Na dawnych wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej, na terenie obecnej Ukrainy a wówczas Związku Sowieckiego, w obwodzie żytomierskim, we wsi Koszelówka urodził się 1 października 1926 roku Stanisław Kownacki.
Wywodził się z drobnej szlachty polskiej herbu Suche Komnaty, osiadłej przed wiekami w dawnym województwie kijowskim. Za czasów prześladowań stalinowskich, w latach trzydziestych XX wieku, „kułacka” rodzina Kownackich deportowana została na wschodnią Ukrainę. W czasie drugiej wojny światowej ogarnęły ją wojska niemieckie. W 1942 roku Stanisław, jako robotnik przymusowy został wywieziony do pracy u niemieckiego „bauera” w Saksonii. Nauczył się dialektu saskiego, którym stosunkowo biegle władał do końca życia. Oczywiście znał doskonale język rosyjski.
Po wyzwoleniu ukrył fakt, że jest przedwojennym obywatelem Związku Sowieckiego i nie powrócił do Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich. W sierpniu roku 1946 przybył na Ziemie Odzyskane i osiadł w Bystrzycy Górnej. Pracował w tamtejszej fabryce początkowo jako formierz.
Potem był zatrudniony w różnych fabrykach świdnickich, między innymi w Zakładach Elektrotechniki Motoryzacyjnej. Pracując, uczył się na kursach i w różnych szkołach dla pracujących, jak w szkole przemysłowej, technikum i liceum ogólnokształcącym. W 1972 roku ukończył studia wyższe na Politechnice Wrocławskiej uzyskując tytuł inżyniera mechanika.
Skończył też kurs pedagogiczny dający uprawnienia nauczyciela. (Poznałem go gdy byłem wykładowcą na tym kursie w roku 1973).
Potem przez 29 lat uczył przedmiotów technicznych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Świdnicy przy ulicy Przyjaciół Żołnierza (obecnie ulica Kościelna), a następnie – w Zespole Szkół Mechanicznych przy ulicy generała Władysława Sikorskiego. Pracował tu jeszcze jako emeryt aż do 19 kwietnia 2002 roku będąc najstarszym czynnym nauczycielem na terenie Świdnicy.
Zmarł nagle na zawał serca 11 stycznia 2003 roku przeżywszy 76 lat.
Zbierał znaczki pocztowe (należał do świdnickiego koła Polskiego Związku Filatelistów) i książki głównie o tematyce krajoznawczej. Wędrował po górach jako członek Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego Oddział w Świdnicy i kwalifikowany przewodnik. Prowadził dziesiątki wycieczek, zwłaszcza młodzieżowych.
Od roku 1981 nieprzerwanie działał w „Kręgu Bochumskim”, grupie istniejącej przy parafii kościoła pod wezwaniem świętego Stanisława Błogosłowionego i Męczennika i świętego Wacława Męczennika, która organizowała kontakty partnerskie z parafią w Bochum. Przez kilka lat był członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej. W latach stanu wojennego działał w podziemnej „Solidarności” kolportując gazetki (których i mnie dostarczał) oraz zbierając fundusze na pomoc internowanym. W czasach, gdy proboszczem świdnickim był ksiądz dziekan Ludwik Sosnowski, razem działaliśmy w radzie nadzoru nad renowacją kościoła parafialnego.
Zmarły cieszył się sympatią ogółu, bo usposobienie miał zgodliwe i wyjątkowo pogodne. Jeszcze we wrześniu 2002 roku wszedł z wycieczką na Śnieżkę i nic nie zapowiadało jego nagłego zgonu.
Jak to w mowie pogrzebowej podkreślili ksiądz prałat Jan Bagiński i dyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych Krzysztof Anklewicz, zmarłego wspominać będziemy z życzliwością jako dobrego człowieka.