Wagilewicz Teresa – Poezja jako mowa aniołów. Część 3. O poezji sen na jawie ▪ Agnieszka Szymkiewicz

Literatura w całej swojej wyjątkowości i elitarności (kto bowiem czyta dla przyjemności Słowackiego?) roztacza nad nielicznymi (tu mogę się mylić) parasol chroniący przed zwykłością, jednostajnością i materialnością dnia naszego powszedniego. Poezja to też literatura, czasem nawet przedmiot badań naukowych, ale ona to doprawdy nie tylko parasol, ale i mikroskop, i szklany klosz, i gąszcz mniej lub bardziej dostępnych zawikłań myśli. Czasem przeraża, czasem jest zagadką nie do rozwiązania, czasem spaja się nagle z przeczuciem bądź tajemnicą drzemiącą gdzieś w samym środku (duszy?). Zawsze jednak warto zaryzykować i zamiast po proszki uspokajające sięgnąć po „dzban czystej wody”, kojącej, dręczącej, u prawdziwej poezji nigdy nasennej. Do środka, do wnętrza świata własnego i zewnętrznego zagląda z czułością i delikatnością każde słowo Teresy Wagilewicz. Krótkim, niezwykle oszczędnym wierszem potrafi ona:

„Okno otworzyć
słowem

Widok zobaczyć
krzyżem

Wiersz napisać
słońcem”

Zasłuchana w Bogu, odkrywa pejzaże migotliwe z Madonną, Polną bądź dell ARTE, z Magdaleną, Salome i Okiem Niebieskim. Delikatnie, w trafnych dwu słowach puenty otwiera bramę na wrażliwość, na dotykanie wiary myślącej, człowieczej. Wiersz jako temat sam w sobie plącze się z religijnością; oto jawi się jako umęczony Jezus na kolanach Matki – umęczony na kolanach ciszy. Skórka chleba podniesiona z ziemi wyzwala obrazy – te eschatologiczne:

„(…) To jest Ciało moje
Mówi Pan (…)”;

te z tradycji narodu:

„(…) To jest kraj mój
Mówi Norwid (…)”;

i te z bólu tworzenia

„(…) I powraca do mnie
marnotrawny
wiersz”

Słowa przepływają jak strumień, łagodne, z refleksami tego, co niosą z podziemnych źródeł, zawsze zaskoczenie u końca wędrówki – celność, nieomylność nie gry, ale świadomych, niecodziennych dopełnień. Jak w „Promocji” –

„(…)Uchwałą
Najwyższej Rady Pedagogicznej
dnia 8 grudnia  1990 roku

Tadeusz Kantor

Przeszedł z nagrodą
do umarłej klasy”

Zajrzyjmy w świat niezwykły Teresy Wagilewicz. Bez proszków uspokajających pogłaszczmy zmęczone (dusze?), i zanurzmy się w falujący ocean poezji.

Teresa Wagilewiez, Dzban czystej wody, Toruń 1993 r.

Pierwodruk: „Wiadomości Świdnickie” 1994 nr 45.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top