Znany ze składania licznych interpelacji historycznych świdnicki radny miejski reprezentujący od 2006 roku partię Prawo i Sprawiedliwość Mariusz Barcicki postulował bodajże w roku 2001 uczczenie pamięci jeńców pochowanych w czasie drugiej wojny światowej na dawnym cmentarzu garnizonowym w Świdnicy, obecnie będącym Parkiem Młodzieżowym przy ulicy Kolejowej i ulicy Wałbrzyskiej. Przyznałem mu wówczas rację. Nie mogłem jednak przyznać racji tym, którzy w prasie świdnickiej „rozdzierli szaty” z powodu likwidacji tego cmentarza, zarzucając beznadziejną głupotę decydentom, którzy dopuścili do jego zniszczenia.
Przez wiele lat zwiedzałem liczne cmentarze w Polsce i za granicą. Fotografowałem na nich ciekawsze groby i dziś posiadam kilka tysięcy „cmentarnych” przeźroczy. Zauważyłem, że w wielu krajach (między innymi w Niemczech, Francji czy Czechach) na miejscu dawnych cmentarzy, na których chowano zmarłych jeszcze około połowy XIX wieku, znajdują się starannie utrzymane parki. W parkach tych tu i ówdzie zachowano wartościowy artystycznie nagrobek czy grób nawet niezbyt wybitnej osobistości (na przykład w Ratyzbonie grób oficera Polaka, który podobno towarzyszył Napoleonowi w podróży na wyspę świętej Heleny).
Podobnie postąpiono i w naszym mieście. Na byłym cmentarzu garnizonowym stoi do dziś zaniedbany granitowy głaz z niemieckim napisem upamiętniającym poległych w pierwszej wojnie światowej. Jest tam też odrestaurowany pod koniec 2006 roku pomnik z nazwiskami ofiar wojny toczonej przez Prusaków z Austrią w 1866 roku, wspominający i ofiary epidemii cholery. Szkoda, że nie zachowano tu ciekawostki – grobu brata niemieckiego lotnika barona Manfreda von Richthofena (1892-1918), imieniem Lothar. W czasie pierwszej wojny światowej zestrzelił on 40 samolotów i zginął śmiercią lotnika 4 lipca 1922 roku w pobliżu Hamburga.
Ludzie rozsądni, nie obarczeni ani szowinizmem, ani sentymentalnie przesadnym uwielbieniem innych nacji, wiedzą, że gdy wymrą pokolenia opiekujące się grobami swoich przodków, rozsądek nakazuje zlikwidować zaniedbane, przeważnie tuzinkowe nagrobki chylące się ku upadkowi. Tak stało się też i w Świdnicy (między innymi na katolickim cmentarzu przy Alei Brzozowej). Miasta ani parafii nie stać było dawniej i nie będzie stać w przyszłości na konserwowanie grobów nikomu już nieznanych osób, których nawet krewni już wymarli.
Początki dziejów cmentarza garnizonowego w Świdnicy zdają się tonąć w mroku dziejów. Podobno były tu groby już z 1768 roku. Nauczyciel świdnicki J.W.A. Kosmann pisał w 1786 roku, że pierwotnie cmentarz garnizonowy znajdował się gdzieś między dzisiejszą ulicą Franciszkańską, a ulicą Komunardów. Może związany był z terenem w Parku Sikorskiego, gdzie niedaleko amfiteatru znajdował się grób generała majora Carla Gottfrieda von Knoblocha, komendanta twierdzy świdnickiej. Zmarł on w 1764 roku, a jego płyta nagrobna znajduje się dziś w pobliżu pubu „Izi Rajder” przy Alei Niepodległości.
Na cmentarzu garnizonowym chowano głównie żołnierzy i oficerów zmarłych w naszym mieście, czasami i ich krewnych. W 1945 roku było tu około 1200 grobów. Cmentarz ten wzmiankowany jest w 1839 roku jako poszerzony, powiększony i na nowo ogrodzony staraniem komendanta twierdzy świdnickiej, generała majora Fryderyka Zimmermanna. Został on tutaj pochowany. Spoczywało tu także 7 Duńczyków, jeńców wojennych z wojny Prus i Austrii z Danią w 1864 roku. Groby jeńców francuskich z wojny francusko-pruskiej z lat 1870-1871 zostały już przed rokiem 1945 splantowane. Z czasów pierwszej wojny światowej pochodziły znajdujące się tu ongiś groby 82 jeńców wojsk carskiej Rosji, 9 Francuzów, 5 Włochów, 3 Rumunów i 3 Serbów oraz kilku angielskich oficerów. Wszystkie groby tych jeńców, z wyjątkiem jeńców rosyjskich, zostały później ekshumowane i przeniesione na wojskowe cmentarze zbiorowe. Na cmentarzu garnizonowym w Świdnicy pozostały tylko groby 7 Duńczyków i 82 żołnierzy carskiej Rosji. W czasie drugiej wojny światowej chowano tu znów i jeńców wojennych. Między innymi pochowano tu jeńca z Belgii Antoine Joskina, który zmarł 21 stycznia 1942 roku mając 33 lata oraz jeńca Francuza Francoisa Marie Mignon, który 19 sierpnia 1942 roku zginął w wypadku. Miał 37 lat.
Pamięć jeńców i wszystkich innych zmarłych czci od końca 2006 roku tablica postulowana przez radnego Barcickiego, którą wkomponowano w pomnik z 1868 roku. Nie znalazły się na niej żadne nazwiska, których właściwe brzmienie trudno było by ustalić na podstawie zapisów niemieckich, jakie mogą być i niekompletne. Znając dzisiejszą rzeczywistość, należy się tylko obawiać, żeby tablica jak i cały pomnik nie zostały zniszczone lub zasmarowane sprayem.
Jak to z przedwojennych planów Świdnicy wynika, w pobliżu południowo-zachodniego krańca cmentarza garnizonowego był mały cmentarz przeznaczony dla tak zwanych bezwyznaniowców (ateistów), to jest osób nie wyznających żadnej religii. Dziś po nim nie ma śladu.
Autor dziękuje Horstowi Adlerowi (1928-2014) za udostępnienie materiałów potrzebnych do napisania powyższego tekstu.
Zrownanie nekropolii z ziemia jest przesada, przeciez to kawal historii.. Grob Lothara i jego ojca powinien byc zachowany
Drugi z wymienionych cmentarzy w obecnym Parku Młodzieżowym usytuowany był wzdłuż przebiegu dawnej Czarnej Drogi (Schwarzer Weg) w pobliżu miejsca, gdzie postawiono altanę na cześć radnego miejskiego, ppłk. D. Riebla (obecnie zrekonstruowaną). Wbrew opinii autora artykułu nie był to cmentarz dla bezwyznaniowców (ateistów). Na przedwojennych planach miasta cmentarz ten był opisany jako Kirchhof (lub Friedhof) der Freireligiöse Gemeinde, czyli cmentarz dla wspólnoty wolnoreligijnej (odrzucającej wszelkie dogmaty).
Był to ruch religijny w łonie Kościoła Katolickiego, zapoczątkowany w 1845 r. przez Johannesa Ronge we Wrocławiu. Miał na celu głównie oddzielenie się spod władzy papieskiej i stworzenie narodowego kościoła niemiecko-katolickiego. Bardzo szybko powstawały gminy wyznawców w innych miastach śląskich, m.in. w Trzebnicy, Świdnicy, Dzierżoniowie, Lubaniu i
Zawidowie. A następnie w innych miastach niemieckich: m.in. w Berlinie, Lipsku, Dreźnie, Gdańsku, Magdeburgu, Hildesheim, Brunszwiku, Elberfeld, Kreuznach, Wiesbaden i Wormacji. W roku 1847 wspólnota liczyła już 259 gmin skupiających około 60 tysięcy wiernych. Największa gmina była we Wrocławiu; liczyła w szczytowym okresie 7000 wiernych. Natomiast w Świdnicy maksymalnie 800 wyznawców. Świdniccy wierni gromadzili się w kaplicy, zlokalizowanej w górnej kondygnacji kościoła Św. Krzyża przy obecnej ul. Weaterplatte, a ich cmentarz znajdował się właśnie przy obecnej ul. Armii Krajowej.
Wyznanie to odrzucało kult świętych, relikwii i celibatu księży. Nie uznawało odpustow i pielgrzymek, a było zwolennikiem odprawiania Mszy św. w języku niemieckim. Jedyną podstawą wiary była Biblia, samodzielnie interpretowana przez wiernych.
Z czasem ruch Johanessa Ronge tracił na poparciu i prawie zaniknął. Obecnie stał się częścią Ruchu Wolnoreligijnego w Niemczech (Bund Freireligiöser Gemeinden Deutschlands).