Wspomnienie o Tadeuszu Harańczyku ▪ Lucjan Momot

Poznaliśmy się w Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) i przez długi czas szliśmy razem pod sztandarem świdnickiego ZNP. Rozdzieliła nas gorąca jesień 1980 roku. Tadeusz został w ZNP, ja zacząłem tworzyć związki nowe – w tym nauczycielski NSZZ „Solidarność”. On był wierny ZNP, a ja „Solidarności”, ale wzajemnie szanowaliśmy się i kłaniali. Jesienią roku 1991 lub 1992 zadzwonił do mnie: „Kolego Lucjanie” – zapytał – „czy kolega nie zechciałby, żeby ZNP zadysponował pańskim funduszem socjalnym?” Odpowiedziałem grzecznie, że dziękuję za życzliwą pamięć, a że należę do „Solidarności”, to koledzy właśnie z tego związku zajmą się moim funduszem, że mnie nie skrzywdzą. Po tej rozmowie była Gwiazdka i opłatkowe spotkanie nauczycieli emerytów „Solidarności” w Domu Nauczyciela – w miłej atmosferze: przy lampce wina czy koniaku, słodyczach, owocach, kolędowaniu i tańcach. Ale nikt nawet nie wspomniał o funduszu socjalnym.

Jesienią, prawie za rok czasu, Tadeusz napisał do mnie: ot taka krótka, urzędowa notatka z propozycją jak wyżej. Wtedy coś mną ruszyło i poszedłem do oddziału ZNP porozmawiać z kolegą prezesem – wyjaśnić „co jest grane, o co chodzi”. Tadeusz wyjaśnił mi, że chodzi o rzecz prostą: żeby ktoś – to jest któryś z nauczycielskich związków zawodowych – wypłacił należny mi zasiłek socjalny „z odpisu Kuratorium dla nauczycieli emerytów”, bo wie, że ja w zeszłym roku tego zasiłku nie otrzymałem i że było tego około miliona starych złotych. Na moją uwagę, że nie jestem członkiem ZNP, Tadeusz odpowiedział: „Tu nie chodzi o członkostwo w ZNP i zaagitowanie kolegi, żeby kolega wstąpił do ZNP, ale o to, żeby kolega otrzymał to, co mu się należy!” Poprosiłem o czystą kartkę papieru i wystawiłem pełnomocnictwo na ZNP. Wracając wstąpiłem do kolegów z nauczycielskiej „Solidarności”, zapytałem o zasiłek socjalny i dlaczego nie poinformowano mnie o jego istnieniu. Odpowiedź była krótka i bardzo biurokratyczna: „My, związek Solidarność, zawiadomiliśmy emerytów o zasiłku socjalnym wieszając stosowne ogłoszenie na tablicy przy siedzibie związku”. To, że nie otrzymałem należnego mi miliona – wytłumaczono mi, że to moja wina, bo nie przychodzę do związku i nie czytam ogłoszeń!

Ostatni raz rozmawiałem z Tadeuszem w grudniu 1995 roku. Potem przyszła nieubłagana choroba, cierpienie. Zasnął w Panu w sobotę 27 kwietnia roku 1996, przeżywszy 61 lat. Pochowany został w Świdnicy na cmentarzu przy Alei Brzozowej 29 kwietnia. Egzekwie nad trumną Tadeusza Harańczyka odprawił i kondukt żałobny z kaplicy cmentarnej na miejsce wiecznego spoczynku poprowadził ksiądz dziekan z bazyliki Jan Bagiński. Mowę pożegnalną nad grobem Zmarłego Kolegi Prezesa wygłosił we własnym imieniu, a także w imieniu władz ZNP i rzeszy nauczycielskiej braci, która licznie przybyła na pogrzeb kolega Józef Grabek – poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Świętej pamięci kolega Tadeusz Harańczyk – zmarły jako emeryt – był długoletnim prezesem Oddziału ZNP w Świdnicy, sprawował też szereg stanowisk w różnych agendach ZNP. Za długoletnią wzorową pracę zawodową i społeczną odznaczony został między innymi: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotą Odznaką ZNP, Złotą Odznaką „Zasłużony dla Dolnego Śląska” oraz Medalem „Zasłużony dla miasta Świdnicy”.

W pamięci ludzi, z którymi skrzyżowały się Jego losy, pozostanie przede wszystkim jako Człowiek i Społecznik z prawdziwego powołania, dla którego świat nauczycielski był jeden, a nie podzielony na tych z ZNP i tych z „Solidarności”! Cześć Jego pamięci!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top