Pankracy Geier renesansowy poeta i teolog, chociaż bezpośrednio nie był związany ze Świdnicą, zasługuje na naszą uwagę, jako autor jednego z najstarszych znanych nam utworów poetyckich, w którym znajduje się wzmianka o naszym mieście, a którego fragment zamieszczam poniżej:
„Wielkim się w siłę wojenną dzik pokazuje świdnicki,
Gdy most zwodzony opada i wierny mieszczanin otwiera
Bramy łańcuchem obronne, topielą fal obmyte.
Mur miasto podwójny otacza, place i gmachy je zdobią,
Chlebem bielutkim uracza, gdy gościem wejdziesz do miasta,
Śnieżysta ręka dziewczęca przynosi ci w szklanym pucharze
Z piwnic lodowatych wśród lata trunek, co długo się pieni,
Łyk każdy serce weseli i myśl ci smutną ożywia.”
O życiu Pankracego Geiera zachowały się bardzo lakoniczne informacje. Urodził się około 1480 roku w Jeleniej Górze, zapewne w niezbyt bogatej rodzinie mieszczańskiej. Miejsce urodzenia tłumaczy jeden z jego wcześniejszych pseudonimów – Cervi Montanus, pochodzący od łacińskiej nazwy Jeleniej Góry – Cervi Montium. Zapewne jeszcze w rodzinnym mieście rozpoczął edukację w szkole łacińskiej. Niewykluczone, że w latach 1502-1503 przebywał w Wiedniu, gdzie pobierał nauki w Kolegium Poetów i Matematyków (Collegium poetarum et mathematicorum) stworzonym przez niemieckiego humanistę Konrada Celtisa (1459-1508). W 1504 roku Geier wyjechał do odległej Padwy, gdzie rozpoczął studia teologiczne. Być może pod wpływem znajomości z wielkim renesansowym poetą śląskim Bartłomiejem Steinem (około 1476 – około 1522) z Brzegu Pankracy zainteresował się poezją. Studiując teologię w kolebce renesansu, jaką były Włochy, Geier z pewnością odebrał wszechstronne wykształcenie i posiadł także wiedzę humanistyczną, szczególnie w zakresie kultury i literatury antycznej. Studia we Włoszech miały zapewne ogromny wpływ na Geiera, który zgodnie z ówcześnie panującą modą przybrał przydomek Vulturinus, pod jakim przeszedł do historii. We Włoszech powstało – zapewne pod wpływem renesansowych prądów odwołujących się do kultury antycznej, a na pewno również z tęsknoty Vulturinusa za ojczystą ziemią – jego najsłynniejsze dzieło Panegiryk śląski (Panegyricus Slesiacus). Jest to utwór poetycki o objętości 611 wersów, napisany łacińskim heksametrem. Poemat jest apoteozą Śląska i jego mieszkańców. Vulturinus, szczególnie wrażliwy na piękno i estetykę, które były dla niego wartością nadrzędną, w swoim dziele zachwyca się pięknem Śląska, wielkością i chwałą miast na nim leżących oraz szlachetnością, pracowitością, umiłowaniem porządku oraz uczciwością a także pobożnością jego mieszkańców. A wszystko to okraszone jest niezbędnymi porównaniami zaczerpniętymi z tradycji kultury antycznej i uwznioślonymi uwagami własnymi. Budowa poematu jest bardzo przejrzysta. Rozpoczynają go 54 wersy inwokacji, po której następuje opis Śląska, jego ludności i zwyczajów na nim panujących. Następnie Vulturinus opisuje poszczególne miasta według ich wielkości. Wątpić należy, czy poeta odwiedził wszystkie opisywane miejscowości. Zapewne nie, a przy tworzeniu ich opisów bazował na tradycji ustnej i informacjach zaczerpniętych z innych dzieł lub rozmów z mieszkańcami Śląska. Dlatego nie można poematu Vulturinusa traktować bezkrytycznie jako źródła historycznego. Zresztą dowód na to stanowi zdanie zawarte we fragmencie poświęconym Świdnicy, w którym pisze o podwójnym murze, jaki miasto otacza. Tymczasem trzeci zewnętrzny pas murów rozpoczęto budować w Świdnicy już około 1486 roku, więc jeżeli Vulturinus miałby odwiedzić nasze miasto przed wyjazdem do Włoch i napisaniem poematu, nie mógł nie widzieć trzeciego pasa murów, bez względu na to, czy był już on całkowicie ukończony, czy nie.
Z fragmentu poematu dotyczącego Świdnicy, który obejmuje wersy 262-276 trudno poznać jakieś inne, adekwatne do stanu rzeczywistego szczegóły, chociażby w zakresie wyglądu miasta. Można natomiast wyciągnąć wnioski, jak jawiła się Świdnica współczesnym Vulturinusowi mieszkańcom Śląska i co mógł o niej słyszeć. Było to więc nadal miasto o pokaźnym potencjale militarno-obronnym, skoro – „Wielkim się w siłę wojenną dzik pokazuje świdnicki…”, a mury obronne opatrzone są zwodzonymi mostami i bramami z przeciągniętymi łańcuchami. Jest również Świdnica postrzegana jako silny ośrodek gospodarczy, w którym szczęśliwie i dostatnio żyje się jego mieszkańcom, czego synonimem jest „bielutki chleb”, a potęgę handlową symbolizuje owo słynne świdnickie piwo – „…trunek, co długo się pieni…”.
Opis Świdnicy, chociaż krótki, jest w poemacie umieszczony tuż za o wiele obszerniejszym opisem Wrocławia, którego budowle „…jaśnieją z dala na wzór starożytnej Kartaginy…” (to jedno z wielu w poemacie klasycznych odniesień i porównań do kultury antycznej) co dowodzi także znaczenia Świdnicy na ówczesnej mapie Śląska.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy Pankratius Vulturinus powrócił z Włoch z tytułem doktora teologii i co w tym czasie robił. Jego poemat nie zyskał szczególnej popularności, trudno się zresztą dziwić, skoro Europa ogarnięta była w tym czasie rodzącą się reformacją, a wierszowane utwory pisane łaciną, niezrozumiałą dla większości prostych ludzi, nie miały masowego odbiorcy. Zresztą początkowo poemat upowszechniany był zapewne jedynie w nielicznych rękopisach. Wydany drukiem został tylko raz w 1521 roku, dzięki wsparciu przyjaciela Vulturinusa – Michaela Schwartzpecka, augustianina z Nysy. Poemat wydrukował znany wrocławski drukarz Adam Dyon (około 1490 – około 1534). Było to jedyne wydanie dzieła Vulturinusa. Ponad 200 lat później w 1740 roku łaciński heksametr na język niemiecki przetłumaczył Gottlieb Linder. W dużym stopniu uratował tym pamięć o poemacie i jego autorze dla potomności zwłaszcza, że nie zachowały się żadne inne utwory Vulturinusa, który całkowicie poświęcił się życiu zakonnemu. Tą zmianę w życiu Vulturinusa tłumaczy być może fakt rozprzestrzeniania się reformacji na Śląsku, co zainspirowało go do skupienia się na pracy duszpasterskiej.
Rok 1521 jest oprócz wydania poematu drukiem także ostatnią pewną datą w życiorysie Pankratiusa Vulturinusa. Wiadomo, że wstąpił do zakonu Augustianów w Nysie. Pełnił w nim funkcję lektora Pisma Świętego w klasztorze w Nysie i w niższym seminarium duchownym przy kościele pod wezwaniem św. Piotra i św. Pawła. Podobno był wspaniałym oratorem i znawcą historii. Informacje na temat jego dalszego życia, daty i okoliczności śmierci oraz miejsca pochówku nie są znane i nadal czekają na swojego odkrywcę.