozwalały obu stronom przełamywać uprzedzenia.

Obecność licznej grupy ludności greckiej (po wyjeździe większości Macedończyków w drugiej połowie lat pięćdziesiątych XX wieku) nadawało życiu towarzyskiemu w Świdnicy specyficzny klimat. Świetlice prowadzone przez ZUPzG zastępowały tradycyjne greckie kawiarnie. Zgodnie z tradycją wyniesioną z ojczyzny, w dni powszednie spotykali się w nich mężczyźni, którzy grali w tradycyjne gry: domino i tavli (ukochana przez Greków gra, wymieniana już przez Homera, dzisiaj częściej znana jako backgammon). W niedzielę i święta urządzano tańce i zabawy, w których uczestniczyły również kobiety i młodzież. Z biegiem czasu w greckich świetlicach zaczęli pojawiać się zaprzyjaźnieni Polacy, kuszeni atrakcyjnością kulturową greckich znajomych.

Kontakty młodszego pokolenia owocowały zmianami w kuchni obu społeczności. Podstawowym mięsem tradycyjnej kuchni greckiej była baranina. Za szczególny przysmak uważano jagnięcinę. Często używano serów (feta i solon), wyrabianych z mieszaniny mleka owczego i koziego. Istniało podobno, nieopodal Świdnicy, gospodarstwo prowadzone przez greckich imigrantów, w którym można było nabyć pożądane przez Greków produkty. Oliwki, tak popularne w ich ojczyźnie, były sensacją kulinarną w środowisku polskim, o ile można je było zdobyć. Wymieniano się przepisami. Do kuchni greckich imigrantów zaczęły przenikać polskie potrawy świąteczne, szczególnie w rodzinach mieszanych.

W pamięci moich rozmówczyń zachowały się również negatywne wspomnienia. Niektórzy Polacy nazywali Greków „pastuchami” i „baraniarzami”, co boleśnie utkwiło w pamięci moich rozmówczyń.

Wzajemne otwieranie się Greków i Polaków na kontakty towarzyskie wiązało się ze zmianą obyczajowości imigrantów, którzy prócz nauki języka przejmowali elementy kultury polskiej. Badania etnograficzne prowadzono na początku lat sześćdziesiątych, połowie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. Wyniki tych badań wskazywały na szybki proces integracji kulturowej środowiska imigrantów szczególnie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku.

W 1987 roku zarejestrowano w Świdnicy 48 małżeństw mieszanych: 24 Polek z Grekami i tyleż samo Polaków z Greczynkami.

ŻYCIE POLITYCZNE

Struktury organizacyjne imigrantów z Grecji powstały w Zgorzelcu w 1950 roku. Był to Komitet Repatriacyjny Imigrantów z Grecji i Grecki Komitet Partyjny w Polsce Komunistycznej Partii Grecji. Obie organizacje nie spełniały jednak kompleksowej opieki nad uchodźcami. Miała zająć się tym Gmina Demokratycznych Uchodźców Politycznych z Grecji. Wydawała prasę w języku greckim: „Biuletyn Informacyjny” i „Dimokratia”. Z połączenia obu pism powstał „Dimokratis” ukazujący się do 1984 roku. W związku z rozproszeniem środowiska uchodźców i przedłużającą się perspektywą emigracji w październiku 1953 roku powstał Związek Uchodźców Politycznych z Grecji w Polsce. Działalność związku finansowały władze polskie. Zajmował się działalnością kulturową, podtrzymywaniem tradycji, organizacją szkolnictwa, pomocą socjalną i wszelką inną. Do związku musieli należeć wszyscy pracujący imigranci, ponieważ wszelkie sprawy egzystencjalne rozpatrywał i załatwiał stosowny zarząd. Pomoc ZUPzG miała szczególne znaczenie dla pierwszego pokolenia imigrantów, którzy mieli kłopoty z aklimatyzacją w nowym środowisku.

ZUPzG był również miejscem życia politycznego imigrantów. Nie istniała oczywiście żadna inna partia polityczna poza Komunistyczną Partią Grecji, ale podobnie jak Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR) była toczona w latach sześćdziesiątych XX wieku przez „grypę dogmatyzmu” i „gruźlicę rewizjonizmu” jak diagnozował odchylenia od głównego nurtu I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Władysław Gomułka (1905-1982). Owe niebezpieczne polityczne choroby zakaźne były bacznie obserwowane przez władze polskie. Sytuację w Świdnicy monitorował Wydział Spraw Wewnętrznych (WSW) Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Jednak jak ubolewano w sprawozdaniu z 1970 roku Grecy rozmawiali z sobą po grecku, co znacznie utrudniało podsłuchiwanie tej grupy. W związku z powyższym WSW polegała w znacznej mierze na relacjach świdnickiego kierownictwa ZUPzG. W 1966 roku przewodniczący oddziału ZUPzG w Świdnicy informował władze miejskie, iż do grupy tak zwanych dogmatyków dociera nielegalna prasa z Albanii. Grupa ta liczyła w 1967 roku 35 osób i działała, co najmniej do 1970 roku. W 1968 roku lokalne władze polskie w Świdnicy zostały poinformowane, że jeden z byłych członków kierownictwa ZUPzG twierdził (o zgrozo!), że wkroczenie do Czechosłowacji było niesłuszne. Szczególnie niepokorni członkowie oprócz normalnych w tamtych czasach represji, mogli być kierowani „na zesłanie” do bieszczadzkiej spółdzielni produkcyjnej „Nea Zoi” (Nowe Życie), w której okresowo przebywało nawet 3000 osób. Frakcje polityczne istniały wśród Greków również w latach następnych, ale jak sądzę spory polityczne dotyczyły przede wszystkim starszego pokolenia imigrantów. Życie polityczne zaczęło zamierać po 1974 roku wraz z pojawieniem się możliwości powrotu do Grecji.

Ludność grecka i macedońska była chyba najbardziej egzotyczną spośród narodowości zamieszkujących Świdnicę po II wojnie światowej. Imigranci z Grecji spotkali się raczej z życzliwym przyjęciem przez mieszkańców Świdnicy, ponieważ wśród Polaków nie istniały żadne negatywne stereotypy kształtujące obraz uchodźców. Po 1956 roku w związku z poprawą stosunków bloku sowieckiego z Jugosławią nastąpił odpływ ludności macedońskiej. Przybysze, szczególnie pokolenie dzieci imigrantów, ulegali asymilacji. Gdy sytuacja międzynarodowa oraz w samej Grecji na to pozwoliła, wielu imigrantów powróciło do ojczyzny. Pozostali ci, którzy wrośli w środowisko, często na skutek zawarcia małżeństw mieszanych.

BIBLIOGRAFIA:

I Zespoły archiwalne:

Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Świdnicy 1950-1972.

Prezydium Powiatowej Rady Narodowej 1950-1973.

Urząd Miasta i Powiatu Świdnickiego 1973-1975 (1969).

Kuratorium Okręgu Szkolnego.

II Opracowania:

DEC G., Ludność miasta Świdnicy, Wałbrzych 1990.

KOCEMBA J., Z kart szkolnictwa świdnickiego w latach 1947-1975, Rocznik Świdnicki 1985, s. 70-77.

PUDŁO K., Grecy i Macedończycy w Polsce 1948-1993. Imigracja, przemiany i zanikanie grupy, Sprawy Narodowościowe – Seria nowa, t. IV, 1995, z.1, s. 133-151.

WOJECKI M., Środowisko uchodźców greckich w Świdnicy, Rocznik Świdnicki 1987, s. 74-100.

7 thoughts on “Z dziejów ludności greckiej i macedońskiej w Świdnicy po II wojnie światowej ▪ Marcin Wolny”
  1. Dla mnie bardzo ciekawy temat, bo właściwie żyło się obok tych dwóch grup narodowościowych, nawiązało się przyjaźnie, kontakty, a jak zaczęłam mieszkać we Wrocłąwiu tak jakoś odeszlo to z mojej pamięci. A świat jest taki mały, autor Marcin Wolny przypomniał o minionym czasie, w Grecji bywałam często, może te kontakty z młodości pozwoliły mi polubić i Greków i Macedonię.

  2. „W 1987 roku zarejestrowano w Świdnicy 48 małżeństw mieszanych: 24 Polek z Grekami i tyleż samo Greków z Polkami.” – masło maślane 😉

  3. @Poprawka
    W dodatku to nie jest 48 małżeństw tylko 24. Co najwyżej 48 osób – 24 Polki wychodzące za 24 Greków 🙂

  4. Autor wyjaśnia....

    Drodzy Czytelnicy,
    Polecam czytanie ze zrozumieniem (Polki i Polacy to osobne kategorie ludności) i służę wyjaśnieniem :
    24 Polki wyszły za mąż za 24 Greków,
    24 Polaków ożeniło się z 24 Greczynkami.
    Zatem razem powstało 48 małżeństw mieszanych. Zdanie ukazuje proporcję, która mogła wyglądać inaczej np.: 20 Polek i 20 Greków oraz 28 Polaków i 28 Greczynek założyłoby również 48 małżeństw mieszanych. Wtedy całość byłaby bardziej zrozumiała. Następnym razem postaram się o czytelniejszy skrót myślowy.
    Dziękuję za zainteresowanie tekstem,
    Marcin Wolny

  5. Przepraszam, ale mam Polskiego alfabetu w moim computerze. Pisze z Kanady i osobiscie mieszkatam w Swindnicy. Katygorycznie nie zgadzam sie ze: „Imigranci z Grecji spotkali się raczej z życzliwym przyjęciem przez mieszkańców Świdnicy, ponieważ wśród Polaków nie istniały żadne negatywne stereotypy kształtujące obraz uchodźców”. Moja Mama czesto musiala bronic sie bo nasi zyczliwi siasiadzie wyzywali nas brudnimi, smerdzacymi Grekami, ktorzy ukradali pracy z rak Polskich obywatelow. Ja tez czesto bylam atakowana i bita na ulicach…zyczliwi?. Nie zgadzam sie bo istnialy osoby ktore nasze Macedonskie zycie bardzo utradniali…
    Po drugie, Macedonczycy w Swidnicy nie rozmiawiali po Grecku na ulicach. To bardziej zdarzalo sie w Zgorzelcu i Legnicy.

  6. Marek z Wrocławia

    Ja jestem dzieckiem takiej mieszanej rodziny. Mam 60 lat i dzisiaj częściej jestem wyzywany od Greków i Macedończyków, jako np. bałkański… dziadyga, i jeszcze gorzej.
    Owszem, w dzieciństwie zdarzały się sporadyczne wytyki w szkole podstawowej, ale dzisiaj jest z tym obrażaniem makabra. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top