W początkach lat powojennych bardzo znaną osobą w Świdnicy była Felicja Strzemboszowa. Nazywano ją „Madame Kultura”. Miała funkcję kierowniczki Wydziału Kultury w Zarządzie Miejskim. Prawdopodobnie spokrewniona lub spowinowacona była z profesorem Adamem Strzemboszem, który po 1989 roku był wiceministrem sprawiedliwości, a potem pierwszym prezesem Sądu Najwyższego i z jego bratem profesorem Tomaszem Romualdem Strzemboszem (1930-2004), badaczem historii Polski okresu drugiej wojny światowej, autorem wielu prac naukowych. Przed wojną podobno prowadziła sklep z abażurami w Warszawie. Chyba ukończyła tak zwaną „pensję”, to jest, szkołę średnią dla dziewcząt, gdzie nauczyła się biegle języka rosyjskiego, a także francuskiego i niemieckiego.
Utrzymywała bardzo dobre stosunki z sowiecką komendą miasta i pośredniczyła w załatwianiu szeregu spraw polskich władz z władzami sowieckimi. Wzbudzała respekt u maruderów Armii Czerwonej, którzy wiedzieli, że nie waha się donosić o ich występkach sowieckiej komendzie miasta.
4 października 1946 roku świdnicki Starosta Powiatowy delegował Strzemboszową do kontroli wysiedlania Niemców.
Podczas tej kontroli, napotykała wielokrotnie (często podpitych) żołnierzy sowieckich, którzy usiłowali w drodze do Kraszowic okradać Niemców zdążających do punktu zbornego.
Między innymi 6 października przebywała wraz z prezydentem miasta Świdnicy i Antonim Kleczkowskim, przewodniczącym Powiatowej Rady Związków Zawodowych oraz Komisarzem Repatriacyjnym Fundowiczem na dworcu w Kraszowicach. Tutaj zatrzymano dwóch polskich kolejarzy, którzy uzbrojeni w karabiny okradali Niemców wsiadających do wagonów.
Felicja Strzemboszowa przeciwstawiała się też okradaniu mieszkań opuszczonych przez wysiedlanych Niemców. Żołnierze i oficerowie Armii Czerwonej zrywali plomby i wynosili z tych mieszkań różne rzeczy, między innymi na ulicy Ofiar Oświęcimskich i Muzealnej.
Interwencja Strzemboszowej u zastępcy sołtysa ze Szczepanowa początkowo nie odniosła skutku. Sołtys ten wraz z kilkoma milicjantami siedział w restauracji „Tatrzańska” i popijał wódkę, a wysiedlani ze Szczepanowa Niemcy czekali na deszczu przed restauracją na dowiezienie ich do Kraszowic. Odpowiedział, że nie boi się żadnych kontroli i protokół kontrolny natychmiast podrze. Prawdopodobnie dopiero zastępca starosty Rudkowski, do którego zwróciła się pani Strzemboszowa, zdołał oderwać pijanego zastępcę sołtysa i jego kompanów od stołu biesiadnego.
Ze sprawozdania wynika, że 6 października 1946 roku do pociągu przeznaczonego dla wysiedlanych Niemców wsiadło 1746 osób, w tym 452 mężczyzn, 839 kobiet i 455 dzieci. Natomiast 7 października wyjechało 1757 (466 mężczyzn, 887 kobiet i 404 dzieci), zaś 8 października – 1744 osoby (480 mężczyzn, 861 kobiet i 403 dzieci).