Pierwsze lata po zakończeniu II wojny światowej były okresem odbudowy kraju ze zniszczeń wojennych. Trwała walka o kształt ustrojowy Polski oraz o jej miejsce w ówczesnej Europie i świecie. Dziś z perspektywy czasu wiadomo, że wszystko było już wówczas przesądzone, a o kierunku przeobrażeń kraju zdecydowały z jednej strony postanowienia zawarte w Jałcie i Poczdamie, zostawiające Polskę w sowieckiej strefie wpływów, z drugiej zaś – obecność Armii Czerwonej na ziemiach polskich. Wielu Polaków wierzyło jednak w możliwość współuczestnictwa w tworzeniu ustroju przyszłej Polski, w demokratyczne wybory, w to, że walka polityczna będzie uczciwie, a mocarstwa zachodnie (w szczególności Stany Zjednoczone Ameryki Północnej) nie pozwolą na skrzywdzenie swojego wiernego sojusznika – Polski. Wiara ta była powodem zaangażowania się setek tysięcy ludzi w działalność polityczną w różnych obszarach ideowych. Ludzi nie tylko przekonanych o słuszności swoich racji, ale także o możliwości zwycięstwa poprzez wybory.
W tym czasie legalna opozycja składała się z Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL), Stronnictwa Pracy (SP) i części działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS). Chcąc przejąć całkowitą władzę w kraju komuniści skupieni w Polskiej Partii Robotniczej (PPR) musieli spacyfikować te siły. Środki polityczne nie wchodziły tutaj w rachubę, i to z różnych powodów. PPR nie mogła pozwolić sobie na żadne ryzyko przegranej. Ponadto jej kierownictwo miało pełną świadomość swojej małej popularności w społeczeństwie polskim, które w znacznym procencie traktowało jej członków jako moskiewskich „mianowańców”. Identyfikowanie się PPR ze Związkiem Sowieckim również nie przysparzało jej zwolenników.
Walka polityczna o władzę w tamtych latach prowadzona była bezwzględnie, a jej podstawową regułą było tak grać, by wygrać. W tej walce wszelkie siły opozycyjne, na prawo od obozu PPR, były z góry skazane na przegraną. Jak złowróżbne memento brzmiał jeden z dowcipów, rozpowszechnianych wówczas przez towarzyszy z PPR : „Jaki jest czas przyszły dla PSL ? – UB”. I bynajmniej nie był to tylko ponury żart. W latach 1945-1947 w walce z legalną opozycją aparat bezpieczeństwa zajmował się przede wszystkim „rozpracowywaniem” Polskiego Stronnictwa Ludowego. Do walki tej kierowano całe grupy funkcjonariuszy w każdym powiecie i gminie. Współdziałali oni z lokalnymi komórkami PPR i ustalali taktykę działania.
W Świdnicy Polskie Stronnictwo Ludowe powstało w październiku 1945 roku. Miesiąc później uczestnicy powiatowego zjazdu konkurencyjnego dla PSL Stronnictwa Ludowego (SL) zwrócili się do członków miejskich oraz gromadzkich kół stronnictwa z terenu ziemi świdnickiej o opinię w sprawie dalszego funkcjonowania w dotychczasowych strukturach SL lub przejścia do PSL. W szeregi partii kierowanej przez Stanisława Mikołajczyka wstąpiła szybko większość byłych eselowców. W krótkim czasie powiatowa organizacja PSL licząca około tysiąca osób stała się jedną z silniejszych na Dolnym Śląsku. Wśród jej działaczy wyróżniali się: Wojciech Duśko – Prezes Zarządu Powiatowego PSL w Świdnicy z siedzibą przy ul. Marszałka Roli Żymierskiego 9 (obecnie ulica Grodzka), dr Roman Zięba – powiatowy lekarz weterynaryjny, który podczas okupacji hitlerowskiej był żołnierzem Armii Krajowej Obwodu Sieradz oraz Franciszek Korga – działacz wojewódzkich władz PSL, a w latach wojny konspiracyjny starosta powiatu tarnobrzeskiego. Cała trójka była pod ścisłą obserwacją miejscowych funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP). W tym okresie komuniści i ich sojusznicy starali się opanować organizacje społeczne i związki zawodowe. Szczególnie mocno walczono o wpływy w Związku Samopomocy Chłopskiej (ZSCh). Było to zrozumiałe, ponieważ poprzez ZSCh można było uzyskać możliwości oddziaływania oraz wpływu na wieś. Związek rozdzielał materiał siewny i hodowlany, nawozy sztuczne, organizował gminne spółdzielnie, rozprowadzał węgiel. Zajmował się działalnością kulturalną, oświatową i sportową wśród ludności wiejskiej. O ile na szczeblu centralnym i wojewódzkim władze ZSCh były podporządkowane PPR i prokomunistycznemu Stronnictwu Ludowemu, o tyle na niższych szczeblach nie było to już takie łatwe. W wielu powiatach we władzach ZSCh dominowali członkowie PSL. Tak było m.in. w Świdnicy. Wiceprezesem Rady Nadzorczej Powiatowej Spółdzielni Samopomocy Chłopskiej został wybrany W. Duśko. Nic więc dziwnego, że miejscowi eselowcy informowali Komitet Powiatowy PPR: „Samopomoc Chłopska opanowana jest przez PSL, należy ją reorganizować i obsadzić SL w pracy organizacyjnej”.
Jednym ze sposobów zwalczania przeciwników politycznych przez komunistów było stosowanie metod nielegalnych i typowo przestępczych. Uciekano się do nich wówczas, gdy zawodziły inne środki. Ułatwiał ich stosowanie fakt, że komuniści kontrolowali Milicję Obywatelską (MO) oraz administrację państwową i samorządową, a także wymiar sprawiedliwości. Mogli więc bez problemu zahamować i utrącić niewygodne dla nich śledztwo lub skierować je na inne tory. Z materiałów archiwalnych można dowiedzieć się sporo o nieformalnych sposobach zwalczania opozycji. Służyły one kilku celom: sterroryzowaniu i zastraszeniu społeczeństwa, wyeliminowaniu najaktywniejszych jednostek, a także wykazaniu, iż wszyscy niezwiązani z komunistami spotykają się z potępieniem opinii publicznej. Cele te osiągano kilkoma sposobami. Najbardziej widoczną i widowiskową była działalność specjalnych grup klakierów i bojówkarzy. Ludzie ci udawali się na wszystkie wiece i zebrania przeciwników politycznych, wywoływali tam burdy, rozpędzając uczestników lub zmieniając je w manifestacje poparcia dla swojej partii. Jedną z najgłośniejszych tego typu akcji w Świdnicy przeprowadzono w marcu 1946 roku. Zebranie PSL rozpędziła bojówka składająca się z funkcjonariuszy UB i MO oraz członków PPR. Nie zastosowano w tym przypadku przemocy, bowiem bojówkarze opanowali wynajętą salę, zmuszając peeselowców do opuszczenia jej i odbycia zebrania we własnym lokalu. W specjalnej interpelacji Klubu Radnych PSL Wojewódzkiej Rady Narodowej we Wrocławiu wydarzenie to opisano następująco: „Dnia 24 marca br. został zapowiedziany w wynajętej sali Statutowy Zjazd Powiatowy PSL w Świdnicy. Przed zamkniętymi drzwiami sali zjawiła się większa grupa funkcjonariuszy MO, UB w cywilnych ubraniach oraz członków PPR i z chwilą otwarcia sali grupa powyższa opanowała salę tak, że Zarząd zmuszony był odbyć Powiatowy Zjazd PSL we własnym lokalu przy ul. Żymierskiego 9”. Mimo tak niesprzyjających okoliczności i przeszkód oraz szykan ze strony UB i PPR, w wyniku dobrze prowadzonej akcji werbunkowej PSL w powiecie świdnickim aż do wiosny 1946 roku powiększało stan liczebny swych szeregów.
Od początku 1946 r. nastąpiło wyraźne sprzężenie działań propagandystów partyjnych PPR z taktyką UB. Funkcjonariusze bezpieki rozbijali wiejskie ogniwa PSL i zmuszali członków stronnictwa do składania oświadczeń o błędnej polityce kierownictwa.. Pojawiło się wówczas lansowane przez prasę komunistyczną swoiste rozwiązanie skrótu PSL jako Polskie Stronnictwo Londyńczyków. Twierdzono, że mocodawcą PSL jest „najczarniejsza reakcja”, a nawet posuwano się do zarzutu, że panowie z PSL „bawili się w Londynie”, podczas gdy „my walczyliśmy z najeźdźcą”. Z tego okresu pochodzi specjalne sprawozdanie Wojewódzkiego Zarządu PSL we Wrocławiu, w którym przedstawiono fakty obrazujące łamanie prawa w stosunku do Stronnictwa i jego członków na Dolnym Śląsku. Świdnicy dotyczą dwa poniższe fragmenty: „(…)Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Świdnicy pismem z dnia 31 maja br. nr 947/46 zawiadomił Zarząd Powiatowy PSL w Świdnicy, że na wszystkie mające się odbyć zebrania należy uzyskać zezwolenia PUBP, a to na mocy uchwały Rady Ministrów z dnia 16 maja br. Mimo prośby dwukrotnej Wojewódzkiego Zarządu PSL, ani Wojewódzki Urząd BP, ani też Powiatowy Urząd BP w Świdnicy odpisu tej uchwały dotychczas nam nie przysłali. (…) Dnia 19 czerwca br. zatrzymano we Wrocławiu członka PSL dr Romana Ziębę ze Świdnicy pod zarzutem nienależytej rejestracji samochodu „Opel Olimpia” numer A-90844. Po kilku dniach dr Ziębę wypuszczono, a samochód jest w użyciu Wojewódzkiej Komendy Milicji Obywatelskiej. Mimo tego, że wszystkie dokumenty są w porządku, do dnia dzisiejszego samochodu nie zwrócono. W dniu 27 czerwca br. dr Roman Zięba został ponownie przetrzymany przez UBP w Świdnicy i następnie wypuszczony bez wyjaśnienia powodu aresztowania”.
Decyzja o przeprowadzeniu w dniu 30 czerwca 1946 r. Referendum Ludowego oraz stanowisko jakie zajęło PSL w tej sprawie było powodem nowych pomówień i inwektyw. Fakt, że PSL postanowiło głosować „NIE” na pytanie: „Czy jesteś za zniesieniem Senatu?”, wywołał nie tylko nowe oskarżenia, ale i całą kampanię antypeeselowską. Kiedy 1 marca 1946 roku na zebraniu aktywu wszystkich partii politycznych istniejących na terenie powiatu świdnickiego Prezes Zarządu Powiatowego PSL Wojciech Duśko zdecydowanie i kategorycznie odrzucił propozycję przystąpienia organizacji lokalnej PSL do bloku PPR-PPS-SL-SD jego aresztowanie przez „bezpiekę” zostało przypieczętowane i było tylko kwestią czasu. I tak już kiepską sytuację W. Duśki pogorszyła jeszcze krytyczna ocena powstania oraz składu Miejskiej Rady Narodowej (MRN) w Świdnicy wydana 11 maja 1946 roku przez Zarząd Powiatowy PSL, którym Duśko kierował. PSL potępiło inicjatywę partii robotniczych, między innymi z powodu braku w składzie rady przedstawicieli stronnictwa. Zdaniem Zarządu Powiatowego powstanie MRN: „na drodze jednostronnego tworzenia i mianowania, a nie wyborów i proporcjonalnej reprezentacji, było pogwałceniem podstawowych zasad demokratycznych w państwie”. W czerwcu roku 1946 świdnickie PSL prowadziło akcje propagandowe polegające na agitowaniu mieszkańców miasta i powiatu do głosowania „NIE” na pierwsze pytanie. Oficjalnie Referendum było zwycięstwem bloku pepeerowskiego, gdyż na wszystkie pytania zdecydowana większość ludności miała odpowiedzieć „3 X TAK”. W rzeczywistości zostało ono bardzo pieczołowicie sfałszowane i dopiero po roku 1989 można było ustalić i podać w miarę dokładne oraz wiarygodne, prawdziwe wyniki. W Świdnicy według oficjalnych danych podanych przez komunistów „TAK” na pierwsze pytanie miało odpowiedzieć aż 96,5% głosujących (9201 głosów), natomiast w powiecie 77,5% (12611 głosów). Obliczenia, a raczej szacunki, MO i UB były jednak zupełnie inne. Szef PUBP w Świdnicy w swoim raporcie podawał, że faktycznie „TAK” na pytanie: „Czy jesteś za zniesieniem Senatu?” odpowiedziało około 30-40% biorących udział w Referendum. Na ile obliczenia te są zbliżone do prawdy – trudno powiedzieć, zważywszy rozmiar fałszerstw prowadzonych w komisjach. Świdniczanie mieli zresztą pełną świadomość tych szwindli. Raporty UB przytaczały krążący powszechnie dowcip: „Urna wyborcza to jest szkatułka, wrzucam Mikołajczyka, a wyszedł Gomułka”.
W ciągu całego 1946 roku trwało rozbijanie i powolna acz konsekwentnie realizowana przez komunistów likwidacja poszczególnych organizacji terenowych oraz Zarządów Powiatowych PSL na Dolnym Śląsku. Już w lipcu roku 1946 świdnickie PSL na skutek mniej lub bardziej nielegalnych działań prowadzonych przez UB i PPR musiało poważnie ograniczyć działalność statutową na terenie miasta i w miejscowościach powiatu. Wkrótce potem nastąpiły pierwsze aresztowania aktywistów i działaczy stronnictwa. Szeregi peeselowskie zaczęły topnieć. Po słynnym wystąpieniu Jamesa Byrnesa 6 września 1946 r. na konferencji w Stuttgarcie i nagonce propagandowej na PSL członkowie poszczególnych komórek lokalnych masowo rezygnowali z aktywnej działalności w stronnictwie. W październiku 1946 roku w Świdnicy został zatrzymany Wojciech Duśko, którego oskarżono o szpiegostwo. Podczas rewizji u zatrzymanego miano rzekomo znaleźć broń i nielegalne materiały, w tym ulotki PSL. Dziś po latach wiemy, że Wojciech Duśko został aresztowany przez funkcjonariuszy świdnickiego PUBP na podstawie sfabrykowanych dowodów. W czasie śledztwa prowadzonego przez świdnickie, a następnie wrocławskie UB był bity i zastraszany. W 1947 roku Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał go na karę 6 lat więzienia. Fizyczne oraz psychiczne znęcanie się funkcjonariuszy UB spowodowało u W. Duśki ciężki uszczerbek na zdrowiu skutkujący jego śmiercią 13 stycznia 1950 roku w Centralnym Szpitalu Więziennictwa na warszawskim Mokotowie przy ulicy Rakowieckiej 37. Jako przyczynę zgonu podano wylew krwi do mózgu. Aresztowanie Prezesa Duśki przyśpieszyło eskalację represji wobec peeselowców i spowodowało de facto rozpad kolejnych kół partii Mikołajczyka na ziemi świdnickiej między innymi w: Białej Wsi (obecnie Krzczonów), Gogolewie (obecnie Gogołów), Nowej Wsi (obecnie Nowice), Wielkiej Wsi (obecnie Lutomia Dolna i Lutomia Górna) oraz w miejscowości Klecin. W Świdnicy rozbicie PSL zrealizowano w sposób bezpośredni, brutalny i dosłowny. W roku 1974 Ossolineum wydało zbiór relacji działaczy PPR z Dolnego Śląska. Jeden z nich opisał „nalot” grupy członków PPR na lokal PSL w Świdnicy w nocy z 1 na 2 grudnia 1946 r. Późnym wieczorem zmobilizowano ponad stu członków partii, którzy wtargnęli do siedziby PSL. Jak pisze autor wspomnień, zabrano tony ulotek i broń, aresztowano działaczy PSL – „Chłopi z Marszałkowskiej zostali rozbici, wieś przestała być już pod ich wpływem”. Tak bojówka Polskiej Partii Robotniczej zniszczyła siedzibę Zarządu Powiatowego Polskiego Stronnictwa Ludowego w Świdnicy.
Drugą i ostatnią wielką batalią jaką komuniści stoczyli z PSL, były wybory w styczniu 1947 r. do Sejmu Ustawodawczego. Kampania wyborcza dowiodła, że władze dążą do sterroryzowania całego społeczeństwa, by móc z góry przesądzić o wyniku wyborów.
Terror wyborczy i fałszerstwa były tak powszechne, że opowiadano, iż 19 stycznia 1947 r. zdarzył się w Polsce cud, bo w zimie lipa zakwitła. W styczniu na terenie powiatu świdnickiego członkowie stronnictwa rozklejali afisze i rozdawali ulotki agitujące do głosowania na listę PSL, ale za groźniejsze miejscowe UB uznało tak zwaną „propagandę szeptaną”, którą posługiwali się ludowcy i ich zwolennicy. Mimo terroru i propagandy bloku partii demokratycznych (PPR-PPS-SL-SD) sympatycy PSL w Świdnicy manifestacyjnie głosowali na listę stronnictwa Mikołajczyka. Nie na wiele się to jednak zdało w obliczu masowych fałszerstw dokonywanych praktycznie w każdej komisji wyborczej. W wyniku „cudu nad urną” PSL zdobyło w skali całego kraju zaledwie 10,3% oddanych głosów podczas gdy komuniści razem z sojusznikami aż 80,1%. Jeszcze podczas kampanii wyborczej pod koniec grudnia 1946 roku jeden z czołowych działaczy stronnictwa z województwa wrocławskiego Franciszek Korga zrzekł się kandydowania na posła z listy PSL. Powodem jego rezygnacji były spory i konflikty jakie wybuchły w partii, które już wkrótce doprowadziły do utworzenia wewnątrz PSL jawnej grupy opozycjonistów kwestionujących linię polityczną Stanisława Mikołajczyka. Grono tych niezadowolonych członków PSL, a wśród nich i F. Korga dwa miesiące po sfałszowanych wyborach parlamentarnych; 22 marca 1947 roku utworzyło prokomunistyczny Komitet Organizacyjny Lewicy PSL. Zwycięstwo komunistów w styczniowych wyborach 1947 r. oznaczało w praktyce wyeliminowanie PSL z życia politycznego kraju. Stronnictwo posiadało wprawdzie niemałą liczbę posłów w sejmie bo było ich 28, niemniej jednak w terenie struktury jego były rozbite, a właściwie unicestwione. W lutym 1947 r. w powiecie świdnickim nie było już ani jednego koła PSL, ale jak informował szef tutejszego PUBP: „PSL, pomimo że wszyscy twierdzą, iż partia ta została rozwiązana, skupia około 600 ludzi”. Ostatnie ślady działalności opozycyjnego PSL znajdujemy w raporcie sytuacyjnym Komendy Wojewódzkiej MO we Wrocławiu za miesiąc listopad 1947 r.: „Postanowiliśmy więc, przy uzgodnieniu z KW PPR, przyczynić się do zmontowania nowego Wojewódzkiego Zarządu PSL, którego celem byłoby:
1. Rozładowanie tu i ówdzie istniejących nastrojów mikołajczykowskich w terenie (Złotoryja, Kłodzko, Bystrzyca, Świdnica)
2. Przygotowanie platformy do połączenia z SL”.
Po rozbiciu niezależnego ruchu chłopskiego przystąpiono do tworzenia podporządkowanej komunistom partii wiejskiej. Stało się to w 1949 r., kiedy ze Stronnictwa Ludowego i resztek PSL utworzono Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (ZSL). Członkiem tej nowej partii został też Franciszek Korga, w 1957 r. „wybrany” posłem Sejmu PRL II kadencji (1957-1961).
Dzieje PSL były krótkie i tragiczne. Dziś łatwo oceniać brak szans i perspektyw tej partii. Jej działacze i sympatycy wierzyli w rzetelność sojuszników i możliwość zwycięstwa, nie uwzględniając jednakże bezwzględności i determinacji przeciwnika. Prezes PSL Stanisław Mikołajczyk w swoich rachubach nie uwzględnił faktu, że realia zmieniają się w tak brutalny i nieludzki sposób, pozbawiając kierowany przezeń ruch ludowy szans na uczciwą walkę.